czwartek, 26 lutego 2009

Takie tam duperele


Minęło około dwa tygodnie i dalej nie widać niczego niepokojącego. Kacper zachowuje się naprawdę dobrze, zarówno pod względem trawienia jak i choroby. Dzień jego urodzin był jakiś wyjątkowo ciężki, na codzień nie jest z nim tak źle.

Dzisiaj nawet zaryzykowałabym użyć stwierdzenia, że zachowywał się jak zdrowe dziecko, które tylko nie mówi i jest niesprawne manualnie. Rozumienie świetne, zachowanie normalne (no może wyłączając troszkę stimmingów - ciągle nie moge się przyzwyczaić, że w Polsce nazywa się to stymulacje).

Wciąż jestem Wam winna ostatni etap diety, nie zapomniałam, jakoś nie moge się zebrać. Nic mi nie wiadomo o tym, aby ktokolwiek z Was zbliżał się już do tego etapu. Mam czas. Nie będziecie czekać długo. Obiecuję.

W temacie Brazylii też nie próżnujemy. Mogłoby sie wydawać, że temat ucichł, że się zniechęciłam. Nie. Do pewnego stopnia obowiązuje mnie tajemnica w tej sprawie. O pewnych rzeczach nie mogę więc tu pisać, ale dzieją się, dzieją.
Jedyne o czym mogę wspomnieć to to, że dostaliśmy kolejne wezwanie aby przywieźć tam Kacperka. Ten czas się zbliża. Nie oczekuję już natychmiastowego uzdrowienia, ale takiego stopniowego w czasie. He, moja mama twierdzi nawet, że to cud JoB że jelita Kacperka tak świetnie radzą sobie bez diety. Hmm...Nie wiem. Nie wiem... Być może.

Jesteśmy teraz na etapie wybierania mu szkoły tzw Kindergarten (zerówka) do której wg amerykańskiego prawa ma pójść obowiązkowo od września. Objeżdżam wszelkie szkoły specjalne w naszym rejonie, widziałam już kilkanaście, wciąż nie jestem jednak zdecydowana.
W związku z tym, że jesienią planujemy powrót, specjalnie nie zależy mi na tym czy będzie to super szkoła, bo Kacper pochodzi do niej jedynie przez miesiąc lub dwa. Szukam takiej, w której będzie się dobrze czuł. Czystej, z sympatyczną kadrą, z szeroką gamą terapii.

Zapomniałam jeszcze wspomnieć o tym, że terapeutka, która niedawno zaczęła przychodzić do Kacperka do domu, zrezygnowała. Byłam dla niej naprawdę miła, ale kiedy mi to powiedziała wkurzyłam się. Zależało mi na niej, bo była pracowita i dzieciaki ją polubiły. Po prostu przyszła i powiedziała, że ma za dużo dzieci tygodniowo i rezygnuje. Odpowiedziałam, że jakoś jej to nie przeszkadzało gdy brała sprawę Kacperka miesiąc temu i powiedziałam że jestem rozczarowana. Następnego dnia zadzwoniłam do agencjii , która ją zatrudnia i złożyłam oficjalna skargę argumentując , że moje chore dziecko ma problem z akceptowaniem osób, ją zdążył już polubić, że nie powinno się podejmować zadania jeśli się nie jest na to przygotowanym. Oczywiście przeprosili i znaleźli mi już nowa terapeutkę. Jacklyn ma zacząć od pierwszego marca. Zobaczymy, co ta z kolej pokaże...wrr...
Ja już piszę w takim negatywnym tonie, wiem, ale wierzcie mi - przerobiłam już łącznie około 30 terapeutów i doskonale zdaję sobie sprawę jak trudno znaleźć kogoś porządnego. Większość szuka takich domów, w których nie ma rodziców tylko opiekunka, aby się za bardzo nie narobić i przebąblować tą godzinę z dzieckiem. Przerabiałam już różne rzeczy, jedna z nich zasnęła na kanapie, inna oglądała sobie telewizję. Bardziej obleśne opisy pominę milczeniem. To wszystko było na początku, kiedy byłam jeszcze nieśmiała i bałam się zwrócić im uwagę. Potem przeistoczyłam się w jędzę i wyrzucałam jednego po drugim, jeśli tylko widziałam że nie traktują Kacperka tak jak powinni.
Jeżeli dajesz sobie wejść na głowę to wchodzą natychmiast.


2 komentarze:

  1. Szkoda, że rehabilitantka zachowała się w taki sposób. Jak słusznie zauważyłaś mogła od początku nie podejmować sie - wówczas było by wszystko jasne. Na pewno trudno Kacperkowi przyjmować wciaz zmieniających sie rehabilitantów.
    Mam nadzieję, ze ta ostatnia zostanie az do Waszego wyjazdu.
    ika

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe własnie niedługo opiszę jak wyglada sprawa z następną...

    OdpowiedzUsuń