wtorek, 18 marca 2008

Waga i ...muchy


Odkryłam przepis, który swobodnie może udawać waniliowy serek homo. Oczywiście przepis jest jak większość zamieszczonych tutaj, ze strony Pecanbread, zrobiłam tylko maleńką modyfikację.
(Właśnie licytuję kolejną książkę o diecie SCD na Ebayu, jeśli wygram, skorzystacie wszyscy na nowych przepisach).

SEREK "HOMO": (etap 2)

1 awokado (miękkie!)
2 łyżki soku z cytryny
1 łyżka miodu
3 łyżki SCD jogurtu

kilka kropli SCD wanilii

Wszystko zmiksować w blenderze.
Jeżeli kupicie awokado twarde jak kamień, to się nie przejmujcie. Potrzymane kilka dni w pokojowej temperaturze zmięknie całkowicie. Trzeba uważać żeby go nie obić - miąższ pod spodem zgnije i nie będzie nadawał się do użycia.



Nie dość, że pyszny to i pożywny.
Ostatnio akurat, to że coś jest pożywne, jest dla mnie coraz bardziej istotne, ponieważ Kacperek chudnie. Nie sądzę jednak, żeby była to wina diety, bo przez pierwsze dwa i pół miesiąca wyglądał świetnie. Problem pojawił się odkąd rozpoczęliśmy podawanie mu leku 6 MP. Pisałam o tym, to było około trzech tygodni temu. Od tego czasu Kacperek przestał jeść. Lek wywołuje mdłości i powoduje utratę apetytu. U nas to widać wyraźnie. Nie podoba mi się to, ale jednocześnie widzę, że 6 MP pomaga mu, bo brzuszek robi się płaski.


Nie jest płaski dlatego, że Kacper wychudł. To nie ma nic do rzeczy. Dotychczas często, pomimo iż bywał chudy, brzuszek sterczał jak w ostatnim trymestrze ciąży. Teraz 80% czasu jest płaski. Biegunka opanowana. Widać, że dieta, a może dieta i leki, daje wyraźne efekty w leczeniu jelit. Na jogurcie dochodzimy już do 6 łyżeczek dziennie, a to również nie pozostaje bez wpływu na ich stan.


Dziś odebraliśmy Kacpra ze szkoły osobiście (na codzień zabiera go i odwozi autobus szkolny), bo zaraz potem chcieliśmy pojechać zrobić mu badania z krwi. Pani wzięła mnie na bok i zasugerowała powszywanie gumek do wszystkich spodni, bo Kacperek ciągle je sobie podciąga i ma z tym kłopoty. Kurcze, naprawdę nie zauważyłam. To się musiało stać w ciągu ostatnich dni, bo jeszcze niedawno , daję głowę, trzymały się na pupie jak należy. Zresztą, od razu po przyjściu do domu zakładam mu takie wygodne dresiaki na gumce i te są wciąż dobre (jeszcze!), więc mogłam nie zdążyć zorientować się.

Porównajcie sobie ze zdjęciem w starszych postach jaka chudzinka się z niego zrobiła:




Przyjechaliśmy do domu, włączyłam Kacperkowi jego ulubiona bajkę Thomas The Tank Engine (hi hi w Polsce to się podobno nazywa Tomek i przyjaciele, boki zrywaliśmy ze śmiechu całą sobotę, bo jakoś nam to bardzo dziwnie brzmi), a sama wzięłam się od razu do wszywania gumek w każde spodnie, które nawinęły mi się pod rękę. Piotrek był głodny, zaczał się denerwować, że nie robię obiadu, ale jakoś szybko uporałam się i z jednym i drugim. Zresztą zaraz mi pomogł.


Zrobiłam mleko orzechowe, upiekłam też chleb, tym razem użyłam marchewki. Z marchewką jest równie dobry jak z awokado czy ze squoshem lub cukinią. Nie próbowałam jeszcze fasolki szparagowej.


Ale nie o tym chciałam napisać. Posłuchajcie. Wystawiłam go na okno. Temperatura była okolo 7 stopni plus. Patrzę się po chwili, a po moim cudownym chlebku łazi mucha. No niech to! Chleb wylądował w koszu, to nie podlegało żadnej dyskusji, miałam kolejne pół godziny z glowy robiąc następny.


W Nowym Jorku mamy niezniszczalne muchy. Nie rozumiem jak to się dzieje. Podobnie jak w Polsce, zimą znikają wszelkie owady. Muchy jednak nie. Latają nawet na mrozie. Nie widać ich tak normalnie, żeby sobie fruwały tu i tam, ale jak tylko zwąchają jakiś kąsek, zaraz się pojawiają. Podobnie osy, latają jeszcze końcem listopada w czasie solidnych przymrozków. W Polsce to niemożliwe... no chyba, że cos się zmieniło podczas mojej ośmioletniej nieobecności... nie sądzę:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz