In 1978 I established The Casa de Dom Ignacio upon this blessed land of Abadiania, the sacred ground where God placed me to fulfill my mission. I do not heal anyone. The one who heals is God, who in His infinite goodness allows the Entities to use me as a tool, providing healing and consolation to my brothers and sisters. I am truly only an instrument in His Divine hands.
Having been a gem miner I have learned that in order for a precious stone to show its true beauty, it must first suffer the process of refinement, likewise, each child, a rare diamond of creation, must be polished in order to realize their superior destination.
Great suffering is generated as a consequence of the world going through great transformation. In the midst of this the ability to sustain our lives and strengths must resides in our trust in the Supreme Being who is God.
Finally, I leave you with the words of Christ in the Gospel of John (Ch. 15V. 12);
"This is my commandment: Love one another as I have loved you"
Joao Teixeira de Faria (Jan od Boga)
***
Jestem. Żyję. Mamy się dobrze.
Przepraszam, wiem, że czekaliście na wieści, ale miałam 8-dniowy zakaz oglądania telewizji, pracy przy komputerze, czytania i pisania, który obowiązywał mnie po duchowej operacji jaką wykonał na mnie Jan od Boga.
Zupełnie nie wiem jak to wszystko ubrać w słowa. Cokolwiek napiszę, to nie będzie to brzmiało tak, aby mi się podobało.
Przeżyliśmy coś niepowtarzalnego. Jedynego w swoim rodzaju. Nie ma sensu, abym opisywała Wam krok po kroku, co działo się w trakcie owych czterech dni. Dni które nami wstrząsnęły, wywróciły dotychczasowe myślenie i dały nadzieję.
Kacperek wrócił taki sam jak tam pojechał. Nic to.
Natychmiastowe uzdrowienia zdarzają się tam niezwykle rzadko. Ogromna ich większość dzieje się na przestrzeni czasu. Zazwyczaj miesięcy, ale bywa że i kilku lat. Bywa że trzeba do Brazylii udać się wielokrotnie.
Jan od Boga powiedział nam, że
musimy przywieźć tam Kacperka. Pojedziemy w przyszłym roku, wcześniej nie zdążymy pozamykać tu naszych wszystkich spraw - nie ma żadnych szans.
Plan jest taki, że nie wracamy do Polski. Jedziemy do Brazylii i będziemy przebywać w Abadiania tak dugo, aż Kacperek wyzdrowieje. Mamy obietnicę. Nie mamy żadnych wątpliwości co do słuszności tej decyzji, bo widzieliśmy i przeżyliśmy takie rzeczy, które wymagają myślenia out of the box, jak to ładnie wyraziła jedna z prowadzących imprezę osób.
Spotkaliśmy uzdrowionych ludzi, rozmawialiśmy z takimi, którzy mają w rodzinach uzdrowione przez JOB osoby. Słuchaliśmy wielu opowieści. Cztery dni minęły na medytacji i modlitwie.
Kacper był poddany dwóm duchowym operacjom, ja jednej. Byliśmy też wystawieni na działanie silnej energii w Current Room. Dwukrotnie otrzymaliśmy nakaz przyjazdu do Brazylii. Dostaliśmy też zapewnienie, że Kamilek zostanie uleczony z choroby jelit. Trzeba czekać.
Czekajcie jednak spokojnie. Obiecuję, że poznacie koniec tej historii jakkolwiek się potoczy.
Wiele spraw pominęłam w tym opisie. Nie chcę sprawiać wrażenia sensacji czy czegoś w tym rodzaju. Gdyby ktoś z Was potrzebował bliższych wskazówek ze względu na chorobę bliskiej osoby, piszcie na maila.
Czyta mnie między innymi Kasia, która również była na tym spotkaniu. Jeślibyś miała ochotę Kasiu podzielić się swoimi wrażeniami napisz proszę komentarz. Napewno wzbogaci to co ja napisałam.
Sporadycznie zagląda tu też moja kochana Moniczka. Byłaś tam z nami. Napiszesz coś w komentarzach?
Jestem z powrotem.
Mamy swoje światełko w tunelu:)
Na koniec dodaję jeszcze
link do zdjęć z identycznej imprezy, która odbyła się w tym samym miejscu rok wcześniej. Tym razem było identycznie, z wyjątkiem pogody - tonęliśmy w błocie i często mżało. Było chłodno.