W szkole i na terapii domowej (nie pisałam Wam, że do Kacperka przychodzi teraz terapeutka Marisa na 5 godzin tygodniowo - super kobitka) używają różnych fachowych metod, aby popchnąć Kacperka do przodu.
Jedną z nich, uczoną chyba najintensywniej, jest metoda PECS (picture exchange communication system). Uczy ona komunikacji za pomocą obrazków. Dajmy na to dziecko chce soku, ma mi więc przynieść obrazek z soczkiem. Jest do tego specjalny klaser, w którym przechowywane jest ileśtam najbardziej potrzebnych obrazków z życia codziennego. Z biegiem czasu ich ilość wzrasta. Celem nauki jest nauczenie dziecka korzystania z klasera, wyszukania obrazka jaki je interesuje i wręczenie opiekunowi. W ten sposob dziecko może zakomunikować, że chce jeśc lub pić, że chce iść na spacer, ze chce bajkę, kąpać się, czytac książkę i wiele innych spraw.
Jeżeli terapia logopedyczna nic nie daje, dziecko wciąż nie mówi, nie kręci głową na tak lub nie, nauka języka migowego nie idzie zupełnie do przodu, pozostaje więc PECS.
Kacper ćwiczy metodę PECS odkąd zaczął naukę w szkole, czyli półtora roku temu. Nauczyciele powiedzieli mi, że dadzą mi klaser do użytku domowego jeżeli dziecko będzie umialo obsługiwać go z 80% trafień. Niestety Kacperek wciąż jest na etapie, gdzie potrafi wybrać co najwyzej z grupy dwóch obrazków i tylko w 50% prawidłowo. Czyli jest źle.
Na przykładzie PECS chciałam Wam pokazać jak trudno jest go czegoś nauczyć.
Ja mam sytuację jeszcze bardziej skomplikowaną, bo nie jestem fachowcem i choć przyglądam się w jaki sposób uczą go terapeuci, to nie potrafię sama tego skutecznie stosować. Kacper mnie zupełnie nie słucha jeżeli chodzi o tego typu naukę.
Zauważyłam jednak, że wielu rzeczy nauczył się całkiem sam, z biegiem czasu obserwując środowisko domowe. Wie, że gdy ściągnie buty, to musi je odłożyć na półkę - nikt go tego nie uczył. Talerz odnieść do zlewu - tak samo. Sporo jest takich wyuczonych zachowań.
Muszę sobie jakoś radzić. Staram się mu pomagać najmniej jak się da. Opiszę Wam to na przykładzie dzisiejszych pięciu minut po przyjściu ze szkoły.
Stoję i tylko wydaję komendy. Ściągnij czapkę, (kurtkę muszę pomóc), buty. Odkłada na półkę sam. Idź do łazienki, wysikaj się, spuść wodę. Umyj rączki. Odkręca oba kurki z wodą, wreszcie lewą rączką naciska na pompkę z mydłem, a prawą podkłada pod wylot pompki (czekałam na to dwa lata), zalewa rękawy, a ja nie pomagam podwinąć, ani nie mówię mu nic na ten temat, bo wiem, że to i tak nic nie da. Każę wytrzeć ręce. Nie zmieniam koszulki i chodzi w takich mokrych rękawach tak długo aż nie wyschną albo sobie jej sam nie zdejmie. Powiecie - okrutna matka, przeziębi się. Nie. To jest jedyny sposób aby nauczył się podwijać rękawy. Ten sposób zadziała, tylko musi to potrwać. Nie ma innej metody aby go nauczyć.
Dzięki Bogu uczy się choć na własnych błędach i własnej niewygodzie.
Nie, nie okrutna matka, ale madra. Ja przyznaje sie zawsze robilam wszystko za Kube, we wszystkim Go wyreczalam i ciagle mialam wymowki jak maz mi zwracal uwage. Przestalam jakis rok temu jak zauwazylam jak bardzo "do tylu" okazaywal sie w stosunki do swoich rowiesnikow a nawet mlodszych dzieci.
OdpowiedzUsuńNiestety wyreczanie niczego nie nauczy a wrecz przeciwnie robi dzieciom krzywde. Od Lilki wymagam wiecejod poczatku.
Wszystko w miarach rozsadku oczywiscie, zeby nie bylo ze jestem jakims sadysta:-)
Bondi
PS czy podroz do Brazyli nadal aktualna?
Jakis czas temu ogladalam w Oprah Show jak Jenny McCarteny (chyba tak si episze) mowila o swoich synku Ethanie, u ktorego tez zdiagnozowano autyzm jakis czas temu. Ponoc dzieki diecie "wychodzi" z tego. Czytalas jej ksiazke?
Brazylia nadal aktualna, pojedziemy tam wracając do Polski , czyli jesienia lub zimą.
OdpowiedzUsuńTak, Ethan wychodzi z autyzmu, juz w zasadzie nie podlega diagnozie. Uratowała go dieta i cała masa terapii, suplementów. My próbowaliśmy wszystkich tych metod... U nas nie zadziałało. Nie ma reguły niestety.
Buziaczki
Agnieszko, jesteś niesamowita! Chyba tylko tyle jestem w stanie Ci teraz napisać..
OdpowiedzUsuńDawno u Was nie byłam, czytam zaległe notki, cieszę się, że znów piszesz.
Ja cały czas trzymam kciuki, cieplutko o was myślę i wierzę, że będzie dobrze. Musi być dobrze!
Aneta.
hehe cieszę się, ale która Anetka? Cieszę się, że Ty też wróciłaś:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAneta od Kuby :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy pamiętasz, Kuba miał problemy po szczepieniu odra/świnka/różyczka - biegunka, gorączka,
męczyłam Cię wtedy intensywnie... ;)
No jasne:)
OdpowiedzUsuńwitam, podziwiam Ciebie za niekończące się siły i chęci do pracy z dzieckiem. To chyba coś najwspanialszego co rodzic może ofiarować swojemu dziecku.
OdpowiedzUsuńJestem świeżo po kursie pecs prowadzonym przez angielski Pyramid. To wspaniale że nauczyciele w szkole używają pecs, ale ich stwierdzenie że klaser dostać możesz dopiero gdy synek będzie umiał się nim obsługiwać na poziomie minimum 80 % - bardzo dziwne, bo w 100 % niezgodne z prawdą.
pozdrawiam
Ciesze się, że w Polsce ta metoda równiez funkcjonuje. Ostatnio dowiedzialam się, że godzina z terapeutą w pl kosztuej 40 zł. Będziemy sie starali coś mu zganizować po powrocie tylko czy znajde kogoś kto będzie chcial przyjezdzać do nas do domu? Gdyby to było miasto...ale wybudowaliśmy sie kilkanaście km od Bielska Białej...
OdpowiedzUsuń