Kochani wyjeżdżamy nocą. Bądźcie z nami przez te cztery dni. Pamiętajcie i postarajcie sie wierzyć, że to może się stać.
Rano spotkamy Jana od Boga. Będziemy z nim do czwartku.
Wierzcie. Proszę.
poniedziałek, 29 września 2008
wtorek, 23 września 2008
Sprawa się wyjaśniła
:))))))))))
To nie autyzm. Ufff...
Gysia bolało gardło. Wiemy, bo teraz Piotrek ma tą infekcję i ledwo sobie z nią radzi. Kamilek wciąz narzeka, ale psikanie tantum verde uśmierza mu ból.
Tak jak napisałam ostatnio, rzeczywiście dałam mu paracetamol na sen i cała noc minęła bez jednego kwęknięcia. Wiedziałam już, że płacze z bólu. Potem tylko po infekcji Piotrka domyśliłam się, że to nie zęby, a gardło. Zresztą czwórki dalej się nie przebiły, a noce sa już spokojne.
Bardzo się cieszę:)
Gysia bolało gardło. Wiemy, bo teraz Piotrek ma tą infekcję i ledwo sobie z nią radzi. Kamilek wciąz narzeka, ale psikanie tantum verde uśmierza mu ból.
Tak jak napisałam ostatnio, rzeczywiście dałam mu paracetamol na sen i cała noc minęła bez jednego kwęknięcia. Wiedziałam już, że płacze z bólu. Potem tylko po infekcji Piotrka domyśliłam się, że to nie zęby, a gardło. Zresztą czwórki dalej się nie przebiły, a noce sa już spokojne.
Bardzo się cieszę:)
piątek, 19 września 2008
Kolejna przepłakana noc
Dzisiejsza noc była jeszcze gorsza, bo cyrki zaczęły się nie o 23-ej, a już o 21.30 Kamilek wrzeszczał tak, ze aż stracił głos.
Zaobserwowałam jednak, że ma wyraźną niechęć do położenia się, nawet nie chce zbliżyć się do łóżka. Do nas nie chce podejść z prostej przyczyny - boi się że będziemy go usypiać. Mam wrażenie że opanował go jakiś ogólny strach przed nocą, ciemnościami, spaniem.
Wychodzą też jednocześnie 3 czwórki. Widać już ich białe szpice pod dziąsłami.
Wczoraj dałam mu kacperkowy Zantac na zgagę, myśląc że być może ma te same problemy co jego brat, ale nic to nie zmieniło. Ten trop odpada. Dzisiaj planuję złamać swoje zasady i podać mu przeciwbólowy czopek na próbę. Jeżeli to zęby, to powinien spać po nim spokojniej. No nic. Będę szukać, eksperymentować, aż wyłapię co się dzieje.
W ciągu dnia obserwuję go bardzo uważnie i widzę że w rozwoju posuwa się wciąż do przodu.
Kacperek już się cofał na tym etapie. Naśladowanie jest świetne, zaczynam widzieć pracę wyobraźni. Testuję go cały dzień, na najróżniejsze sposoby i zachowań autystycznych, dzięki Bogu, nie widzę.
Biedny Kacperek wcale nie może przez to wszystko spać. Mam nadzieję, że chociaż dosypia cokolwiek w autobusie, którym jeździ do szkoły.
czwartek, 18 września 2008
Schiza
Zaczęło się w ostatnią sobotę, chociaż wcześniej, w poprzednim tygodniu było kilka identycznych, ale bardzo krótkich epizodów.
W sobotę poszliśmy do znajomych sąsiadów. Dzieci spały, ale byliśmy na przeciwko, to samo piętro, drzwi otwarte, a ja ciągle chodziłam sprawdzać czy jest OK.
W pewnym momencie usłyszeliśmy wrzask. Gdy przybiegłam do domu, Kacper był w naszym łóżku, Gyś stał w łóżeczku, obaj zanosili się płaczem. Z początku sądziłam, że Kacperek obudził się, aby przejść do naszego łóżka - jak co noc - i kiedy nas nie zastał zaczął płakać i obudził tym Kamilka.
Teraz jednak myślę, że musiało być na odwrót. Kamil obudził się z wrzaskiem i tym sprowokował Kacperka do płaczu.
Od soboty jest już tak co noc. Po 23-ej następuje okropny wrzask, Kamil staje w łóżeczku, nie pomaga nic, smoczek, mleczko. Gdy go tulę uspokaja się na moment, ale zaraz zaczyna wrzeszczeć znowu i odpycha mnie. Chce chodzić po domu chociaż jest ciemno, nie pozwala się dotykać. Nie pomaga tulenie, masowanie brzuszka, żel na zęby, śpiewanie - nic.
Pomaga jedynie bajka. Gdy włączymy na jego twarzy nagle pojawia się uśmiech, leży spokojnie i ogląda zadowolony.
Nie sądzę więc że to ból.
Przeraża mnie ta sytuacja, bo podobnie było z Kacperkiem kiedy zaczynał się autyzm.
Na dodatek od soboty Kamil wlepia też wzrok we wszystkie bajki w telewizji, przedkłada to nad zabawę. Kupy gwałtownie się pogorszyły, a on na spacerach nie chce chodzić już na piechotę. Tak było z Kacperkiem. Jestem przerażona. To uczucie jest nie do opisania.
Dotarło do mnie dopiero po dzisiejszej nocy. Uderzyło z całą siłą.
W sobotę poszliśmy do znajomych sąsiadów. Dzieci spały, ale byliśmy na przeciwko, to samo piętro, drzwi otwarte, a ja ciągle chodziłam sprawdzać czy jest OK.
W pewnym momencie usłyszeliśmy wrzask. Gdy przybiegłam do domu, Kacper był w naszym łóżku, Gyś stał w łóżeczku, obaj zanosili się płaczem. Z początku sądziłam, że Kacperek obudził się, aby przejść do naszego łóżka - jak co noc - i kiedy nas nie zastał zaczął płakać i obudził tym Kamilka.
Teraz jednak myślę, że musiało być na odwrót. Kamil obudził się z wrzaskiem i tym sprowokował Kacperka do płaczu.
Od soboty jest już tak co noc. Po 23-ej następuje okropny wrzask, Kamil staje w łóżeczku, nie pomaga nic, smoczek, mleczko. Gdy go tulę uspokaja się na moment, ale zaraz zaczyna wrzeszczeć znowu i odpycha mnie. Chce chodzić po domu chociaż jest ciemno, nie pozwala się dotykać. Nie pomaga tulenie, masowanie brzuszka, żel na zęby, śpiewanie - nic.
Pomaga jedynie bajka. Gdy włączymy na jego twarzy nagle pojawia się uśmiech, leży spokojnie i ogląda zadowolony.
Nie sądzę więc że to ból.
Przeraża mnie ta sytuacja, bo podobnie było z Kacperkiem kiedy zaczynał się autyzm.
Na dodatek od soboty Kamil wlepia też wzrok we wszystkie bajki w telewizji, przedkłada to nad zabawę. Kupy gwałtownie się pogorszyły, a on na spacerach nie chce chodzić już na piechotę. Tak było z Kacperkiem. Jestem przerażona. To uczucie jest nie do opisania.
Dotarło do mnie dopiero po dzisiejszej nocy. Uderzyło z całą siłą.
środa, 17 września 2008
:)
Przyznaję się bez bicia, że opadł mi zapał do pisania. Zresztą z pewnością zauważyliście to sami.
Może to chwilowe...
... mam nadzieję że tak.
Kacperek bardzo wygrzeczniał. Można nawet powiedzieć, że jest teraz dzieckiem idealnym pod względem posłuszeństwa. Ma stale dobry humor i wszystko gra. Uwielbia szkołę. Znowu uwielbia książeczki (ostatnio było w tym temacie chwilowe załamanie).
Zdecydowałam się zakończyć podawanie tej resztki leków i suplementów, na których jeszcze go trzymałam. Multiwitamina SCD, Pentasa i Zantac. Zobaczymy czy cokolwiek się zmieni. Witamina jest całkowicie bezpieczna, ale dwa pozostałe leki (pierwszy na jelita, drugi na zgagę) z pewnością zawierają nielegalne składniki.
Pamiętam, że największy progres w rozwoju Kacperka nastąpił na samym początku diety. Kiedy nie zażywał nic, a ja pilnowałam z aptekarską dokładnością, aby nawet odrobinka niedozwolonego produktu nie dostała się w jego ręce (czyt. usta).
