Końcem stycznia dostałam maila od Danki (serdecznie pozdrawiam:)), w którym pisała mi o nowej formie leczenia autyzmu. Naukowcy amerykańscy przeprowadzili ciekawą próbę na chorych dzieciach. Jak wiadomo, przy autyźmie w organiźmie panuje ogólny stan zapalny. Bierze się to z chorego jelita, nietolerancji pokarmowych, alergii, słabej formy układu odpornościowego, braku zdolności do detoksyfikacji i szeregu innych złożonych procesów zachodzących w organiźmie dziecka autystycznego.
Szczegółowo na ten temat można przeczytać w bardzo wyczerpującej ten temat książce pt. " Dzieci z głodującymi mózgami" Jaquelyn McCandless , o której kiedyś wspominałam w blogu. Dostępna jest w niektórych bibliotekach oraz wciąż możliwa do kupienia w internecie.
Ten wszechobecny stan zapalny powoduje złą kondycje, brak koncentracji, "mgłę" słaby kontakt wzrokowy u naszych dzieci.
Na dorocznym spotkaniu American College of Neuropsychopharmacology ogłoszono wyniki badania przeprowadzonego na próbie autystycznych dzieci. Zwrócono uwagę na fakt, iż bardzo wielu rodziców donosi o chwilowej poprawie symptomów po przebytej chorobie z gorączką.
Sugerując się tym, przeprowadzono badania i testy kliniczne pewnych dwóch eksperymentów. Okazuje się, że te nowe formy terapii medycznych mogą mieć wpływ na poprawę funkcjonowania dzieci z autyzmem i są określane mianem światełka w tunelu na przyszłość.
Pierwsza z metod polega na stosowaniu gorących kąpieli w celu sztucznego podniesienia temperatury ciała. Temperatura wody musi wynosić minimum 39 stopni Celcjusza ( 102 F). Kiedy organizm odczytuje gwałtowny wzrost temperatury, odbiera to jako rosnącą gorączkę, a tym samym jako fakt, że ma do czynienia z infekcją. Pobudza to układ immunologiczny do gwałownego mobilizowania się i produkcji przeciwciał, które nie napotykając na swojej drodze w krwioobiegu żadnego nowego wroga, zwracają się w kierunku leczenia stanu zapalnego jaki permanentnie panuje w organiźmie chorego na autyzm.
Drugą metodą, bardziej już kontrowersyjną, dlatego stosowaną wyłącznie u osób dorosłych, jest podawanie przez 12 tygodni choremu jaj Trichurius Suis Ova, sa to jaja nicienia włosogłówki, jednak jej formy zmodyfikowanej, która nie może zaszkodzić człowiekowi ani też rozmnożyć się w nim. Ich obecność w jelicie jest wyraźnie odbierana przez układ immunologiczny jako atak infekcyjny i powoduje tą sama reakcję organizmu jak była opisana przy podnoszeniu temperatury za pomoca kapieli.
W trakcie badań, tą formą terapii objęto 10 pacjentów z autyzmem, wysokofunkcjonujące osoby, mogące się porozumiewać i opisywać swoje odczucia i spostrzeżenia. Podawano im 2500 jaj w odstępach dwutygodniowych. Byli oni równiez poddawani 12 tygodniowym okresom placebo, kiedy dostawali tylko puste zamienniki.
Okazało się że w okresie przyjmowania jaj następowało osłabienie niepożądanych zachowań w sferze natręctw i rytualizmów, tak często dokuczliwych w autyźmie.
Leczenie zneutralizowanymi jajami pasożytów nie jest tu nowością. Takie próby były już podejmowane przy leczeniu innych chorób autoimmunologicznych, choćby takich jak choroba Krohna.
Oczywiscie jest to dopiero początek drogi dla badań nad tym zagadnieniem, planowane są testy na szerszą skalę i szeroko zakrojone badania w tym temacie. Sprawa jest wyraźnie obiecująca.
Tak więc dzięki Tobie Danusiu postanowiliśmy poddać Kacperka próbie z kąpielami.
Leży codziennie wieczorem w gorącej wodzie przez minimum 20 minut, skóra robi się lekko czerwona, a w łazience jest gorąco. Na początku się buntował, ale teraz jest przyzwyczajony. Terapię będziemy stosowali do maja, tak żeby było pełne 12 tygodni.
Przy okazji, jak widzicie, powiem Wam, że czasami zabarwiamy dzieciom wodę barwnikami spożywczymi, maja wtedy mnóstwo uciechy. Nie zapominajcie prosze, że barwniki szkodzą autystycznym dzieciom, szczególnie barwnik czerwony. Dzieci autystyczne, bez względu na to czy są na diecie czy nie, nie powinny nigdy spożywać tego barwnika. Zresztą żadnego barwnika, a czerwonego w szczególności. My pozwalamy sporadycznie na taka kąpiel, Kacper jest pilnowany, aby nie napił się wody i nigdy nie używamy czerwonego.
Rozpoczynając kąpiele zaczęliśmy równocześnie stosować tran i przeleczyliśmy Kacperka pod kątem pasożytów. Nigdy nie miał ich stwierdzonych, ale jako że dotychczas nie był odrobaczany (w Stanach się tego nie stosuje rutynowo u dzieci), a jednocześnie miał kontakt z osobą, która potencjalnie mogła być zakażona, wzięliśmy leki całą rodziną.
Rozpoczęłiśmy też dietę i lecznicze stosowanie kurkumy (o protokole kurkumy napiszę osobnego posta). Można więc powiedzieć że ostatnio stosujemy 5 rodzajów interwencji i ja widzę subtelną różnicę w zachowaniu Kacpra. Wreszcie umie przekręcać klucze w zamkach. Z pewnością ma więcej energii i chęci do łobuzowania, jest bardziej zainteresowany bajkami. Wcześniej psocił kiedy sobie o tym przypomniał, a teraz wyraźnie czeka na moment kiedy odejdę do jakiegoś pilnego zajęcia i wtedy momentalnie leci łobuzować. Ostatnio zaczął rozumieć, że PCS-y można łączyć w dwa, tworząc najprostsze zdania. Kilka razy zauważyliśmy, że kręci głową na "nie", no i powiedział ostatnio trzy słowa ( mama, czytać, wody).
Wiem, jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale przez ostatnie pięć lub sześć lat nie odezwał się ani jeden raz. Są to jednak małeńkie zmiany, nie na tyle wyraźne, aby można było je przypisywać naszym interwencjom.
Myśle ze kilka lat temu charakteryzowała mnie niecierpliwość. Podawaliśmy suplement, 2-3 miesiące nic się nie dzieje- więc wniosek, że nie działa. Na roślinach nauczyłam się właściwego podejścia.
Wystarczy przeciez przyjrzeć się podupadłej roślinie, jak wielką pracę trzeba włożyć żeby ją odratować. Nad jednym storczykiem pracuję już ponad rok. Babcia chciała go wyrzucić , był kompletną ruiną, przegniły, gdzieś tam sterczał 1 cm resztki zdrowego korzonka. Minął rok, kwiatek dalej wygląda kiepsko, ale żyje. I widać że ma się lepiej. Jest moim polem do eksperymentowania z myślą o Kacprze.
Mam wrażenie że w Polsce mamy zamkniętą drogę do szeregu interwencji biomedycznych. Jest lekarz DAN! pani Cubała Kucharska w Piasecznie, ale koszty tego leczenia , suplementów, wysyłania badań zagranicę i sprowadzania całej masy potrzebnych rzeczy ze Stanów nas tutaj przerastają.
Tam wszystko to było dostępne finansowo, potrafiliśmy zarobić na każda formę leczenia jakiej chcieliśmy się podjąć.
Mam jednak wrażenie, że w Polsce Kacper ma lepszej jakości jedzenie oraz że szkoła, do której chodzi bardziej angażuje się niż ta amerykańska . Wyraźnie pomaga. Widzę chęć współpracy i pomoc ze strony nauczycieli. To jest bardzo pocieszające. Może się ułoży?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz