Cześć Wszystkim! W tym trudnym dla nas wszystkich czasie, gdy przytłoczeni obecną sytuacją na świecie siedzimy zamknięci w domach i szukamy jakiegokolwiek promyka nadziei na normalność, potrzeba nam trochę pocieszenia.
Niech ta historia, którą przytaczam poniżej, stanie się nadzieją dla innych chorych będących na diecie SCD, na to, że da się wyleczyć, że jest to możliwe.
Przeczytacie tutaj wpis Bartka, który chce opowiedzieć nam swoją historię wychodzenia z WZJG . Miłej lektury!
"Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale odkąd nie jestem na diecie rzadko wchodzę na strony związane z SCD.
Choruję na WZJG od 2011 roku (od 25. roku życia), a od 2016 miałem bardzo ciężkie zaostrzenia.
Na dietę przeszedłem 1 czerwca 2017 roku, w czasie baaardzo ciężkiego zaostrzenia. Tak, więc byłem już na sterydoterapii i musiałem dokończyć tę terapie. Przez 2 miesiące brałem sterydy i równocześnie byłem na diecie SCD. Objawy całkowicie minęły w ciągu 2,5 miesiąca od wprowadzenia diety.
Niestety w październiku 2017 r. objawy zaczęły powoli wracać. Podejrzewam, że to przez to, że zacząłem tę dietę, będąc na sterydoterapii oraz przez to, że dostałem depresji spowodowanej wcześniejszym atakiem. Wróciłem do fazy intro diety i postanowiłem, że nie wrócę do sterydoterapii, a z leków chemicznych będę brał tylko Asamax 500. W czasie tego zaostrzenia przyjmowałem też tabletki z kurkumą, dużo witaminy D3+k2 i paliłem marihuane, która działała na mnie przeciwbólowo i bardzo uspokajała jelita.
Uważam, że dzięki diecie i naturalnym lekarstwom zaostrzenie przeszedłem bardzo łagodnie jak na mnie, cały czas chodziłem do pracy i nie brałem zwolnienia lekarskiego. Objawy zaostrzenia mimo diety i naturalnych leków trwały jednak aż do marca 2018 roku. Luźne stolce zdarzało mi się mieć jeszcze do maja 2018 roku - czyli prawie rok byłem na diecie zanim wszystko wróciło do stanu jak przed chorobą.
Mimo że nie miałem już od tego czasu żadnych objawów, z Asamaxu zrezygnowałem dopiero w lutym 2019 roku (tak naprawdę nie pomagał już dawno w chorobie, ale branie go siedziało w głowie). Dietę skończyłem 1 listopada 2019 r będąc w bardzo dobrej kondycji fizyczna-psychicznej, chyba nigdy nie czułem tak zdrowy jak pod koniec diety.
W chwili obecnej nie mam żadnych objawów choroby, czuje się całkowicie zdrowy.
Teraz refleksje na podstawie moich doświadczeń i relacji innych osób, które opisywały swoje doświadczenia z dietą:
- niektórym dieta pomaga o wiele szybciej i objawy ustępują nawet po kilku dniach. Są jednak tacy, którzy mają bardzo ciężką postać WZJG (do nich się zaliczałem), u których objawy mogą trwać nawet do roku! Sprawa jest mocno indywidualna,
- nawet jak się dostanie zaostrzenia WZJG (spowodowanego prawdopodobnie błędami w jedzeniu, przyjmowanymi lekami czy burdelem w głowie z powodu traumy przez WZJG), jest ono dużo łagodniejsze niż zaostrzenia, które się miało wcześniej,
- jeszcze jedna ciekawostka: będąc na diecie po kilku miesiącach po jajkach kurzych dostawałem bardzo silnych bóli brzucha, a po bananach intensywniejszej biegunki. Więc praktycznie przez prawie całą dietę przeszedłem bez bananów i jajek! Dopiero pod koniec diety wprowadziłem banany, a jajka kurze jadłem sporadycznie. Tak że co do produktów sprawa też jest mocno indywidualna, mimo że teoretycznie są w 1. etapie, to mogą szkodzić.
Teraz napisze, jak ciężkie miałem zaostrzenia i stan przed wprowadzeniem diety:
- przy zaostrzeniach liczba biegunek nawet trudna do policzenia, myślę, że w najgorszych dniach 30 razy, w tym większość krwawych,
- duża utrata wagi: około 20 kg, jak zacząłem dietę, ważyłem około 48 kilo przy wzroście 171 cm,
- co najmniej miesiąc codziennej gorączki około 38, a nawet zdążało się 39 stopni Celsjusza.
- brak apetytu,
- bardzo silne bóle brzucha jelit, wręcz nie mogłem wstać z łóżka lub z kibla,
- całe jelito grube zajęte chorobą,
- zapalenie stawów spowodowane zapaleniem jelita. Było to tak silne zapalenie, że nie mogłem chodzić. Stawy mnie tak bolały, że ciężko mi było nawet przewrócić się z boku na bok. Żona pomagała mi dostać się do łazienki (a że byłem lekki, nie miała większych problemów z pomocą ;-)).
- leczenie szpitalne – przed dietą w szpitalu leżałem 3 razy,
- w morfologii krwi wyniki fatalne, tragiczne wyniki wątrobowe,
- ogólne sprawność fizyczna fatalna, męczyłem się po 100 m, a jak dopadł mnie ból stawów, to już mogłem tylko leżeć,
- leczenie Asamaxem 500 + sterydy (chcieli mi też dać leki immunosupresyjne, ale nie zgodziłem się, jak się dowiedziałem, jakie mają skutki uboczne).
- wyżej opisane objawy zwykle trwały z różnym natężeniem około 3 miesiące, później sterydy wygłuszały chorobę, jednak po kilku miesiącach wracała.
Teraz opisze zaostrzenie, które miało miejsce, gdy byłem już na diecie i przyjmowałem tylko naturalne leki + Asamax:
- liczba biegunek: maksymalnie 7 dziennie, w tym jedna krwawa, ale przez większość dni 4, w tym jedna krwawa,
- dużo lżejsze zapalenie stawów trwające krócej niż przed dietą,
- bóle brzucha i jelit były, ale znacznie, znacznie lżejsze niż przed dietą,
- ogólna kondycja dobra jak na zaostrzenie – mogłem pracować i chodzić po terenie bez problemów.
Innych objawów nie miałem.
Mam nadzieje, że wyczerpująco i mało chaotycznie przedstawiłem moją historie i leczenie. Mam nadzieje, że komuś to pomoże. Tak jak Pani Agnieszka nie raz wspominała na blogu, każdy inaczej reaguje na dietę. Ale patrząc, z jakiego stanu mi przywróciła zdrowie, sądzę, że każdemu choremu na WZJG może pomóc. Tak jak wspominałem, jeśli choroba by wróciła, wrócę do SCD i będę na dicie przynajmniej 4-5 lat, tak żeby mieć pewność, że wytłukłem chorobę:)
pozdrawiam i dziękuje Pani Agnieszko za BLOG :)
piątek, 27 marca 2020
Subskrybuj:
Posty (Atom)