czwartek, 10 kwietnia 2008

Takie tam dzisiejsze...

Ta choroba jest jak huśtawka. Często, tak jak właśnie teraz, nie wiem jak interpretować fakty. Zastanawiam się czy to tylko ułuda, że coś się poprawia.

Nabieram wiatru w żagle, dostaję euforii kiedy widzę coś nowego, coś pozytywnego, a potem kiedy zdarza się dzień taki jak ten, tracę znowu nadzieję i podejrzewam, że to wszystko tylko złudzenie, a z Kacperkiem było, jest i będzie źle.

Dzisiaj miał taki dzień, że wszystko było na nie. Przyjechaliśmy po niego do szkoły, chcieliśmy w ramach niespodzianki go odebrać (zazwyczaj wraca autobusem szkolnym). Piotrek poszedl po niego na góre, a ja z Kamilkiem zostałam czekać w samochodzie. Zobaczyłam ich gdy wyszli z budynku, Kacperek się cieszył, biegł z uśmiechem na buzi, podskakiwał. Kiedy dotarli do parkingu, rozłożyłam ręce i zawołałam go. Zero reakcji, totalna olewka. Wyraźnie mnie zlekceważył i zostal przy Piotrku.

Takie zachowanie widze już od paru dni, nawet wczoraj mieliśmy rozmowę, że to ja jestem ta niedobra mama, od dyscypliny i obowiązków, a Piotrek jest fajnym tatusiem od wygłupów i bajek. Podejrzewam, że to dlatego tatuś jest na tapecie, a mama w odstawce. Miałam do Piotrka żal , że toleruje złe zachowanie dzieci i nie reaguje na nie z czystej wygody.

No nic, tak to zazwyczaj bywa w każdej pewnie rodzinie. Normalka.

Ciekawe jest jednak to, że Kacperek zaczął mieć preferencje, wybierać rodzica. Tego wcześniej nie było.

Pewnie, że to mało przyjemne, że akurat ja jestem odbierana jako ta niedobra, ale jednak musimy się cieszyć, że nie jest mu to zupełnie obojętne jak dotychczas.

Zaczęłam jednak pisać, że miał dzisiaj gorszy dzień. Najpierw ta olewka na parkingu szkolnym, nie ukrywam, że troszkę popsuła mi humor. Kiedy przyszliśmy do domu natychmiast zażądał bajki.

Włączylam mu jego ulubionego Thomasa (vel Tomka). Dvd było brudne, więc płyta zaczęła przerywać. Najpierw usłyszałam delikatne protesty, a za moment ryk i wycie. Nie zareagowałam.

U nas normalne jest to, że tego typu zachowanie trwa około 2 minut, poczym Kacper sam się uspokaja i jest ok. Ale nie dzisiaj. Nie dzisiaj.

Wrzask przybierał na sile. Jako że było już dość późno postanowiłam przerwać nieszczęsną bajkę, wykąpać go, przebrać w nową piżamkę na poprawienie humoru (dostał dzisiaj piżamkę ze swoim ulubieńcem - popatrzcie):


Siłą zaciągnęłam do łazienki, siłą rozebrałam. Cały czas się wyrywał. Ufff... to się u nas naprawdę nieczęsto zdarza... nie przywykłam.

Podczas krótkiej kąpieli ciągle nie współpracował, wyrywał się i tak nieszczęśliwie się poślizgnął w wannie, że z buzi zaczęła się lać krew. Nie wiem czy przygryzł sobie wargę, czy uderzył o brzeg wanny, to stało sie bardzo szybko. Niełatwa to była kapiel.

Nie wiem co będzie gdy zamiast 20 kilo bedzie ważył trzy razy tyle. Nie zapowiada się różowo...

Wreszcie kiedy ubrałam mu ową śliczna piżamkę, złość z niego zeszła i uśmiechnął się. Trochę to cudo kosztowało, ale wiedzieliśmy, że się ucieszy. Tak rzadko można mu czymś sprawić radość.

Wieczorem urządził jeszcze jedną dantejską scenę, ale mój nieoceniony mężulo szybko temu zaradził. Nie do końca popieram takie praktyki, bo on uspokaja go metodami ustępowania mu, ja jestem bardziej twarda i uważam, że powinniśmy stosować zasady wychowawcze takie same jakbyśmy to robili mając zdrowe dziecko. No, może prawie takie same, bo do końca identyczne nie moga być.

Wieczór, wreszcie chwila spokoju.

Piotrek wyszedł na noc do pracy, chłopcy śpią, a ja zmykam kłaść sobie kolor na włosy.

Dobranoc:)

Jutro będzie lepszy dzień:)

2 komentarze:

  1. Podczytuję CIę od jakiegoś czasu, czytam i podziwiam. Serce mi ściska Wasz ból, ale też rośnie jak widzę takie zdjęcie jak to.
    Kacper jest ślicznym chłopcem ! Tak spokojnie śpi, wygląda bosko...a tak dużo przeszedł !!!

    Jestem z Wami w myślach, trzymam kciuki za Waszą walkę i za jej zwycięstwo! Wierzę, że TWój wysiłek przyniesie rezultaty...już przynosi !!!
    Jakby co, cokolwiek, małe czy duże to jestem...!

    Pozdrawiam wszystkich czworo :)
    Kasia - Kalcz

    OdpowiedzUsuń
  2. Co mogę napisać? :))

    Cieszę się, dziękuję Kasiu, że jesteś:)
    Ucałuj Janka i drugiego maluszka, nie pamiętam imienia niestety.

    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń