Jesteśmy po przeprowadzce. Hmm...po? Jeszcze długo nie odważę się użyć słowa "po"...
Grunt, że można sobie wreszcie utorować drogę slalomem, pomiędzy pudłami i workami pełnymi naszego dobytku. Mieszkanie jest większe, cieplejsze, z miejscem parkingowym, więc odpadnie codzienne jeżdżenie w kółko przez godzinę w poszukiwaniu parkingu. To duży plus.
Jakoś trudniej mi uchwycić to, co dzieje się z Kacperkiem. Niby jest lepszy, ale gdyby ktoś mnie zapytał co się zmieniło, nie umiałabym odpowiedzieć. Coraz wyraźniej wyłania się pewna cecha jego charakteru, widzimy jego opiekuńczość w stosunku do Gysia (Kamilka). Kacper potrafi np. zareagować gdy Gyś rozlewa mleko chlapiąc butelka na wszystkie strony, podchodzi do niego, wyciera mu pobrudzona buzię, zabiera butelkę i odkłada w miejsce niedostępne. Dzieje się to nawet w momentach kiedy nikt go o nic takiego nie prosi. Zresztą, gdybyśmy prosili, pewnie by nie zrozumiał tak jak trzeba. Wie sam z siebie, z obserwacji.
Jelita Kacperka są w bardzo dobrym stanie już od jakiegoś czasu. SCD spisała się pod tym względem na medal. Dopiero w Wigilię będzie rok odkąd rozpoczęliśmy dietę, a po chorobie Kacperka nie ma śladu. Oczywiście nie wiem jaka byłaby reakcja na węglowodany złożone. Nie zamierzam w najbliższym czasie tego sprawdzać. Na diecie będzie na pewno do czasu wyjazdu do Brazylii.
W związku z tym postępem przestałam się kurczowo trzymać etapów diety. Kacper świetnie toleruje sporo surowych owoców, które są etapem czwartym. Usystematyzuję to wkrótce, opisze etap IV, aby na blogu znalazł się komplet wiedzy potrzebnej do pełnego przeprowadzenia SCD.
Musicie jednak poczekać na moja wenę, bo ta ostatnio całkowicie mnie opuściła, jak zreszta widać na blogu...
Zrobiłam dzisiaj nowe placki dla Kacpra. Zdjęcie wkleję jak odnajdę kabel USB w jednym z tysiąca pudeł walających się po domu. Proszę bardzo:
Cebulę i paprykę kroję w drobną kosteczkę, przysmażam na maśle klarowanym lub oleju kokosowym, Kiedy się zarumienią wlewam na nie uprzednio startą (na dużych oczkach) i porządnie odciśniętą cukinię, wymieszaną z 2 ubitymi jajkami, solą i pieprzem. Smażę jak omlet, po czym przewracam na drugą stronę i podsmażam jeszcze chwilkę. Smaczne. Pożywne. Ja używam małej patelni z nieprzywierającym dnem i omlet wychodzi gruby na ponad centymetr. Smaży się długo na wolnym ogniu. Zobaczcie:
Grunt, że można sobie wreszcie utorować drogę slalomem, pomiędzy pudłami i workami pełnymi naszego dobytku. Mieszkanie jest większe, cieplejsze, z miejscem parkingowym, więc odpadnie codzienne jeżdżenie w kółko przez godzinę w poszukiwaniu parkingu. To duży plus.
Jakoś trudniej mi uchwycić to, co dzieje się z Kacperkiem. Niby jest lepszy, ale gdyby ktoś mnie zapytał co się zmieniło, nie umiałabym odpowiedzieć. Coraz wyraźniej wyłania się pewna cecha jego charakteru, widzimy jego opiekuńczość w stosunku do Gysia (Kamilka). Kacper potrafi np. zareagować gdy Gyś rozlewa mleko chlapiąc butelka na wszystkie strony, podchodzi do niego, wyciera mu pobrudzona buzię, zabiera butelkę i odkłada w miejsce niedostępne. Dzieje się to nawet w momentach kiedy nikt go o nic takiego nie prosi. Zresztą, gdybyśmy prosili, pewnie by nie zrozumiał tak jak trzeba. Wie sam z siebie, z obserwacji.
Jelita Kacperka są w bardzo dobrym stanie już od jakiegoś czasu. SCD spisała się pod tym względem na medal. Dopiero w Wigilię będzie rok odkąd rozpoczęliśmy dietę, a po chorobie Kacperka nie ma śladu. Oczywiście nie wiem jaka byłaby reakcja na węglowodany złożone. Nie zamierzam w najbliższym czasie tego sprawdzać. Na diecie będzie na pewno do czasu wyjazdu do Brazylii.
W związku z tym postępem przestałam się kurczowo trzymać etapów diety. Kacper świetnie toleruje sporo surowych owoców, które są etapem czwartym. Usystematyzuję to wkrótce, opisze etap IV, aby na blogu znalazł się komplet wiedzy potrzebnej do pełnego przeprowadzenia SCD.
Musicie jednak poczekać na moja wenę, bo ta ostatnio całkowicie mnie opuściła, jak zreszta widać na blogu...
Zrobiłam dzisiaj nowe placki dla Kacpra. Zdjęcie wkleję jak odnajdę kabel USB w jednym z tysiąca pudeł walających się po domu. Proszę bardzo:
CUKINIOWY OMLET (Etap 3)
- bez cebuli i przy podgotowaniu papryki i cukinii będzie to etap 2
2 jajka
średniej wielkości cukinia
pól cebuli
ćwierć papryki
sól, pieprz
Cebulę i paprykę kroję w drobną kosteczkę, przysmażam na maśle klarowanym lub oleju kokosowym, Kiedy się zarumienią wlewam na nie uprzednio startą (na dużych oczkach) i porządnie odciśniętą cukinię, wymieszaną z 2 ubitymi jajkami, solą i pieprzem. Smażę jak omlet, po czym przewracam na drugą stronę i podsmażam jeszcze chwilkę. Smaczne. Pożywne. Ja używam małej patelni z nieprzywierającym dnem i omlet wychodzi gruby na ponad centymetr. Smaży się długo na wolnym ogniu. Zobaczcie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz