niedziela, 27 listopada 2016

Szybki i bardzo łatwy sos żurawinowy do mięs

W moim domu ten sos przyjął się na dobre i  zawsze podaję go gdy piekę indyka, choć nie tylko. Jest wiele mięs, do których pasuje. Smakuje wybornie na ciepło, a na zimno też jest smaczny, ale wtedy przybiera już postać galarety, tężeje. Robi się go w banalny sposób, nie wymaga wielu składników i jest bardzo zdrowy. 



Czy wiecie jak zbawienna jest żurawina dla nerek?  Zwalcza infekcje  układu moczowego poprzez przyleganie do ścianek bakterii E Coli. (Lepsza tu jest tylko mannoza, która na diecie SCD jest zabroniona). Nie pozwala na niekontrolowane namnażanie się tych bakterii. Odtruwa z toksyn, poprawia przemianę materii, zapobiega tworzeniu się wrzodów żołądka i dwunastnicy. Zwalcza bakterie Helicobacter Pylori, zmniejsza ryzyko chorób krążenia i chroni płytkę nazębną.  Posiada witaminy z grupy B, wit.P i wit. C, oraz minerały takie jak jod, żelazo, wapń, fosfor i miedź. Posiada dużą zawartośc błonnika. 

Czego chcieć więcej?



SCD SOS ŻURAWINOWY DO MIĘS 
WYBORNY NA ŚWIĘTA

340 g świeżej lub mrożonej żurawiny
1/2 litra wody
od 3 łyżek miodu wzwyż (jak kto lubi)
1 pomarańcza 
1/2 łyżeczki soki himalajskiej lub morskiej

Żurawinę wsypujemy do garnka, zalewamy wodą, dodajemy miód i gotujemy tak długo, aż owoce się rozpadną, a sos mocno zagęści. Dolewamy sok z pomarańczy i ścieramy z niej dobrze wyszorowaną skórkę. Ewentualnie ponownie dosładzamy miodem. 


Smacznego:)


czwartek, 24 listopada 2016

Jak na diecie SCD robię czerwony barszcz

Jest to taki przepis, którego specjalnie nie trzeba modyfikować, aby spełniał wymogi diety.

 Jeżeli użyjemy wyłącznie naturalnych składników, zrezygnujemy z koncentratu, kostek rosołowych, to przepis jak najbardziej będzie się nadawał.
Po co więc wklejam ten przepis, skoro zaglądają tu głównie mamy chorych dzieci, które w jednym palcu mają jak zrobić barszcz?


Bo są tu z nami osoby, głównie panowie, choć nie tylko, którzy nie uznają gotowania za swoją mocną stronę i z chęcią przeczytają o tej zupie.
Wklejam przepis już teraz, bo lubię tę zupę zrobić grubo przed Świętami i zamrozić. Jedno mniej do zrobienia w ostatnim momencie.
Obejrzyjcie film, a pod nim znajdziecie dokładnie rozpisany przepis







Przepis na zakwas
Do wyparzonego słoika wkładam pokrojone na plasterki buraki i trochę włoszczyzny (głównie jednak buraki), przeciętą na pół główkę czosnku, zalewam ostudzoną przegotowaną wodą, nakrywam ściereczką i (zakwas musi mieć dostęp powietrza) i odkładam w ciepłe, spokojne miejsce na 2-3 tygodnie. Gotowe.

Przepis na barszcz (etap 3)
3 kg buraków
1 nieduży seler korzeniowy
2 pietruszki
cebula
główka czosnku
niewielka garść suszonych grzybów
pól jabłka
2 listki laurowe
5 kulek ziela angielskiego
15 kulek pieprzu ziarnistego
1 łyżeczka majeranku
1/3 łyżeczki chili
sól, pieprz

Zaczynam od namoczenia grzybów w około pół litra wody przez kilka godzin, a następnie gotuję je do miękkości, a wywar zachowuję.

Połowę buraków obieram i kroję na plasterki (wygodnie jest posłużyć się w tym celu malakserem), obieram i tak samo kroję seler i pietruszki.

Warzywa w plasterkach przekładam do garnka, zalewam zimną wodą i gotuję do miękkości wraz z główką czosnku i cebulą (oba warzywa nieobrane i przekrojone na pół).
Do gotujących się warzyw dodaję jabłko pokrojone na cząstki, ziele angielskie, pieprz, liście laurowe i grzyby wraz z wywarem, w którym się gotowały.

Ugotowane warzywa przecedzam do świeżego garnka. Drugą połowę buraków piekę wyszorowane i nieobrane (180 C od 40- 90 minut w zależności od wielkości) lub, by ułatwić sobie pracę, używam już gotowych, dostępnych w Lidlu buraków gotowanych, takich jakie pokazuję na filmie. Ścieram je na tarce o dużych oczkach lub używam do tego celu malaksera. Starte buraki wrzucam do odcedzonego wywaru i zostawiam je w nim minimum na całą noc, a lepiej dobę.

Następnego dnia barszcz znowu przecedzam i trzeba go zagotować uważając jednak by nie zaczął wrzeć, bo wtedy straci swój piękny kolor i zrudzieje. Dodajemy pozostałe przyprawy sól, pieprz, majeranek i chili i wlewamy zakwas (tyle ile odpowiada nam smakowo - ja ponad szklankę).

Teraz jest najlepszy moment, aby barszcz doprawić pod swój gust. Musi być kwaśny (być może trzeba dodać trochę octu), lekko słodki i lekko pikantny, odpowiednio słony i pieprzny. Balansujcie przyprawami, aż uzyskacie smak idealny:).

Aby otrzymać klarowny barszcz przecedzam go znowu, tym razem przez naprawdę gęste sitko. Barszcz jest gotowy:)






środa, 16 listopada 2016

Szarlotka..., no bo przecież nie może być jesieni bez szarlotki:)



Zawsze to ciasto kojarzyło mi się z porą roku, gdy złocą się liście, wiatr zrzuca je z drzew, potem podrywa i bawi się nimi. Nie wyobrażam sobie jesieni bez tego bardzo jesiennego ciasta, bez aromatu cynamonu, zapachu jabłek.

Jak to dobrze, że minęły czasy, gdy do tego ciasta ładowałam górę cukru i białej mąki. Jak to dobrze, że da się je zrobić w zdrowej wersji, gdzie cukier zastąpimy miodem, a mąkę migdałami.  Jak dobrze, że smak na tym nie traci, a tak naprawdę wręcz zyskuje.

Nie mogę nie wspomnieć o moim asystencie. Kacper rośnie na prawdziwego pomocnika w kuchni. Nie odstępuje mnie na krok gdy gotuję, chce mieszać, podawać przyprawy, przynosić i odnosić potrzebne składniki, ładować i opróżniać zmywarkę, trzymać mi sitko, otwierać drzwiczki piekarnika.
Najbardziej oczywiście jest zainteresowany gdy piekę jakieś słodkości. Wtedy nic nie odciągnie go od kuchni.

Dzięki tej  chęci pomocy ogromnie dużo się uczy i choć jego ręce są mało sprawne manualnie (wciąż nie zapina zamka w kurtce, guzika, nie sznuruje butów, nie potrafi obrać, choćby graślawo, ziemniaka i tą listę mogłabym jeszcze długo ciągnąć), to wielu rzeczy uczy się w teorii.

Wspomnijcie choćby na to, jak pięknie ostatnio napisał z pamięci przepis na  surówkę z kiszonej kapusty, a to tylko wiedza pozyskana przez czystą obserwację.

Cieszę się bardzo, że jest tak zaangażowany i wiem, że bez tej cechy byłby teraz dużo słabiej rozwinięty, mniej zaradny i słabiej zorientowany w otoczeniu.

Jego chęć obserwowania nas przy pracy nie sprowadza się tylko w kuchni. Zawsze jest pierwszy przy tacie przy rąbaniu drzewa, koszeniu trawy, pracach w garażu i przy sprzątaniu. Interesuje go wszystko, a wiem po Kamilku, że nie każde dziecko takie jest.

Kamil jest przeciwieństwem. Gdyby nie kontrolować co robi, najchętniej swój czas podzieliłby na trzy ulubione zajęcia: piłkę nożną, komputer i telewizor.  Prawdziwa bolączka naszych czasów. Robimy bardzo dużo, aby te dwa ostatnie zajęcia ograniczać i przedstawiać jakieś ciekawe,  alternatywne. Komputer dozwolony jest tylko dwie godziny w piątek i sobotę. Trzymamy sytuację w ryzach, ale nie chcę myśleć co by było gdybyśmy wrzucili na pełen luz.

Także zobaczycie dzisiaj na filmiku Kacpra pomocnika i myślę, że będzie pojawiał się częściej, jako nieodłączny asystent:)




SCD SZARLOTKA (etap 3)

2.5 szklanki mąki migdałowej
pół kostki masła  (100 g)
3 łyżki mąki kokosowej lub zmielonych wiórków
szczypta soli
1 łyżka miodu

Powyższe składniki miksujemy do dokładnego połączenia.  Formujemy w zwarty kształt, zawijamy w folię spożywczą i wkładamy do lodówki na minimum pół godziny.  W tym czasie przygotowujemy jabłka.

4 duże kwaśne i twarde jabłka
2 łyżki cynamonu
1 łyżka masła
1 łyżeczka mielonych goździków
1 łyżka miodu (opcja)
 łyżka ekstraktu z wanilii (opcja)

Rozgrzewamy piekarnik do 200 C. Jabłka obieramy ze skórki i trzemy na tarce o dużych oczkach. Na patelni rozgrzewamy masło  i smażymy jabłka do czasu, aż cały zebrany na dnie sok odparuje. Dodajemy cynamon i goździki, ewentualnie miód i ekstrakt z wanilii.



Brytfannę o średnicy 25 cm wykładamy papierem do pieczenia i smarujemy masłem klarowanym. Wyciągamy schłodzone ciasto z lodówki i krojąc na plastry wykładamy nim dno i brzegi brytfanny. Resztę ciasta pozostawiamy do posypania po wierzchu. Ciasto podpiekamy 10 minut. 


Na lekko przestudzony placek wykładamy masę jabłkową. Po wierzchu możemy pokruszyć pozostałe skrawki ciasta. Wkładamy ponownie do piekarnika na około 10-15 minut, tu obserwujcie dokładnie, aby brzegi ciasta zanadto się nie spiekły, bo każdy piekarnik różni się trochę od innych w szybkości pieczenia. 


Po ostudzeniu kroimy i zajadamy:)