piątek, 28 marca 2008

Akceptacja

Natknęłam się wczoraj w telewizji na jakiś reportaż o chłopcu, tak na oko 8 letnim, który musi być karmiony pozajelitowo do końca życia ze względu na chorobę na jaką zapadł w wieku dwóch lat.
Ten chłopczyk właśnie powiedział coś co mnie urzekło.


MUSIAŁEM POGODZIĆ SIĘ Z TYM CO SIĘ STAŁO.
GDYBYM SIĘ NIE POGODZIŁ, ODCZUWAŁBYM UDRĘKĘ DO KOŃCA ŻYCIA.

Jakie to prawdziwe. I ja muszę znaleźć w sobie dość siły, aby się pogodzić. Dotychczas tego jeszcze nie zrobiłam.

Czuję udrękę. Czuję, jakbym nie mogła nabrać powietrza pełnią płuc, oddychała płytko i ciężko. Czuję jakbym nie mogła roześmiać się tak szczerze, od środka. Fizycznie czuję ciężar, który dźwigam. Jak to jest, że czuję go nawet fizycznie...

Minęły dwa lata, a nie ma dnia bez łez.

Pogodzić się to wcale nie znaczy zaprzestać walki. To są dwie osobne sprawy.

2 komentarze:

  1. Agnieszka, przytulam mocno ... i mi łzy stanęły w oczach kiedy to przeczytałam ....
    Reno

    OdpowiedzUsuń
  2. :)

    Jak to mówią: co nas nie zabije, wzmocni nas.
    Pozdrawiam Renatko

    OdpowiedzUsuń