W ramach tego, że nigdzie nie wyjeżdżamy tego lata, a Kacperek przecież ma wakacje, wybraliśmy się dzisiaj do zoo.
Byłam już tam trzeci raz, więc nic mnie nie zdziwiło, ale Piotrek był po raz pierwszy i wyszedł zawiedziony.
Zoo ma ogromną przestrzeń. Dla zwierząt są to bardzo dobre warunki. Jednak każdy kij ma dwa końce. Przekłada się to na to, że zwierząt prawie nie widać.
Lwa można było zobaczyć w ilości sztuk 1 z odległości ok. 50 metrów. Lew nie był tu żadnym wyjątkiem.
Zoo jest według mnie fatalnie oznakowane. Usytuowane nad Bronx River w czymś co zapewne kiedyś było lasem, a teraz jest jego nikłą pozostałością.
Imponuje ekspozycja goryli z Kongo, a poza tym raczej niewiele. Według mapy i opisu zoo ma dużą ilość gatunków do zaprezentowania, jednak nie jest się w stanie odwiedzić wszystkich ekspozycji w ciągu jednej wizyty.
Człowiek wraca kompletnie padnięty i nie do końca zadowolony, bo widział niewiele, umęczyło go stanie w kolejkach i szukanie źle oznakowanej drogi oraz przepychanie się przez tysiące (dosłownie) wizytujących.
A jak chłopaki? Gyś już przy pierwszych żyrafach dostał opadu szczeny i zaniemówił na dobre, do końca pobytu zdołał jedynie bez przerwy wszystko pokazywać palcem i zapomnieć o obowiązkowej południowej drzemce. Jeżdżąc zaś na Bug Carousel na zmianę cieszył się i popłakiwał ze strachu.
Kacperek zaś gorzej. Nie spodziewałam się wiele, no tak...
Jeżeli zwierzę było dość duże to rzucał na nie jednosekundowe spojrzenie po czym odwracał wzrok i już go nie interesowało. Na małe nie zwracał żadnej uwagi.
Spodobała mu się jazda kolejką na szynie zawieszonej nad wybiegami. Chodziło jednak o kolejkę, a nie o zwierzęta. Widać było, że przeszkadza mu tłum ludzi i kiedy Piotrek zabrał go do męskiej toalety Kacper dostał prawdziwej histerii.
Wbrew temu co się spodziewacie histeria była spowodowana tym, że odchodzą ode mnie.
Ostatnio pojawiła się jakaś totalna obsesja na moim punkcie. W domu chodzi ciągle za mną, zasypia tylko ze mną po godzinnym smyraniu mnie po ciele (pisałam o tym w poście Dotyk), nie mogę zamknąć się w łazience, bo natychmiast słyszy dźwięk z drugiego końca mieszkania i przybiega z płaczem (płacz to mało powiedziane), dziś już nawet nie chciał zejść sam ze schodów tylko musiał czekać na mnie i trzymać mnie za rękę. Wykończę się przez to.
Także jak widzicie reakcje Kacperka w zoo niczym nas nie zaskoczyły. Nie wiem nawet czy ten dzień sprawił mu przyjemność, choc patrząc na zdjęcia mozna by wyciągnąc odmienny wniosek:
Byłam już tam trzeci raz, więc nic mnie nie zdziwiło, ale Piotrek był po raz pierwszy i wyszedł zawiedziony.
Zoo ma ogromną przestrzeń. Dla zwierząt są to bardzo dobre warunki. Jednak każdy kij ma dwa końce. Przekłada się to na to, że zwierząt prawie nie widać.
Lwa można było zobaczyć w ilości sztuk 1 z odległości ok. 50 metrów. Lew nie był tu żadnym wyjątkiem.
Zoo jest według mnie fatalnie oznakowane. Usytuowane nad Bronx River w czymś co zapewne kiedyś było lasem, a teraz jest jego nikłą pozostałością.
Imponuje ekspozycja goryli z Kongo, a poza tym raczej niewiele. Według mapy i opisu zoo ma dużą ilość gatunków do zaprezentowania, jednak nie jest się w stanie odwiedzić wszystkich ekspozycji w ciągu jednej wizyty.
Człowiek wraca kompletnie padnięty i nie do końca zadowolony, bo widział niewiele, umęczyło go stanie w kolejkach i szukanie źle oznakowanej drogi oraz przepychanie się przez tysiące (dosłownie) wizytujących.
A jak chłopaki? Gyś już przy pierwszych żyrafach dostał opadu szczeny i zaniemówił na dobre, do końca pobytu zdołał jedynie bez przerwy wszystko pokazywać palcem i zapomnieć o obowiązkowej południowej drzemce. Jeżdżąc zaś na Bug Carousel na zmianę cieszył się i popłakiwał ze strachu.
Kacperek zaś gorzej. Nie spodziewałam się wiele, no tak...
Jeżeli zwierzę było dość duże to rzucał na nie jednosekundowe spojrzenie po czym odwracał wzrok i już go nie interesowało. Na małe nie zwracał żadnej uwagi.
Spodobała mu się jazda kolejką na szynie zawieszonej nad wybiegami. Chodziło jednak o kolejkę, a nie o zwierzęta. Widać było, że przeszkadza mu tłum ludzi i kiedy Piotrek zabrał go do męskiej toalety Kacper dostał prawdziwej histerii.
Wbrew temu co się spodziewacie histeria była spowodowana tym, że odchodzą ode mnie.
Ostatnio pojawiła się jakaś totalna obsesja na moim punkcie. W domu chodzi ciągle za mną, zasypia tylko ze mną po godzinnym smyraniu mnie po ciele (pisałam o tym w poście Dotyk), nie mogę zamknąć się w łazience, bo natychmiast słyszy dźwięk z drugiego końca mieszkania i przybiega z płaczem (płacz to mało powiedziane), dziś już nawet nie chciał zejść sam ze schodów tylko musiał czekać na mnie i trzymać mnie za rękę. Wykończę się przez to.
Także jak widzicie reakcje Kacperka w zoo niczym nas nie zaskoczyły. Nie wiem nawet czy ten dzień sprawił mu przyjemność, choc patrząc na zdjęcia mozna by wyciągnąc odmienny wniosek:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz