Na wstępie napiszę Wam jeszcze o jednej rzeczy, która jest potencjalnie niebezpieczna na diecie. Ostatnio byłam w Auchan i nie myśląc kupiłam na stoisku z drobiem świeży filet z indyka. Ależ był piękny! Jaki duży, różowiutki, soczysty! Musiał to był chyba indyk gigant:)
Do domu wpadłam w pośpiechu, popędziłam do kuchni i robiąc trzy rzeczy jednocześnie, pokroiłam filet w kostkę i wrzuciłam na masło klarowane do podsmażenia. Zajęłam sie czymś innym, a patelnię obserwowałam kątem oka. Minęlo może 10 minut. Zajrzałam do mięsa by sprawdzić jak się podsmaża i zobaczyłam zupę!
Mój indyczy filet pływał w płynie, który prawie go zakrywał. Nosz kurde... od razu podniosło mi sie ciśnienie.
Proszę uważajcie gdzie kupujecie mięso. Powinno było dać mi do zastanowienia dlaczego ten filet jest taki duży. Muszą mieć jakąś metodę na szprycowanie filetów wodą dla zwiększenia wagi i zarobienia większych pieniędzy.
Pal sześć gdyby była pewność, że to tylko woda. Mogłabym być zła tylko na wyzysk. Prawdopodobnie to byłaby najtańsza opcja dla hipermarketu, bo kranówa nic nie kosztuje. Znając jednak życie myślę, że do wody dodają coś do poprawy koloru, coś, aby dłużej mięso zachowało świeżość, rozwińcie wodze wyobraźni...
Nie od dziś wiadomo o glazurowaniu ryb. Raz tylko przed Świętami Bożego Narodzenia natknęłam się na mrożonego dorsza bez glazury.
Najczęściej mięso kupuję lokalnie w małym sklepiku, ale dzisiaj się spieszyłam i znowu pojechałam do Tesco kupić piersi z kurczaka, takie na tacce. W kasie samoobsługowej nie wczytywała się cena tego artykułu, wyskakiwał błąd, podeszła pani z obsługi i mówi: "Proszę Pani, bo tu się waga nie zgadza, oni początkowo naklejają metkę, a potem filet samoistnie dużo wody łapie". Zatkało mnie. Od razu stanął mi przed oczyma mój indyczy filet z Auchan. Samoistnie wody nabiera. Hasło roku!
Proszę Was uważajcie. W sklepach już dawno nie ma jedzenia. Są produkty jedzeniopodobne.
Jak ciężko jest skutecznie prowadzić dietę, jeżeli człowiek nie ma czasu i dostępu do wsiowych, naturalnych produktów. Dla handlowego molocha nie ma znaczenia czy filet jest kupowany dla mężczyzny w sile wieku, osoby ciężko chorej czy niemowlęcia.
Nie poddawajcie się jednak, bo jesteśmy przykładem na to że się da. Kacpra wyleczyłam z problemów jelitowych jeszcze mieszkając w Nowym Jorku, gdzie praktycznie 80-90% jedzenia nie było naturalne. W Polsce jest wciąż dużo lepiej pod tym względem.
Nie poddawajcie się jednak, bo jesteśmy przykładem na to że się da. Kacpra wyleczyłam z problemów jelitowych jeszcze mieszkając w Nowym Jorku, gdzie praktycznie 80-90% jedzenia nie było naturalne. W Polsce jest wciąż dużo lepiej pod tym względem.
Teraz muffiny. Początkowo miały to być placuszki smażone na patelni, ale nie dało się ich odwracać i wymyśliliśmy więc, aby zrobić z tego muffinki. Pomysł okazał się dobry:) Mamy nowe danie dla Kacperka, a zapewne Wam również wzbogaci menu:)
SCD MUFFINY Z SERKIEM KOZIM (wytrawne) - etap 3
1.5 szklanki zmielonych migdałów
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka soli
1 gałązka rozmarynu (lub tyle samo tymianku, będą dwa różne smaki)
1 jajko
300 ml jogurtu SCD
2 łyżki masła klarowanego
1 szklanka ugotowanej lub upieczonej dynii (polecam dynię piżmową)
100 g koziego serka SCD (powstałego przez odcieknięcie jogurtu SCD)
W misce wymieszaj migdały, sól, sodę i rozmaryn. Jajko zmiksuj z jogurtem SCD. Wlej do suchych składników. Dodaj masło klarowane, wymieszaj ponownie i odłóż na chwilę. Przygotuj dynię i wraz z serkiem kozim dodaj do czekających w misce składników. Wymieszaj dokładnie. Nakładaj w papilotki do muffinów i piecz 25-30 minut w temperaturze 170 C (czas pieczenia zależy od piekarnika).
Aga jak robisz twarog z mleka koziego scd? Pozdrawiam Wiola
OdpowiedzUsuńOdsączam jogurt SCD zrobiony z mleka koziego na gazie 2-3 dni, az zrobi sie bardzo gęsty. Z tym, ze trzeba to co jakiś czas przemieszać bo skorupa robi sie na dnie i serwatka wolniej ścieka. Trzymaj to w lodówce.
Usuń