środa, 23 kwietnia 2008

Takie tam

Zdobyłam przepis na bardzo dobry pudding marchewkowy i to w dodatku spełniający wymogi etapu 1, na upartego nawet intro, tylko nie wiem co z tymi przyprawami. Co do testowania przypraw zdania są podzielone. Przy dużej wrażliwości zaleca się testowanie ich na tolerancję, tak jak każdego pokarmu, w pozostałych przypadkach, szczególnie w dalszych etapach diety kiedy jesteśmy już trochę podleczeni, nie ma takiej koneiczności.


PUDDING MARCHEWKOWY (etap 1 )

2 duże marchewki gotowane przez 4 godziny (mogą być z rosołu)
3 jajka
1/3 szkl miodu
1 łyżeczka cynamonu
szczypta gałki muszkatułowej
2 łyżki ghee, oliwy z oliwek lub oleju kokosowego

Wszystko zmiksować na gładko. Przełożyć do brytfanny. Piec na 170 st C przez 30-35 minut, aż nóż wsadzony w środek wyjdzie czysty. Po wystygnięciu przechowywać w lodówce.




Dzisiaj udało się nam dotrzeć do owego terapeuty. Piotrek rozmawiał z nim kilka minut i ten obiecał nam pomóc , dowiedzieć się o szczegóły, jak zorganizować wyjazd, namierzyć mamę owej dziewczynki. Ma dzwonić do nas dzisiaj wieczorem. Nie mogę się doczekać. Mam nadzieję, że zadzwoni. Może gdy wrzucę ten post na bloga to już coś będziemy wiedziec więcej.

Terapeuta potwierdził, że dziewczynka jest całkowicie uzdrowiona, że miała klasyczny autyzm, zupełnie nie mówiła. Słyszeć taką informację już od drugiej osoby, to coraz większa nadzieja. Oby tylko udało nam się porozmawiać bezpośrednio z tą kobietą. Chciałabym usłyszeć wszystkie szczegóły.

Widziałam na internecie ogłoszenia, że organizowane są tam wycieczki zbiorowe, z opieką tłumacza, zakwaterowaniem i wyżywieniem na 14 dni, koszt $1595 plus koszty przelotu. Na warunki amerykańskie to nie są ogromne pieniądze, szczególnie jeżeli w grę wchodzi taka nadzieja. Owszem to kopnie nas po kieszeni, ale mam nie próbować?

Spokojnie. Zanim jednak podejmiemy ostateczną decyzję, musimy porozmawiać z mamą tej dziewczynki, zapytać co ona radzi. Chcę też wiedzieć jaki jest jej stan po roku od tamtych wydarzeń. Jak tylko zdobędziemy numer do niej natychmiast dzwonimy i oczywiście zdam Wam relację. Powiedzcie sami, czy jeżeliby potwierdziło się, że jej się udało, jeżeli również udałoby się nam, to czy nie zdobylibyście pieniędzy i nie udali się w tą podróż?

Może niepotrzebnie się napaliłam, ale nawet w nocy śni mi się ten wyjazd. Ja bym i tak nigdzie nie pojechała, bo nie mamy zamiaru poniewierać ze sobą Kamilka, pojechałby sam Piotrek z Kacperkiem.
Ach...rozmarzyłam się. Ale jak mam się nie rozmarzyć jeśli to samo słyszę już od dwóch osób.
Znalazłam taki filmik. Obejrzyjcie sobie.

Natomiast dla osób zainteresowanych podaję samo źródło. Stronę autorską z najbardziej wiarygodnymi informacjami i wskazówkami jak zorganizować wyjazd.

Kacperek w dalszym ciągu płacze codziennie po kilka godzin. To jest coś nowego, trwa już około dwóch tygodni i bardzo mi się nie podoba. Ma płacz na końcu nosa, a jak zacznie to nie potrafi się uspokoić przez minimum godzinę. Ach, nie mam pojęcia skąd się to mogło wziąć. Zdarza się to kilka razy dziennie, także łącznie płaczu jest około pięciu godzin. Nie ma sposobu by to skrócić, powstrzymać, trzeba po prostu przeczekać. A uszy puchną. Dzisiaj cały dzień byłam nerwowa właśnie przez ten zawodzący płacz. Wzięłam Kacperka samego na spacer, by trochę odciążyć Piotrka. Nie było nas godzinę, cały czas idąc ze mną po drodze płakał.

Jak ja nie cierpię tych ludzkich komentarzy. Niektóre złośliwe w stylu, że nie umiem wychować dziecka, że rozpieszczone, inne niby z podtekstem życzliwym, ale tak samo w gruncie rzeczy denerwujące. Dlaczego Ci ludzie nie potrafią zostawić nas w spokoju? Niech każdy zajmie się swoimi problemami, to łatwiej będzie się nam żyło.



2 komentarze:

  1. Agnieszko mam pytanie, jakis pewnych producentów kupujesz przyprawy? Pozdrawiam Magda

    OdpowiedzUsuń
  2. Magda jak sie trafi. Czytam zawsze czy ma jakies niepożądane dodatki i wybieram takie bez, choć jak twierdzi T. to wszystkie przyprawy coś mają. Staram się robić w domu te które się da. Kupiłam suszarkę do grzybów , suszę np cebulę w plastrach, czosnek warzywa na vegete, papryke tez mozna, a potem mielę w młynku do kawy. Pieprz kupuje w kulkach. Czesto uzywam moździerza. Zioła kupuje w doniczkach, obrywam liście suszę na ściereczce i tez do młynka. Zawsze robię duże porcje danej przyprawy i mam na pół roku zapas. Na takie coś rezerwuję sobie dzien luźniejszy kiedy nie mam gonitwy. Podobnie robię z ketchupem, gotuję wielki garnek, potem do małych słoiczków i do zamrażarki. Na rok spokój. Nie z każdą przyprawą tak się da wiec te co się nie da to po prostu biorę najlepsze co mogę znależc wg opisu na opakowaniu.

    OdpowiedzUsuń