Ciągle daję mu też do picia po łyczku wina Matki Bożej Gidelskiej, a to już z pewnością jest wielkie NIE! NIE! NIE! - cukier.
Przecież jeżeli ma zdarzyć się cudowne uzdrowienie, to zdarzy się niezależnie od tego czy Kacperek wino pije, czy tylko jest nim nacierany.
Wiecie? Wierzę, że to się stanie. Kacper z roku na rok jest coraz lepszy. Ostatnio patrzę optymistycznie na to wszystko.
Zbliża się też nasz wyjazd do Jana od Boga. Jeszcze tylko dwa tygodnie.
Mam do Was wszystkich prośbę. Jego moc działania jest tym większa im bardziej się w to wierzy. Proszę więc Was wszystkich o to, abyście pamiętali o nas w ciągu tych czterech dni - dwa ostatnie września i dwa pierwsze października (29 wrz- 2 paź) - i uwierzyli, że to może się stać.
Że Kacperek może wrócić stamtąd zdrowy.
Może to chwilowe...
... mam nadzieję że tak.
Kacperek bardzo wygrzeczniał. Można nawet powiedzieć, że jest teraz dzieckiem idealnym pod względem posłuszeństwa. Ma stale dobry humor i wszystko gra. Uwielbia szkołę. Znowu uwielbia książeczki (ostatnio było w tym temacie chwilowe załamanie).
Zdecydowałam się zakończyć podawanie tej resztki leków i suplementów, na których jeszcze go trzymałam. Multiwitamina SCD, Pentasa i Zantac. Zobaczymy czy cokolwiek się zmieni. Witamina jest całkowicie bezpieczna, ale dwa pozostałe leki (pierwszy na jelita, drugi na zgagę) z pewnością zawierają nielegalne składniki.
Pamiętam, że największy progres w rozwoju Kacperka nastąpił na samym początku diety. Kiedy nie zażywał nic, a ja pilnowałam z aptekarską dokładnością, aby nawet odrobinka niedozwolonego produktu nie dostała się w jego ręce (czyt. usta).
Ciągle daję mu też do picia po łyczku wina Matki Bożej Gidelskiej, a to już z pewnością jest wielkie NIE! NIE! NIE! - cukier.
Przecież jeżeli ma zdarzyć się cudowne uzdrowienie, to zdarzy się niezależnie od tego czy Kacperek wino pije, czy tylko jest nim nacierany.
Wiecie? Wierzę, że to się stanie. Kacper z roku na rok jest coraz lepszy. Ostatnio patrzę optymistycznie na to wszystko.
Zbliża się też nasz wyjazd do Jana od Boga. Jeszcze tylko dwa tygodnie.
Mam do Was wszystkich prośbę. Jego moc działania jest tym większa im bardziej się w to wierzy. Proszę więc Was wszystkich o to, abyście pamiętali o nas w ciągu tych czterech dni - dwa ostatnie września i dwa pierwsze października (29 wrz- 2 paź) - i uwierzyli, że to może się stać.
Że Kacperek może wrócić stamtąd zdrowy.
środa, 10 września 2008
Po przerwie
Popijam Margaritkę i tak sobie myślę, że mocno się mój blog zakurzył. Znowu moją uwagę przyciągnęły inne sprawy, których istnienie przemilczę tutaj. Zupełnie nie na temat.
Skończyły się wakacje. Dzięki Bogu. Jeszcze w jednym z ostatnich postów pisałam przecież, że mam dużą pobłażliwość dla tego co wyprawiają moje dzieci i wszystkiemu przyglądam się z cierpliwością.
Już nie.
Mam duży żal do siebie, że już nie. Trzy tygodnie potrafiły sprawić, że z opanowanej matki przeistoczyłam się w wybuchającą o byle co jędzę.
Kamilek wszedł w okres,w którym zaczął odczuwać złość. Jeszcze nie potrafi sobie poradzić z tym uczuciem. Efekt jest taki, że średnio co minutę wybucha wrzaskiem, tupaniem nogami, kładzeniem się na ziemi i ogólnie wyciem. Do tego wszystkiego ciągle bije Kacperka. Kacperek się nie broni, tylko płacze.
Wytrzymuję co najwyżej do południa. Potem przestaję nad sobą panować. Wieczorem, gdy Piotrek wraca z pracy, ubieram się i wychodzę z domu. Idę gdziekolwiek, plączę się po mieście, aż nie odzyskam równowagi.
No...tak było przez trzy tygodnie. Teraz już zaczęła się szkoła i znowu się uspokajam. Ślad jednak pozostał. Wystarczy byle co, krótkie wycie jednego czy drugiego, a mi już puszczają nerwy.
Bardzo się za to nie lubię. Muszę opracować sobie jakąś metodę na powrót do dawnej siebie. Macie jakieś rady?
***
Kacperek jest znowu gorszy. Nie wiem czy stracił ponownie wszystkie zainteresowania, czy po prostu znudził się rysowaniem i książeczkami. Bawi się już mniej. Więcej leży na łóżku i skacze po nim. Na szczęście jest grzeczny. Jak pisałam wyżej płacze tylko gdy Kamilek go bije. Słabo rozumie, nie ma czym się chwalić...
Byliśmy na chrzcinach gdzie w tej samej sali odbywało się czyjeś wesele. Zachowywał się tam jak normalne, zdrowe dziecko. Miło było popatrzeć.
Kochane są te nasze bączki. Muszę tylko mieć możliwość popatrzeć na to trochę z dystansu. Gdzieś wyjść bez nich. W poniedziałek idę na koncert Celine Dion. SAMA. Zupełnie przypadkowo się trafiło, bo znajomi zadzwonili, ze maja jeden wolny bilet i Piotrek zaproponował abym poszła. Nie jestem jakąś specjalną fanką tej pani, ale nigdy nie byłam na koncercie z prawdziwego zdarzenia więc chętnie zobaczę.
Skończyły się wakacje. Dzięki Bogu. Jeszcze w jednym z ostatnich postów pisałam przecież, że mam dużą pobłażliwość dla tego co wyprawiają moje dzieci i wszystkiemu przyglądam się z cierpliwością.
Już nie.
Mam duży żal do siebie, że już nie. Trzy tygodnie potrafiły sprawić, że z opanowanej matki przeistoczyłam się w wybuchającą o byle co jędzę.
Kamilek wszedł w okres,w którym zaczął odczuwać złość. Jeszcze nie potrafi sobie poradzić z tym uczuciem. Efekt jest taki, że średnio co minutę wybucha wrzaskiem, tupaniem nogami, kładzeniem się na ziemi i ogólnie wyciem. Do tego wszystkiego ciągle bije Kacperka. Kacperek się nie broni, tylko płacze.
Wytrzymuję co najwyżej do południa. Potem przestaję nad sobą panować. Wieczorem, gdy Piotrek wraca z pracy, ubieram się i wychodzę z domu. Idę gdziekolwiek, plączę się po mieście, aż nie odzyskam równowagi.
No...tak było przez trzy tygodnie. Teraz już zaczęła się szkoła i znowu się uspokajam. Ślad jednak pozostał. Wystarczy byle co, krótkie wycie jednego czy drugiego, a mi już puszczają nerwy.
Bardzo się za to nie lubię. Muszę opracować sobie jakąś metodę na powrót do dawnej siebie. Macie jakieś rady?
***
Kacperek jest znowu gorszy. Nie wiem czy stracił ponownie wszystkie zainteresowania, czy po prostu znudził się rysowaniem i książeczkami. Bawi się już mniej. Więcej leży na łóżku i skacze po nim. Na szczęście jest grzeczny. Jak pisałam wyżej płacze tylko gdy Kamilek go bije. Słabo rozumie, nie ma czym się chwalić...
Byliśmy na chrzcinach gdzie w tej samej sali odbywało się czyjeś wesele. Zachowywał się tam jak normalne, zdrowe dziecko. Miło było popatrzeć.
Kochane są te nasze bączki. Muszę tylko mieć możliwość popatrzeć na to trochę z dystansu. Gdzieś wyjść bez nich. W poniedziałek idę na koncert Celine Dion. SAMA. Zupełnie przypadkowo się trafiło, bo znajomi zadzwonili, ze maja jeden wolny bilet i Piotrek zaproponował abym poszła. Nie jestem jakąś specjalną fanką tej pani, ale nigdy nie byłam na koncercie z prawdziwego zdarzenia więc chętnie zobaczę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)