Malowanie mieliśmy.
Mieszkamy zupełnie nie tak jak bym chciała, byle jak, bo szkoda nam ładować pieniędzy w coś, co za rok zostawiamy raz na zawsze i wracamy do Polski. Życie więc tutaj ograniczamy do najbardziej niezbędnej prowizorki, raz ze względu na leczenie chłopaków, a dwa, że chcemy odłożyć coś więcej na powrót.
Nawet głupie farby były takie jakie znaleźliśmy w piwnicy, a nie takie jakie bym chciała.
Dość mam już takiego życia na walizkach, bez korzeni, zresztą gdyby tak policzyć w ilu mieszkaniach w swoim życiu już mieszkałam to myślę, że do dwudziestki bym dobiła.
Mieliśmy takie plany, że rok, półtora po urodzeniu Kacperka urodzę drugie dziecko i natychmiast wracamy. Można sobie jednak planować, Kacper zachorował, w drugą ciąże jakiś czas nie mogłam zajść. Pewnie przez stres.
Czasem mam takie koszmary senne, ze nigdy nie wrócę. Czuję się tu jak w więzieniu, mam Ameryki serdecznie dość. Kiedyś byłam zakochana w języku angielskim, teraz nawet to mi już przeszło. Przez przymus.
A co u chłopaków? Kacperek dalej płacze, wyje, drze się, nie wiem jak to najtrafniej określić, na maxa po prostu. Założę się, że gdybym teraz zrobiła test ATEC to mielibyśmy pogorszenie, właśnie przez te jego wścieklizny. Nigdy tego wcześniej nie było, a zaczęło się jakiś tydzień po poprzednim teście.
Odstawiam po kolej wszystkie suplementy, wszystkie produkty spożywcze które je i wciąż nie znalazłam przyczyny.
Dotychczas nie dopuszczałam takiej myśli, ale teraz poważnie rozważam wprowadzenie mu środków uspokajających. Na receptę, bo ziółka nie działają. Przykre to bardzo.
Kamilek natomiast jest chory. Kacper wymiotował w zeszłym tygodniu, a teraz przeszło na Gysia (pisałam Wam, że Kamil to Gyś? - ksywkę ma taką). Ulewa mu się, brak apetytu i biegunka już trzeci dzień. Węgiel i probiotyki nie pomagają, dziś przestawiłam go na wyłączne karmienie Pedialyte - płynem elektrolitowym. Jutro trzeba będzie jechać do lekarza jeżeli dalej to potrwa.
Będę teraz też niejako uwięziona w domu, bo Piotrek wziął fuchę na popołudnia i cały tydzień będzie wracać po 22-ej. Do 2-ej mam luzik bo jestem tylko z Gysiem, ale po poludniu zaczyna się wycie i gehenna.
Życzcie mi dużo cierpliwości, bo bardzo mi jej potrzeba.
Mieszkamy zupełnie nie tak jak bym chciała, byle jak, bo szkoda nam ładować pieniędzy w coś, co za rok zostawiamy raz na zawsze i wracamy do Polski. Życie więc tutaj ograniczamy do najbardziej niezbędnej prowizorki, raz ze względu na leczenie chłopaków, a dwa, że chcemy odłożyć coś więcej na powrót.
Nawet głupie farby były takie jakie znaleźliśmy w piwnicy, a nie takie jakie bym chciała.
Dość mam już takiego życia na walizkach, bez korzeni, zresztą gdyby tak policzyć w ilu mieszkaniach w swoim życiu już mieszkałam to myślę, że do dwudziestki bym dobiła.
Mieliśmy takie plany, że rok, półtora po urodzeniu Kacperka urodzę drugie dziecko i natychmiast wracamy. Można sobie jednak planować, Kacper zachorował, w drugą ciąże jakiś czas nie mogłam zajść. Pewnie przez stres.
Czasem mam takie koszmary senne, ze nigdy nie wrócę. Czuję się tu jak w więzieniu, mam Ameryki serdecznie dość. Kiedyś byłam zakochana w języku angielskim, teraz nawet to mi już przeszło. Przez przymus.
A co u chłopaków? Kacperek dalej płacze, wyje, drze się, nie wiem jak to najtrafniej określić, na maxa po prostu. Założę się, że gdybym teraz zrobiła test ATEC to mielibyśmy pogorszenie, właśnie przez te jego wścieklizny. Nigdy tego wcześniej nie było, a zaczęło się jakiś tydzień po poprzednim teście.
Odstawiam po kolej wszystkie suplementy, wszystkie produkty spożywcze które je i wciąż nie znalazłam przyczyny.
Dotychczas nie dopuszczałam takiej myśli, ale teraz poważnie rozważam wprowadzenie mu środków uspokajających. Na receptę, bo ziółka nie działają. Przykre to bardzo.
Kamilek natomiast jest chory. Kacper wymiotował w zeszłym tygodniu, a teraz przeszło na Gysia (pisałam Wam, że Kamil to Gyś? - ksywkę ma taką). Ulewa mu się, brak apetytu i biegunka już trzeci dzień. Węgiel i probiotyki nie pomagają, dziś przestawiłam go na wyłączne karmienie Pedialyte - płynem elektrolitowym. Jutro trzeba będzie jechać do lekarza jeżeli dalej to potrwa.
Będę teraz też niejako uwięziona w domu, bo Piotrek wziął fuchę na popołudnia i cały tydzień będzie wracać po 22-ej. Do 2-ej mam luzik bo jestem tylko z Gysiem, ale po poludniu zaczyna się wycie i gehenna.
Życzcie mi dużo cierpliwości, bo bardzo mi jej potrzeba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz