Mamy znajomego takiego pana, amerykanina, który zawsze siedzi za nami w ławce, w kościele. Ma już po 70tce, a wygląda na 60, zawsze uśmiech na twarzy, pełnia energii, dobra forma, zdrowy styl zycia, nawet siłownia.
Dawno juz przyuważył Kacperka, dużo mu sie przyglądał, bardzo polubił. Odkąd dowiedział się o jego chorobie stara się pomóc nam na wszelkie sposoby.
A to przyniesie Kacprowi bajkę na dvd, lub witaminy, ciągle daje nam telefony lub kontakty do osób, które coś mogą wiedzieć, coś pomóc. Teraz jest na emeryturze, ale kiedy był czynny zawodowo pracował dla telewizji (nie pamiętam juz której). W każdym razie jest bliskim przyjacielem niejakiego Garrego Nulla, człowieka którego zna chyba cała Ameryka, zajmującego się promowaniem zdrowego stylu życia.
Gorąco nas namawiał na telefon do niego. Żeby zadzwonić, bo on nam pomoże. Pokieruje. Hmm...pokieruje...
Ok. Może się czegoś dowiem. Zadzwoniliśmy. Rozmawiały z nami różne osoby, asystenci, przełączano nas od jednej do drugiej. Po drugiej stronie druta starali się być pomocni, sugerowali różne terapie, które już przerabialiśmy, proponowali dietę, występ w programie, który ma być nagrywany za jakieś pół roku. Jedno, drugie, trzecie, piąte - wszystko znamy. W końcu padło nazwisko Tamara Mariea.
Tamara Mariea to biochemik, która pomaga dzieciom autystycznym w przypadkach kiedy lekarze DAN rozkładają juz ręce. Wrzuciłam jej nazwisko w google i poczytałam sobie trochę.
Pani promuje teorię, która głosi, że epidemię autyzmu wywołują telefony komórkowe i ogólnie technologia bezprzewodowa, w jednym miejscu przeczytałam nawet, że nadmierne oglądanie telewizji.
Odseparowuje ona dzieci od tych elektroprądów czy jak to się tam nazywa. Wiesza im na szyjach jakies specjalne naszyjniki, które pomagają wyciągnąć z organizmu te jakieś fale. Dzieci poprawiają się natychmiastowo. W przeciągu tygodnia zaczynaja mówić itp. To tak bardzo w skrócie.
Ktoś ze świeżo zdiagnozowanym dzieckiem gdyby wszedł na jej stronę byłby pełen nadziei. Jednak Ci którzy już z niejednego pieca autystycznych terapii chleb jadali, wiedzą, że równie dobrze to mogą być tylko kolejne wielkie pieniądze wydane na coś co jednym pomoże, a innym nie. No nic. Kto chce niech jedzie do Tennessee, proszę bardzo macie jej stronę.
Dla nas to też będzie jakaś alternatywa jeżeli nic innego juz nie pomoże.
Do czego jednak zmierzam...
Autyzm jest wyjątkowo francowatą chorobą, poza oczywistymi względami dochodzi jeszcze jeden. Otóż nikt nie wie skąd się choroba bierze. Wyszukują więc różne teorie i rodzice, w dobrej wierze, aby pomóc swym dzieciom, narzucają im całą masę ograniczeń, zresztą nie tylko im, ale całej rodzinie. Złapałam doły po tej lekturze i wyłączyłam wieczorem telewizję, powiedziałam Piotrkowi, aby nie rozmawiał przy dzieciach przez komórkę itp.
Siedzieliśmy, póki Kacper nie zasnął, przy przygaszonym świetle, słuchając polskiej stacji radiowej, pijąc wino. Było spokojnie, telewizor nie chodził. Rozmawialiśmy. Tak nietypowo, całkiem fajnie w zasadzie, ale nie na długo.
Człowiek narzuca sobie jakieś diety, męczy się, kombinuje co ugotować, nie powinien włączać telewizji przy dzieciach, nie powinien rozmawiać przez komórkę przy nich, nie powinien to, nie powinien tamto...mam wymieniać?
Wy którzy macie chore na autyzm dzieci, doskonale wiecie o czym piszę, ile jeszcze dodatkowych ograniczeń stawia nam życie...
I w imię czego? W nadziei, że to pomoże, że może coś odmieni?
Nie martwcie się, wrażeń nam nie zabraknie. Za chwilę wymyślą kolejną teorię na temat tego co wywołuje autyzm i narzucą nam kolejne ograniczenia.
Ech, może przestanę pisać, bo jakieś doły złapałam i jeszcze Wam humor zepsuję.
Ok. Zmykam.
Wybaczcie.
Nie wiem jak z technologią bezprzewodową, ale TV jest u mnie na czarnej liście.
OdpowiedzUsuńW rodzinie jest dziecko, które spędziło całe dzieciństwo przed odbiornikiem (ma zaburzenia autyzmopodobne, w sumie nawet nie wiem co dokładnie).
Mój syn w wieku 2 lat też domagał się tv włączonego 24h na dobę. Przy czym oględał wpadając w rodzaj transu czy letargu, nic innego go nie interesowało (tamto dziecko identycznie się zachowywało, ale że oglądał mimo wszystko, zachowanie było coraz gorsze).
W pewnym momencie miałam dość i wywaliłam tv z domu. Poprawa zachowania była bardzo szybko widzoczna. Przez rok (!) nie oglądał nic, teraz bajki wybrane na komputerze - tv dalej nie mamy. W ciągu roku zmienił sie nie do poznania.
Oczywiście może (a nawet z pewnością) inne działania pomogły a nie tylko wywalenie tv, ale z pewnościa to też nie zaszkodziło ;-)
Nie wiem co jest przyczyną a co skutkiem - oglądają w taki obsesyjny sposób bo mają zaburzenia, czy mają zaburzenia bo oglądają ;-)
Pzdr
Kasia_de
Też się zastanawiałam nad tą przyczyną i skutkiem. Tez widze zależność. Kacperek mógłby oglądać TV 24 h/dobę i wszczyna awantury z histerią, jak mu odmawiamy.
OdpowiedzUsuńDziś niestety odpuściłam, bo nie poszedł do szkoły i wymiotuje co 10 minut, ale jak tylko wyzdrowieje, biorę się za to ostro.
Dzięki Kasiu, że zwróciłaś na to uwagę.
Biedaczek, wymiotuje, pewnie cos zjadl zakazanego?
OdpowiedzUsuńMOja juz prawie zrezygnowala z jedzenia.Nie chce jesc nic, chyba mi protest glodowy uzadza.Matka albo dasz paste albo ja nic jesc nie bede. NAwet mleko orzechowe dzis zrobilam , bo mysle ze juz moze przejsc do pierwszego etapu , ale ona nic, caly wieczor sie buntuje, juz energi nie ma, nic nie chce jesc.Dobrze ze przynajmniej wode pije bo by sie odwodnila.
Co do TV zgadzam sie ze cos w tym jest ale to pozwala przynajmniej mi isc do lazienki bo inaczej mi nie da wiec... oglada. A pozatym widze ze odpowiada na zapytania bohaterow bajek na pytania, odpowiada " taa" lub " to" wiec chyba rozumie i ze zrozumieniem oglada.