czwartek, 26 czerwca 2014

Idziemy do przodu:)

Zobaczcie ciekawostkę. Ci z Was, którzy znają Kacperka osobiście będą wiedzieć o czym piszę. 

W szkole, czy przy pracy stolikowej w domu, Kacper nie potrafi ułożyć żadnych ciągów typu ABABABA lub też ZIELONY CZERWONY ZIELONY CZERWONY lub KOŁO KWADRAT KOŁO KWADRAT nie wspominając już o jakiejś bardziej skomplikowanej kombinacji. No, a tutaj proszę bardzo! Wystarczy rzeczywiste zainteresowanie zajęciem, brak presji i mamy takie efekty:



Ostatnio coraz bardziej przekonuję się do Son Rise Program vel metoda opcji Kaufmanów. Od mniej więcej dwóch tygodni stosujemy większość z ich zasad w domu i już widać zdecydowanie lepsze porozumienie między nami, a Kacperkiem. 
Dodatkowo okazuje się, że to co dotychczas stanowiło dla nas problem nie do rozwiązania, da się obrócić poprzez zabawę w coś, co nie tylko nie jest już uciążliwe dla nas, ale też staje się radością dla niego. 
Byłam w weekend na szkoleniu "Zabawa inspirująca rozwój" prowadzonym przez Pana Adriana Borowika (znajdziecie go na FB jako "Autyzm: warsztaty Adrian Borowik" lub też poprzez fundację "Być bliżej siebie"). Warto skorzystać, jeżeli to szkolenie będzie się odbywać w Waszej okolicy. Mi niesamowicie otwarło oczy na nowe możliwości rozwoju Kacperka  i teraz patrzę na przyszłość dużo pozytywniej. Dodatkowo wspieramy się tą oto książką (klik!). Jeżeli znacie angielski wystarczająco dobrze, aby czytać i macie możliwość załatwienia tej ksiązki z USA (póki co jedyne żródło) to bardzo, bardzo polecam. Jeżeli zaś nie, to słyszałam, że wspomniana wyżej fundacja już pracuje nad przetłumaczeniem jej na język polski, ale konkretów na razie żadnych nie ma. 
Czy nikt nie skorzystał z możliwości terapii u Pani Radomskiej? Mam nadzieję, że udało mi się komuś pomóc?

wtorek, 24 czerwca 2014

Therapeutic Listening

W zeszłym tygodniu Kacperek rozpoczął terapię dźwiękiem. Skorzystaliśmy z uprzejmości Pani Renaty Radomskiej założycielki fundacji "Autyzm Bez Łez". Kacper dostał do domu specjalistyczne słuchawki wraz z wymiennymi płytami do słuchania. Terapia potrwa do połowy października, a płyty będą wymieniane co dwa tygodnie. Piszę o tym do Was również dlatego, że Pani Renata ma wciąż kilka wolnych miejsc na jesień, a terapia jest nieodpłatna. Jeżeli ktoś z Was jest zainteresowany taką terapią dla własnego dziecka, to proszę kontaktować się  w tej sprawie w fundacji (klik!). Zostało tylko kilka wolnych miejsc, liczy się kolejność zgłoszeń. 


Oto co można przeczytać na stronie PSTIS (klik!) polskiego stowarzyszenia terapeutów integracji sensorycznej:

"Terapeutyczne Słuchanie (Therapeutic ListeningTM )

Integralna częścią tej formy terapii (autorstwa Sheili Frick -terapeutki zajęciowej) również jest słuchanie elektronicznie przetworzonych nagrań z płyt kompaktowych ale sprzęt,z którego się korzysta nie jest stacjonarny i może być używany w różnych warunkach –w domu czy w szkole.Kolejną innowacja w porównaniu z innymi metodami jest połączenie terapeutycznego słuchania (najczęściej codziennego)z terapią integracji sensoryczej- z naciskiem na stymulację przedsionkową oraz strategie ruchowo-posturalne.W rezultacie uzyskuje się wzajemne wzmacnianie się efektów obu modalności terapetycznych .Zwykle w krótszym czasie osiąga się cele terapeutyczne dotyczące modulacji danych sensorycznych, równowagi i percepcji ruchu,wzrasta celowa eksploracja otoczenia , poczucie kompetencji fizycznych,chęć podejmowania zadań angażujących planowanie ruchowe i sekwencyjność, poprawiają się umiejętności społeczne i zdolności językowe.

Realizacja programu Terapeutycznego Słuchania ,bez względu na to czy ma miejsce w domu,szkole czy klinice monitorowana jest przez przeszkolonego terapeutę.Typowy program,induwidualnie dobierany, prowadzony jest przez dwa do sześciu miesięcy,kiedy to zaczynają być widoczne pożądane zmiany w funkcjonowaniu klientów.W wielu przypadkach jest kontynuowany w warunkach domowych jako część dalszej diety sensorycznej,na którą sklada się także procedura „szczotkowania”J.P. Wilbarger ,dostarczanie intensywnej stymulacji peroprioceptywnej,w tym skoki na trampolinie.W programach domowych korzysta się z istniejących już nagrań przeznaczonych do użytku w tzw. terapii otwartej– np.zaczerpniętych z metody SAMONAS,czy płyt EASe,ale autorzy Terapeutycznego Słuchania dopuszczają możliwość poszerzenia tej oferty w miarę rozwoju terapii dźwiękowej. "

Po bliższe informacje kieruję na strony Integrale-terapia.pl  oraz  terapeutycznesłuchanie.pl

niedziela, 22 czerwca 2014

Obsesyjna radość w autyzmie

Chciałabym abyście posłuchali jak chora na autyzm Julia Bascom opisuje swoje doznania radości. Miłej lektury i refleksji życzę:)

" Mam autyzm. Potrafię mówić. Długo mówiłam do samej siebie, zanim byłam w stanie odezwać się do drugiej osoby. Moja integracja sensoryczna to kompletny bałagan. Moje rozumienie języka nie zawsze jest najlepsze i często mam problem z przetwarzaniem sytuacji społecznych. Nie potrafię żyć na własną rękę, pójść na uczelnię czy radzić sobie w związkach z powodzeniem. Mogę wyjaśnić, żałować i nie życzyć sobie wielu faktów na swój temat i na temat mojego autyzmu: kłopotów ze znalezieniem odpowiednich słów, aby wyrazić co naprawdę miałam na myśli, wolniejszego rozumienia sytuacji międzyludzkich, mojej gumowatej mimiki, mojego lęku, dysfunkcji zmysłów, tendencji mojego mózgu, by zawieszać się na samo-destruktywnych działaniach, które kończą się na pogotowiu.

Mogę się skarżyć na to, że jestem skazana na uspołecznianie, edukację i sposób wychowania przeznaczony dla autystów, na czucie się obco, na brak wsparcia, zrozumienia i ciągłą konieczność nauki.

Wiele rzeczy może uczynić mnie  nieszczęśliwą, przy jednoczesnej obojętności otoczenia. Wiele spraw jest trudniejszych.

Jednak niektóre, niektóre rzeczy są dużo prostsze. Bycie autystą oznacza, że czasami czujesz nieprawdopodobne szczęście. Dlatego musisz trzepać rękami. W kólko powtarzać ruchy. Mieć wspaniałe obsesje (moje to Sudoku i Glee - wcale się tego nie wstydzę).

Teraz, być  może, tego  nie rozumiesz. Być może dlatego, że obsesja i stymulacje znaczą dla Ciebie coś innego niż dla mnie. Nie tylko, znaczą dla was coś innego, ale wasza  interpretacja nawet nie zbliża się do tego co ja myślę. To nie tylko to, że siedzę w pokoju, a serce mi wali i wszystko o czym mogę myśleć to Glee. Nie tylko to, że jedyne co chcę robić, to czytać na ten temat, mówić na ten temat i nigdy nie iść spać, bo to oznaczałoby tracenie czasu, gdy mogę go poświęcić na Glee. Tak może trwać przez całe dnie. To nie tylko to, że w głowie ciągle rozwiązuję Sudoku i szukam numerów. W każdej rozmowie dążę do Glee lub liczb, nawet w takiej, kiedy jest mowa o powstrzymaniu zachowań stymulujących, aby zakończyć krzyki i rzucanie przedmiotami.
(to nie jest efekt kojarzenia ani ciśnienia wstydu, ponieważ gdy autysta jest radośnie czymś pobudzony, znajdą się wokół ludzie, którzy będą z tego szydzić i naśmiewać się. Niektórzy z nas biorą to do siebie, starają się odciąć od swoich obsesji i pozwalają szydzącym zabrać sobie tą unikalną, nieprzetłumaczalną radość i obrócić ją w coś brudnego i złego).

Nie o takie rozumienie obsesji chodzi jak to, które osoby neurotypowe mogą zrozumieć i przetworzyć. To o czym ja  mówię, wychodzi dalej, nie jest  uznawane jako "normalne".

Chodzi o to, że doświadczenie tego stanu jest bardzo bogate.  Ma teksturę, jest żywe, składa się z warstw. Emanuje radością. To jak maszyna do przytulania dla mojego mózgu.  Powoduje, że moje serce zaczyna bić szybciej  i moje usta układają się do uśmiechu co parę minut. Czuję jakby szły ze mnie iskry.  Każdy fragment mojego ciała jest totalnie zaangażowany w odczuwanie tej radości i zasilany dzięki tej obsesji. Wszystko wokół staje się oczywiste.

To jest piękne. Jest idealne. 

Dużo trzepię rękami, kiedy myślę o Glee lub kiedy skończę Sudoku. Wydaję z siebie wtedy ciche, śmieszne dźwięki. Kręcę się w kółko. Kiwam się i śmieję. Jestem szczęśliwa. Bycie austystą, dla mnie, oznacza wiele różnych rzeczy, ale jedną z najlepszych rzeczy jest to, że mogę być tak szczęśliwa,  zachwycona rzeczami których nikt inny nie rozumie. Jestem owinięta swoją radością do tego stopnia, że nie tylko nie ma znaczenia, że nikt ze mną jej nie dzieli, ale wręcz może stać się zaraźliwa.

To jest ta część autyzmu, której nigdy  nie mogę wyjaśnić. To część, której nigdy nie chcę stracić. Bez tej części, nie warto byłoby w ogóle mieć autyzmu.

Ludziom neurotypowym żal autystów.  Ja współczuję osobom neurotypowym. Współczuję każdemu, kto nie jest zdolny czuć, że trzepanie rękami może tak bardzo wzmocnić wszystko co odczuwamy i wystrzelić nas prosto w powietrze. Współczuję każdemu, kto nie rozumie jak piękne są wielokrotności siedem, każdemu kto nie dostaje dreszczy na widok cienia kładącego się na planszy gry  rozłożonej  na stole. Żal mi każdego, kto jest tak ograniczony przez to, co jest uznane za dopuszczalne szczęście, że nigdy nie zrozumie,  że bycie autystą oznacza spacerowanie pośród tłumu, milczących, smutnych ludzi i chowanie swojego szczęścia w wielkim ukryciu. Pozwalanie, aby radość ogrzewała mnie, kiedy przebiegam myślą po znanych szlakach  mojej obsesji i rozjaśniała sobą cały dzień.

Przybiera miliony form. Chłopiec wyciszający się, trzepiący rękami, buczący i śmiejący się. Obsesja odpowiednia do wieku  - lub też zupełnie nie pasująca.  Przewracanie palcami przed oczyma, monolog, echolalie. To wszystko, czego autyści powinni się wstydzić i przestać robić? To jest sposób w jaki komunikujemy swoją radość.

Oto co zmieniłabym, gdybym mogła dokonać trzech zmian w sferze tego  jak świat widzi autyzm. Aby świat zrozumiał, że my odczuwamy radość - czasem tak wielką i prywatną, wszechogarniającą, że przyćmiewa wszystko co świat może poczuć.
Aby świat przestał pozbawiać nas naszej radości, przestał chwytać nasze trzepoczące ręce i eliminować zainteresowania "niezgodne z wiekiem ", przestał zawstydzać i wmawiać nam, że nie jesteśmy i nigdy nie możemy być szczęśliwi. Aby nasza radość była ceniona i rozpoznawana jako część naszej niepełnosprawności, prowadzona i wspólna.

Piszę o obsesyjnej radości w autyzmie. Więc jeżeli, jak sądzę, pokuszę się na wyjaśnienie na czym polega inność rozumienia przeze mnie obsesji (i przez to obsesyjnej radości), mogę przywołać stary obraz profesora łapiącego niczego nie spodziewających się przechodniów i zatrzymującego ich do wysłuchania półgodzinnego wykładu. Zbyt często taki obrazek  interpretujemy zniesmaczonymi oczyma niechętnego audytorium. Ja natomiast chciałabym, abyście spojrzeli na tą samą rzecz oczyma wykładowcy, który nie jest tak bardzo zdeterminowany, aby wbijać im do głowy wiedzę, jak oni nie są otwarci na przypływ radości, której chcą się pozbawić.

Dlaczego miałbyś mnie tego pozbawiać?"


niedziela, 15 czerwca 2014

Jeszcze pachnący niedzielny obiad

...czyli SCD sycylijska zupa weselna i pieczeń rzymska SCD w ketchupie, aromatyczna, wilgotna i po prostu pyszna. Zapraszam:


SCD SYCYLIJSKA ZUPA WESELNA ( etap 4)


Zupa przygotowywana jest w dwóch etapach. Najpierw robimy pulpeciki do zupy, a potem resztę. Jest to przepis modyfikowany do SCD z 2008 Barefoot Contessa.

Na noc namoczcie 1 filiżankę soczewicy. Rano przepłuczcie ją dokładnie w czystej wodzie. 

Składniki na pulpety:
80 dkg mielonego kurczaka
1/2 szklanki mielonych migdałów
2 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę
3 łyżki posiekanej natki pietruszki
1/4 szklanki  osobiście drobno startego parmezanu (dieta nie dopuszcza sera tartego komercyjnie)
1/4 szklanki drobno startego innego dozwolonego na diecie sera
3 łyżki jogurtu SCD
1 duże jajko
sól, pieprz


Składniki na zupę:
2 łyżki tłuszczu gęsiego, oliwy z oliwek lub masła klarowanego
2 średnie cebule drobno pokrojone
3 marchewki pokrojone w talarki
2 łodyżki selera naciowego pokrojone drobno
3.5 litra domowego wywaru dobrej jakości (rosół SCD lub np. ja zawsze zachowuję wodę spod gotowania wszystkich mięs i warzyw, mrożę to w słoikach i ilekroć gotuję zupę zawsze znajdę 3 litry zamrożonego wywaru, polecam ten sposób)
1 filiżanka wymoczonej przez noc soczewicy (ja użyłam czerwonej)
1 pęczek koperku drobno pokrojony
1 paczka baby szpinak


Sposób przygotowania:
Rozgrzejcie piekarnik do 160 C. W misce umieśćcie mielonego kurczaka, migdały, czosnek, pietruszkę, sery, jogurt, jajko, 1 łyżeczkę soli i 1 łyżeczkę pieprzu. Wymieszajcie delikatnie widelcem. Formujcie małe kuleczki, wielkości piłeczki do ping ponga, albo lepiej jeszcze  mniejsze (chodzi o to, żeby były na jeden kęs) i ułóżcie je w brytfannie wyłożonej pergaminem. Powinno wyjść około 40 sztuk. Pieczcie pół godziny do lekkiego zrumienienia i odłóżcie na bok. 


W dużym garnku o grubym dnie rozgrzejcie tłuszcz, wrzućcie cebulę, marchew, selera i podsmażcie na średnim ogniu do zmięknięcia, około 5 minut. Dodajcie wywar, zagotujcie, dodajcie soczewicę, gotujcie do jej zmięknięcia około 10 minut. Następnie wrzućcie koperek i pulpety. Po kolejnej minucie wrzućcie cały szpinak. Bardzo szybko się skurczy, potrwa to dosłownie chwilkę i wtedy już możemy podawać zupę. Zróbcie ją, warto. To jest taka zupa, że spokojnie możecie podać ją gdy spodziewacie się eleganckich gości, chcecie zabłysnąć na imprezie. Jest inna niż typowe zupy i bardzo smaczna. 

Na drugie danie mieliśmy SCD pieczeń rzymską w ketchupie z sałatką z sałaty rzymskiej i dodatków w sosie winegret. Podawałam już wcześniej dwie propozycje pieczeni rzymskich, ale ta jest lepsza od poprzednich.

SCD PIECZEŃ RZYMSKA W KETCHUPIE (etap 3)


1 łyżka oliwy z oliwek
3 duże lub 5 średnich cebul (drobno pokrojone)
1 łyżka suszonego tymianku
2 łyżeczki soli
2 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę 
1 łyżeczka pieprzu
1/3 szklanki wywaru spod gotowania mięsa lub warzyw
1 łyżka ketchupu SCD (klik!) + 1/2 szklanki
1.20 kg mielonej osobiście łopatki wieprzowej
1/2 szklanki mielonych migdałów
2 duże jajka


Rozgrzejcie piekarnik do 160 C. Na patelni podsmażcie na oliwie cebulę, tymianek, sól i pieprz do czasu, aż cebula zrobi się przeźroczysta, a nie brązowa. Dodajcie wywar, czosnek i 1 łyżkę ketchupu, wymieszajcie. Odstawcie do przestudzenia. 

W dużej misce połączcie łopatkę, przestudzoną cebulę z patelni, migdały i jajka i delikatnie wymieszajcie widelcem. Nie wyrabiajcie ręką, bo wyjdzie twarda. Przełóżcie na papier do pieczenia w brytfannie i uformujcie regularny kształt. Całość pokryjcie rozsmarowanym ketchupem i pieczcie przez 1 i 1/4 godziny. Smacznego:) 


sobota, 14 czerwca 2014

Propozycja na śniadanie rodzinne

Frittata warzywna to świetne śniadanie, kiedy mamy więcej czasu rano, choćby w weekend. Pokażę Wam taką, jaką mieliśmy dzisiaj rano.



 SCD FRITTATA Z KURKAMI (etap 2)

Porcja na 2 osoby:
6 jajek 
duży pomidor
paczka mrożonych kurek
pół wiązki szparagów
3 łyżki koziego sera SCD (powstałego przed odcieknięcie na gazie jogurtu SCD)
tymianek, sól, pieprz
masło klarowane lub tłuszcz gęsi

Piekarnik rozgrzac do 180 C. Wybrać patelnię, która można wsadzić do piekarnika.
Na patelni roztopiłam tłuszcz, dodałam wciąż zmrożone kurki, umyte i pokrojone w 3 cm kawałki zielone szparagi i pokrojonego w plastry, obranego ze skórki pomidora. To wszystko zaczęło się podsmażać, a przez to, że grzyby były mrożone, to również niejako gotować w wodzie, która wyciekała z grzybów. Jeżeli weźmiecie świeże kurki, to aby zachować drugi etap, trzeba je lekko podlać wodą i tak długo podsmażać, aż woda odparuje.  Po około 8 minutach  wrzuciłam gdzieniegdzie po kawałku sera, zalałam to wszystko rozbełtanymi jajkami z solą, pieprzem i dużą ilością świeżego tymianku. 
Nie mieszając, poczekałam 3-4 minuty, poczym całość wraz z patelnią włożyłam na 20 minut do piekarnika. 


Mniam:)

czwartek, 12 czerwca 2014

Jak podnieść swoją wagę na SCD

Dieta SCD nie jest uboga w kalorie. Czym dalej posuwamy się w diecie, zauważymy wyraźnie, że dużą część naszego jadłospisu stanowią różne orzechy, czy to na początku w postaci masła orzechowego, czy potem już mąki. Powodem, dla którego tak dużą częśc jadłospisu zajmują, jest to, że podczas obróbki zachowują się trochę jak mąka. Można z ich pomocą piec ciasta, chleby, robić spody do pizzy, panierować, używać jako wypełniacza w potrawach. Zastosowań jest bardzo wiele. Dlatego osobie na SCD, przynajmniej teoretycznie,  nie grozi utrata wagi.

Inaczej jednak się dzieje u osób, u których wchłanianie nie przebiega wciąż prawidłowo, u tych którzy mają problem z trawieniem tłuszczu, no i przede wszystkim u tych, którzy dopiero rozpoczynają dietę i ich menu jest bardzo ograniczone.

Chciałabym skupić się na grupie właśnie tych ostatnich osob. Etap pierwszy dopuszcza kilka warzyw i owoców, zabronione są orzechy, możemy jednak spożywać tłuste rosoły, do czego bardzo zachęcam (nie zbierajcie z wierzchu tłuszczu, organizm czerpie z niego wiele pożytku). Możemy podsmażać (ale nie mięso!) na maśle klarowanym oraz na oleju kokosowym.  Doskonała jest też oliwa z oliwek, ale na niej nie smażymy. Jemy ją na zimno, na tak wczesnym etapie np. w majonezie SCD. Zaleca się rozpoczynać właśnie z tymi trzema tłuszczami.


Kolejnym bardzo wartościowym tłuszczem jaki powinniśmy jak najszybciej wprowadzić, jest wchodzące w drugim etapie awokado. Hmm...widzę, że na stronie amerykańskiej naniesiono ostatnio adnotację, że awokado powinno być gotowane na 2 etapie. Sprawdzę to i dam znać. Pamiętam wyraźnie, że my w tym czasie jedliśmy surowe, z tym że mocno dojrzałe...

W każdym razie awokado jedzcie, bo zawiera luteinę i zeaksantynę poprawiające kondycję oczu, silne przeciwutleniacze witaminy C, E, A oraz witaminy z grupy B, zawiera dużo potasu, regulującego ciśnienie krwi, poprawiającego pracę serca i układu nerwowego, likopen oraz kwas oleinowy. Awokado jest bardzo kaloryczne. W 100 g ma 160 kcal czyli, że pojedynczy owoc może mieć ponad 400 kcal. No i to jest powód, dla którego trzeba go jeść sporo, szczególnie na początku diety. Musimy powstrzymać początkowe chudnięcie. 

Steve Wright w swoim artykule na temat przytycia na diecie SCD podaje 2 przykładowe koktajle, które są bardzo kaloryczne i jeżeli tylko etap diety nam pozwala można je pić, aby przytyć:


1.
Koktajl nabiałowy
1 awokado ok. 384 kcal, 35 g tłuszczu, 20 g węglowodanów, 5 g białka
2 średnie, dojrzałe banany ok. 205 kcal, 54 g węglowodanów, 2 g białka
4 surowe jajka ok. 284 kcal, 20 g tłuszczu, 24 g białka
200 g jogurtu SCD z tłustego mleka - 149 kcal, 8g tłuszczu, 11 g weglowodanów, 9 g białka
Razem: 1022 kcal, 63 g tłuszczu, 85 g weglowodanów, 40 g białka

Wszystkie koktajle z surowymi jajkami wypijamy natychmiast po zrobieniu, a jajka wyparzamy wrzątkiem przed rozbiciem skorupki. Do tego typu koktajli zawsze miejcie jajka wysokiej jakości. Wszystko blendujemy dodając odrobinę wody dla otrzymania pożądanej konsystencji.

2.
Koktajl  bez nabiału
200 g mleka kokosowego - 445 kcal, 48 g tłuszczu, 6 g weglowodanów, 5 g białka
2 średnie dojrzałe banany - 205 kcal, 54 g węglowodanów, 2 g białka
200 g borówki amerykańskiej - 71 kcal, 19 g węglowodanów
4 duże surowe jajka ok. 284 kcal, 20 g tłuszczu, 24 g białka
Razem: 1005 kcal, 68 g tłuszczu, 79 g węglowodanów, 31 g białka


Wspomnieć należy również o tłuszczach pochodzących z orzechów. Szczególnie dobry jest olej arachidowy, ale również oleje z orzechów laskowych, migdałów, orzechów macadamia, pecan, nerkowców. Dobry jest olej lniany i sezamowy, słonecznikowy i z wiesiołka. To wszystko są oleje, których nie wprowadzajcie na początku. Nigdy ich nie podgrzewamy i kupujemy wyłącznie tłoczone na zimno.  Ja podaje chłopcom zwyczajnie pełną łyżkę oleju do śniadania i druga do obiadu, popijają je herbatą lub domowym kompotem. Moja ulubiona mieszanka to olej lniany i słonecznikowy w proporcjach 1:3, lub też wiesiołkowy solo. Lubię tez olej z kiełków pszenicy, który jest bombą witaminy E.
Zanim to jednak zrobicie wprowadźcie tłustego łososia i tłustego halibuta. węgorza, szprotę, śledzia, makrelę, jesiotra i karpia. To wszystko są ryby zawierające dużo tłuszczu. 

Pamiętajcie, że jajka są stosunkowo tłuste i zawierają sporo kalorii. 
Jak tylko dojdziecie do etapu drugiego sytuacja zacznie się zmieniać na lepszą. Dojdą masła orzechowe, możliwości pierwszych wypieków i waga zaraz przestanie spadać. 

Dieta najtrudniejsza jest na początku. Czym dłużej na niej jesteśmy, tym czujemy się lepiej i łatwiej ją znosimy. Kacper nie ma teraz żadnej ochoty na zabronione jedzenie, ale nie opieram swojej opinii tylko na nim. Tak naprawdę gluten i cukier uzależniają. Jeżeli pokonamy to uzależnienie, zaczynamy się czuć dobrze, silniej i to, co tak kiedys kusiło, nie robi juz większego wrażenia. 


środa, 11 czerwca 2014

Dżem

Szczególnie do tych wszystkich, którzy są teraz na początku diety - korzystajcie z czasu i zróbcie sobie na zimę dżemy. Teraz nie możecie ich jeść, ale jesienią i zima już z pewnością tak, a wtedy okaże się że to był świetny pomysł. 

Kupiłam wczoraj 3 kilogramy truskawek. Normalnie sprzedają za 5 zł, ale znalazłam jedno miejsce z ceną 4 zł/kg. To, co widzicie to połowa mojej pracy, dzisiaj kupię następne 3 kg  i cały sezon będę mieć obstawiony:). To samo możecie zrobić  z następnymi owocami jakie będą się pojawiać. 

W sklepie nie udało mi się nigdy znaleźć dżemu, który spełniałby wymogi diety SCD. Przypominam, że pektyna też jest zabroniona.

SCD DŻEM TRUSKAWKOWY (etap3)

300 g truskawek
1/3 szklanki miodu

Oczywiście to jest tylko proporcja, którą trzeba dowolnie pomnożyć, a jeśli chcecie bardzo słodki to dodajecie węcej miodu. Analogicznie robię dżem z każdych owoców.
Truskawki obieram i myję, poczym wrzucam do dużego garnka z grubym dnem i w nim wsystkie miksuję na miazgę (dzieci nie lubia całych truskawek w dżemie, ale to już jak kto woli). Dodaję miód. Gotuję 40 minut, żeby odparował i się zagęścił, i wsadzam do wyparzonych słoików. Pasteryzuję 20 minut. 


Właściwości miodu tu nie ocalimy, bo nawet gdyby dodać go pod koniec to i tak trzeba później pasteryzować. Myślałam o tym, ale taka metoda, sprawdziłaby się przy dżemie, który robimy do bezpośredniego zjedzenia.

wtorek, 10 czerwca 2014

Tłuszcz gęsi

Dzisiaj chciałabym poświęcić kilka słów wspaniałemu tłuszczowi gęsiemu.

Dieta SCD na samym początku zaleca stosowanie masła klarowanego oraz oleju kokosowego (nierafinowanego), a dodatkowo do spożywania na zimno oliwy z oliwek. Jednak kiedy najgorsze symptomy złego trawienia miną (mam na myśli ciągłą biegunkę, nieustające bóle i silne zaparcia) wtedy możemy i powinniśmy rozszerzyć zakres spożywanych tłuszczów. Sądzę, że pierwszym jaki powinniśmy wziąć pod uwagę jest tłuszcz gęsi.

Od wieków wiadomo, że to niesamowicie zdrowy tłuszcz. Niestety, od kilkudziesięciu lat zaczęto nam wmawiać coś zupełnie przeciwnego, że jedyne co dobre to tłuszcze roślinne, na których produkcji wytwórcy mają niesamowity wręcz zysk. Także niestety, ale przynajmniej dwa ostatnie pokolenia dały się omamić handlowemu bełkotowi i opłaconym przez nich "naukowcom". Rozpowszechnianie każdej wiedzy w dzisiejszym świecie kosztuje spore pieniądze. Dlatego ci co je mają, łatwo przekonają opinię publiczna do racji, które są w ich interesie. Tak dzieje się nie tylko w kwestii dyskusji nad korzystnymi dla człowieka tłuszczami, ale również w farmacji i biznesie, bo tak to nazwę, szczepionkowym. Nie chcę jednak się nad tym teraz rozwodzić, bo to zbyt szeroki temat, na innego posta.

Tłuszcz gęsi to bogactwo nienasyconych kwasów tłuszczowych, głównie oleinowego, tego samego, który jest w oliwkach. Ma on dodatkowo tę zaletę, że można rozgrzewać go aż do 200 C i się nie pali. Dawniej używano go jako lekarstwo w szeregu chorób i dlatego naniosłam adnotację w poście Jak leczyc się na diecie SCD". Zerknijcie w wolnej chwili.

Skąd wziąć tłuszcz gęsi? Nic prostszego. Gęś jest w każdym większym sklepie. Tak, wiem, cena około 60 złotych za sztukę, wczoraj kupiłam i tyle zapłaciłam za 5 kilowego ptaka.

Wydaje się drogo, jednak nam taka gęś starcza na dwa dni obiadu (4 osobowa rodzina), do tego zyskuję litr wytopionego tłuszczu gęsiego (bardzo drogiego w handlu), który starcza mi na jakieś 2-3 miesiące.

Na kościach i resztkach po pieczeniu gęsi robię  dodatkowo rosół z lubczykiem. Przez to, że robiony jest na pieczonych w jabłkach kościach i skórach zyskuje zupełnie inny, według Piotrka dużo lepszy niż ten tradycyjny, smak.

Wątrobę zachowuję do pasztetu SCD, tego o którym pisałam na Wielkanoc, lub odkładam do zamrażarki i jak zbierze mi się ich kilka (gęś kupuję regularnie, jak tylko kończy mi sie tłuszcz, kupuję następną) i robię z nich pyszny gęsi pasztecik.

Na sam koniec jeszcze, z tego co zostało na dnie brytfanny robię esencjonalny sos do dania na drugi dzień. Nic sie nie marnuje.


Myślę więc, że na tyle dobroci, 60 złotych to wcale nie tak dużo i raz na trzy miesiące każdy może je wygospodarować. Oto film, który pokazuje jak ją przyrządzam, a poniżej przepis:



 SCD PIECZONA GĘŚ (etap2)

1 gęś 4-5 kg, świeża lub mrożona
7 jabłek  - użyłam Gloster (z tego elementu nie rezygnujcie, robi całą potrawę)
masło klarowane
1 łyżka soli morskiej
1 łyżka pieprzu
3 łyżki suszonego tymianku
1 łyżka mielonego kminku
5 ząbków czosnku przeciśniętych przez praskę


Rozmrożoną gęś będziemy piec w niskiej temperaturze długi okres czasu. Na 5 kg gęsi sugeruję 8 godzin w piekarniku rozgrzanym do 130 C. Jeżeli chcecie więc podać ją na obiad, to trzeba wstać wcześnie rano i włożyć ją do pieca. Przygotować możemy wieczorem, a rano tylko rozgrzać piekarnik i wsadzic gęś.  Potrzebne będzie duże naczynie z przykrywką, a jeżeli nie macie jak ja, to można nakryć ptaka grubą warstwą folii aluminiowej (matową stroną na zewnątrz). 


Gęś umyjcie, osuszcie dokładnie i natrzyjcie z obu stron podanymi przyprawami oraz masłem klarowanym szczególnie w miejscach gdzie blisko pod skórą są kości, czyli skrzydła i nogi. W sokowirówce wyciśnijcie sok z 7 jabłek i takim gęstym sokiem polejcie gęś (na zdjęciu wygląda jak musztarda:)). Ułóżcie piersią do dołu w brytfannie, przykryjcie szczelnie i włóżcie do rozgrzanego pieca. Zacznijcie odliczać 8 godzin.
Po upływie tego czasu można gęś przyrumienić na funkcji grilla po 5 minut z każdej strony, ale nie jest to konieczne. Gęś wyjmijcie na półmisek, dajcie jej poleżeć 10 minut przed krojeniem, płyny spod pieczenia zachowajcie. W nich właśnie znajduje się wspaniały tłuszcz gęsi.


Ja mam takie proste urządzenie do oddzielania tłuszczu od płynów, ale równie dobrze można płyny zlać i wsadzić do lodówki, a kiedy wystygną, zebrać warstwę tłuszczu z wierzchu, włożyć do jakiegoś pojemniczka i przechowywać w lodówce. Używać jak najczęsciej, do woli. Nadaje pięknego zapachu potrawom i wzbogaca ich smak. Z mojej gęsi wyszło trochę ponad litr wysokiej jakości tłuszczu.


Spróbujcie takiej zabawy z gęsią, może polubicie ten sposób i będzie częściej gościć na Waszych stołach?

piątek, 6 czerwca 2014

Przepisy Moniki

Dzięki uprzejmości Moniki mamy kilka nowych przepisów. Można je znaleźć w komentarzach, ale żebyście nie musieli za dużo szukać zamieszczam je tutaj. Są bardzo cenne, gdyż są przepisami z wczesnych etapów diety, a już takich nie zamieszczam, bo obecnie jemy bardziej skomplikowane potrawy. Zdaję sobie sprawę, że tych przepisów z etapów 1 i 2 nie jest zbyt wiele, więc każdy dodatkowy to zdobycz:)  Dziękuję Monika:)

SCD  ZUPA MONIKI (etap 2)
2 naleśniki z farszem mięsno szpinakowym - przepis tu (klik!)
starty ser cheddar
rosół SCD - przepis tu (klik!)
wiązka szparagów

Naleśniki pokroić na paseczki, ułożyć na dnie talerza, posypać tartym serem. Szparagi ugotować w rosole SCD i dokładnie zmiksować. Zalać nimi pokrojone naleśniczki. Uniosą się one na płynie i stworza piękne małe ślimaczki:)

***

SCD DANIE OBIADOWE (etap2)

gotowana pierś z kurczaka
cukinia i pomidor bez sórki i pestek pokrojone w kostkę
domowe masło klarowane 
ananas
słodka papryka

Ugotować pierś z kurczaka, osobno cukinię i pomidora oraz osobno ananasa.  Pierś wraz z warzywami wrzucamy na patelnię z  masłem klarowanym, lekko podpiekamy, na koniec dodajemy kilka łyżek gotowanego ananasa i słodka paprykę. Podobno pyszne!

***

SCD SCHAB GOTOWANY DO KANAPEK (etap 2, jeżeli nie tolerujecie jeszcze tylu przypraw zredukujcie ich ilość do tych wprowadzonych)


OK. 1.20 kg schabu

Do nacierania:
2 łyżeczki soli
2 łyżeczki słodkiej papryki
1/4 lyżeczki mielonego pieprzu
3 łyżeczki majeranku
1 łyżeczka domowych ziół prowansalskich (patrz niżej)
2 duże ząbki czosnku

Do gotowania:
2 łyżki soli
1 łyżeczka papryki słodkiej mielonej
1 łyżeczka domowych ziół prowansalskich
1/4 łyżeczki mielonego pieprzu
4 łyżki domowego majonezu SCD przepis tu (klik!)
3-5 ziaren ziela angielskiego
2 liście laurowe
1-2 łyżeczki majeranku
3 litry wody

Wykonanie:

  • Schab myjemy, osuszamy i nacieramy przeciśniętym przez praskę czosnkiem. Pozostałe składniki mieszamy i nacieramy nimi mięso. Owijamy w folię do żywności i wkładamy do lodówki na 1-2 doby. 
  • Do garnka o grubym dnie wlewamy wodę, dodajemy wszystkie podane składniki (majonez dobrze jest wcześniej rozetrzeć z niewielką ilością ciepłej wody wtedy lepiej się rozpuści). Otrzymaną marynatę mieszamy i wkładamy mięso (folię usuwamy , przypraw nie). Stawiamy na ogniu, przykrywamy i gotujemy 10 - 15 minut. Zestawiamy z ognia i pozostawiamy w tej marynacie na noc. 
  • Następnie garnek z mięsem w marynacie znowu doprowadzamy do wrzenia i gotujemy kolejne 10-15 minut.  Znowu zostawiamy na noc w lodówce.
  • W kolejnym dniu wyjmujemy z marynaty, kładziemy na półmisek celem odsiąknięcia, przypraw nie usuwamy. Owijamy świeżą folią spożywczą, schładzamy na noc w lodówce. Rano schab gotowy jest do spożycia.


Przyznam, że w tej sytuacji nie jestem pewna czy tą wędlinę możemy potraktować tak jak inne mięso gotowane i czy będzie ona równie łatwa do strawienia. Dlatego nie określam tu etapu. Próbujcie tego delikatnie pierwszego dnia, jeżeli nie będzie reakcji to pozwólcie sobie na więcej. 

SCD DOMOWE ZIOŁA PROWANSALSKIE

W równych proporcjach mieszamy w słoiczku suszony rozmaryn, tymianek, cząber, bazylię i oregano.

Nie używamy kupnych ziół prowansalskich, bo mogą być zanieczyszczone skrobią. 



PASZTET DROBIOWY BEZ ZAPIEKANIA ( dwie wersje etapów 2 lub 3)




Składniki (na ok. 400g pasztetu):

• ok.200g wątróbki drobiowej

• ok.150g piersi kurczaka
• 1 papryka czerwona
• 2 łyżki oliwy lub masła
• ok. 80 g masła klarowanego
• 1 mała cebulka ( jak pominiemy to będzie etap 2)
• 1 ząbek czosnku 
• po 1 łyżeczce rozmarynu i tymianek
• sól, pieprz

Paprykę kroimy w małe kawałki, cebulę siekamy. Oba warzywa wykładamy na patelnię z olejem i lekko smażymy –podlewam troszkę wodą . Miękkie warzywa odkładamy na bok. 
Mięsa kroimy w kostkę. Im mniejsze, tym szybciej się udusi i lekko podsmaży. Na patelnię wlewamy oliwę, dodajemy czosnek przeciśnięty przez praskę oraz oba rodzaje mięs, posypujemy rozmarynem i tymiankiem . Doprawiamy solą i pieprzem. Jeszcze ciepłe kawałki mięs wkładamy do malaksera, wrzucamy paprykę z cebulą, dodajemy masło klarowane  i miksujemy (można użyć blendera). Doprawiamy do smaku.
Naczynie wykładamy folią spożywczą, wykładamy do niego ciepły pasztet, wyrównujemy wierzch lekko zwilżonymi pacami (wtedy mięso nie będzie się kleić do rąk) i odstawiamy do wystygnięcia. Kiedy pasztet osiągnie temperaturę pokojową, można go wstawić do lodówki. Będzie gotowy po kilku godzinach, ale nawet taki ciepły jest smaczny. 

DOMOWA WĘDLINA Z INDYKA (dwie wersje etapów 1 lub 5)


* filet z indyka (ok. 1,2 kg)

* 2 łyżki powideł śliwkowych (scd) suszone śliwki długo gotować a później zmielić blenderem ( ten składnik można pominąć jeśli nie może się jeszcze suszonych owoców- to czyni etap 5)

* 3 łyżki miodu
* 2 łyżki octu spirytusowego (jedyny jaki jest dozwolony)
* 1/4 łyżeczki soli
* 2 łyżki wody 

Powidła, miód, ocet, wodę i sól podgrzewamy w rondelku do chwili, aż składniki połączą się i będą płynne.
Mięso obwiązujemy nitką, aby nadać mu kształt i przekładamy do keksówki (ja zawinęłam w bandaż dobrze trzyma wilgoć). Mięso zalewamy przestudzoną marynatą i obtaczamy je w niej z każdej strony. Mięso odstawiamy do lodówki na 12-24 godziny. Na drugi dzień odlewamy zalewę i łączymy ją ze 125 ml wody. Połowę marynaty wlewamy do foremki w której będzie się piekło mięso, a drugą częścią polewamy kilkukrotnie mięso podczas pieczenia. Pieczemy w 180 stopniach przez 70 minut. Studzimy w foremce. 
Wyszło bardzo dobre nawet bez śliwkowego powidła.
Może komuś się przyda do kromeczek na śniadanko. 


SAŁATKA BROKUŁOWA (etap 3)



różyczki brokuła ugotowane 

2 jajka na twardo w kostkę
pokrojony w paseczki ser chedar lub gouda (dozwolone)
wędlinka z indyka SCD pokrojona w paseczki
przyprawy do smaku 
wszystko mieszamy i zajadamy 


***

ROLADY  WIEPRZOWE Z FARSZEM Z MIĘSA MIELONEGO (etap 2)


Farsz : przeciśnięte przez praskę 2 ząbki czosnku wrzucam na patelnię z ghee, po chwili rozmrożony szpinak (ten drobniutko pocięty) podsmażam aż wyparuje woda, czerwoną paprykę obieram ze skórki i kroję w kostkę, mięso mielone przyprawiam solą, pieprzem i papryką w proszku, dodaję do niego pokrojoną paprykę i wystudzony szpinak - mieszam ręką.
Kawałki mięsa na roladę tradycyjnie ubijam i solę oraz smaruję musztardą dijon (bez cukru) rozkładam farsz -grubo i zwijam , uciskam wszysko za pomocą nitki. Do pieca na ok 2 godziny 200 stopni.

SCD KULKA WIEPRZOWA w sześciu krokach (Etap 2)


1. Nabyć jedną kulkę.
2. Przygotować zalewę.

Do 2 l wody dodać:
0,5 szklanki soli kuchennej (radzę dużo mniej) 2-3 łyżek
1 łyżeczkę miodu
5 liści laurowych
1 łyżeczkę majeranku
1 łyżeczkę chili w proszku
6 ząbków czosnku
6 ziaren jałowca
Zagotować i ostudzić pod przykryciem.

3. Kulkę natrzeć 2 ząbkami czosnku (można związać), włożyć do szczelnego pojemnika lub owinąć folią. Zostawić na pół doby w lodówce.
4. Włożyć kulkę do zimnej zalewy. Zagotować i gotować 10-15 min (nie dłużej). Zostawić do ostudzenia.
5. Zagotować zalewę z kulką. Gotować 10-15 minut (nie dłużej).  Zostawić do ostudzenia.



SCD BITKI SCHABOWE DUSZONE W MARCHEWCE
(Etap 3)

kotlety schabowe ubijam tłuczkiem rzucam na patelnię na oliwę i chwilkę podpiekam, ściągam z patelni.
na tym tłuszczyku wrzucam marchew startą na tarce i pokrojonego pora wszystko duszę i podlewam mlekiem kokosowym, nastepnie wrzucam do tego kotlety schabowe i wszystko sie dusi ok 2 godzin ( bo ja lubię gdy schab się rozpada ).przyprawiam wg uznania
dla mnie pyszne ...jem to z  fasolką szparagową

środa, 4 czerwca 2014

Christopher Duffley



Christopher jest niewidzącym chłopcem autystycznym. Jego mama ćpała w ciąży i Christopher został oddany do opieki. W końcu zajął się nim wujek, który przedstawia go na scenie. Wspaniale się zaprezentował. Brawo dla chłopaka!

Pychota

Siedzę właśnie i delektuję się słońcem, które wreszcie, po wielu dniach deszczów wyszło zza chmur... chwila idealna, bo popijam jeszcze pyszny soczek. Samo zdrowie!  Myślę, że na etapie 3 będzie już dobrze tolerowany.





Jest to sok z 4 marchwi, 2 kiwi, 2 pomarańczy i buraka. Mniam:))) Warto choć raz dziennie, jeden mały posiłek zamienić na taki sok. Z pewnością nasyci na 2-3 godziny.

Sok z marchwi to świetne źródło beta karotenu. Regeneruje skórę, poprawia wzrok, działa antyrakowo, spowalnia procesy starzenia się skóry, wzmacnia system odpornościowy człowieka
Sok z kiwi to witamina C, potas, wapń, kwas foliowy, wit. A, E, K i B, magnez, cynk i miedź:)
Sok z pomarańczy to witamina C, beta karoten,  i flawonoidy wzmacniające działanie wit C
Sok z buraka to  żelazo , wapń, magnez, kwas foliowy, potas, mangan, cynk

Zestawiając wszystko razem, wypijamy szkankę czegoś, co daje nam prawdziwego kopa:))


Jak ja żyłam, gdy nie miałam sokowirówki?

wtorek, 3 czerwca 2014

Choroba na diecie SCD - co zrobić?

Temat ten nie był jeszcze poruszany na blogu, a z pewnością przyda się wszystkim, których dieta dotyczy. Nie oszukujmy się, prędzej  czy później przeziębienie dopadnie każdego z nas. Mam na myśli infekcje, których cała masa w okresie jesienno zimowym.  Jednak nie tylko wtedy, u nas ostatnio po Komunii  Św. Kacperka rozłożyło 4 osoby, a to przecież maj.  Ja też pamiętam, że na najgorszą grypę jaką miałam, zapadłam w środku lipca.

Na diecie SCD jest problem z lekarstwami. Amerykańscy gastrolodzy, którym SCD nie jest obca i którzy zalecają ją swoim pacjentom chorym na chorobę Krohna, wrzodziejące zapalenie jelita i inne tego typu choroby, wyraźnie zaznaczają, że trzeba w dalszym ciągu stosować leki które przepisali, a jeżeli odstawiać to wyłącznie stopniowo pod ich nadzorem.

Powiem z własnego doświadczenia, że na początku diety Kacperek byl na kilku lekach, ale dieta zdecydowanie lepiej działała bez nich. Musiały mieć więc domieszkę czegoś zabronionego.

W przypadku zwykłego choróbska problem jest ten sam. Ani jedno lekarstwo dostępne w aptece nie spelnia wymogów diety SCD. Zażywając je, musicie mieć świadomość, że pomimo plusów jakie daje ten lek,  to kopiecie też gola do własnej bramki.

Oczywiście są sytuacje, kiedy trzeba rozważyć, co jest ważniejsze, ale to musicie zdecydować już sami. Gdyby doszło do sytuacji, że zabroniony lek jest niezbędny, to po zakończonej nim kuracji, musicie przeprowadzić dietę intro, a później możecie wrócić do etapu na którym skończyliście.

Istnieje możliwość, aby apteka zrobiła lek na zamówienie. Będziecie wtedy jednak potrzebować dokładnej recepty ze zmodyfikowanym składem, a to już zależy od tego na ile macie współpracującego lekarza. Niestety, ale większość z nich tu w Polsce diety nie zna i patrzy na to bardzo podejrzanie. Ostatnio chciałam zrobić Kacperkowi badania krwi na poziomy minerałów i musiałam ostro się tłumaczyć co to za dieta i  kto to wymyślił. Nic przyjemnego, bo lekarz w ogóle nie zainteresował się dietą i patrzył na mnie jak na urwaną z choinki:)
Jak w każdym zawodzie, zdarzają się lekarze pracujący z powołania, lecz niestety są też karierowicze, którzy nie leczą jak powinni, bo przecież interes musi się kręcić. a jak wszystkich skutecznie wyleczą to pójdą z torbami. Nic nowego. 

Pozostaje nam więc przenieść się do czasów kiedy aptek nie znano, a ludzie musieli sobie radzić metodami naturalnymi. Żyli tak całe setki lat, choć śmiertelność była większa i środowisko bardziej czyste. Nie mamy jednak wyjścia. Coś za coś. Poniżej przedstawiam Wam co możemy  zrobić:

1. opisywane przeze mnie krople propolisowe (klik!)

2. czosnek

3. syrop z cebuli - żeby był SCD musicie pokroić cebulę w plasterki i ułożyć w słoiku jej warstwy przekładane miodem. Poczekać dzień czy dwa i syrop gotowy.

3. Syrop buraczany


SYROP BURACZANY - bardzo dobry na kaszel oraz na bolące gardło
duży płaski burak
miód


Buraka wydrążamy w środku, aby powstała taka miseczka (pilnujcie by nie zrobić w niej dziury, bo syrop wycieknie bokiem), napełniamy ją miodem po brzegi  i umieszczamy na 20 minut w rozgrzanym do 130 C piekarniku (czas zależy też od wielkości buraka). 



Dawniej, kładło się takiego buraka na płytę w kuchniach węglowych, teraz musimy radzić sobie inaczej. W środku buraka zbierze się gęsty, bardzo zdrowy syrop. Stosuje się go w ilości 2 łyżki 3-4 razy w ciągu dnia u osób dorosłych i 1/2 łyżeczki 3 razy dziennie u dzieci. Syrop z buraka przynosi ulgę w męczącym suchym kaszlu. Odflegmia oskrzela. Likwiduje drapanie w gardle,  powlekając błony śluzowe nalotem. Leczy również chrypkę. Zawiera wiele witamin i minerałów. Pomaga w anemii, dawno temu leczono nim szkarlatynę. Tak wygląda gotowy syrop:




4. Świeżo wyciskane soki z owoców i warzyw zawierających sporo witaminy C.  Można użyć: czarną i czerwoną porzeczkę, truskawki, poziomki, owoce dzikiej róży, aronii, cytrusy, agrest, jabłka (głw. antonówki) oraz warzywa takie jak pietruszka (korzeń i natka), biała kapusta, brukselka, czerwona kapusta, papryka czerwona i zielona, pomidory. 
W przypadku soku rozcieńczonego 1:3, gdy intro mamy już za sobą,  nie trzeba czekać do etapu, na którym ten owoc jest dozwolony. Znaczy to tyle, że choćby na etapie pierwszym to możemy wypić sok z truskawek (etap 3) jeżeli rozcieńczymy go 1:3 z wodą i przecedzimy przez bardzo gęstą tkaninę, pończochę, filtr do kawy.
Witaminy C potrzeba dużo chorej osobie, jednak szybko się zużywa w organiźmie, więc lepiej pić po pół szklanki świeżego soku  4-5 razy dziennie, niż raz, a dużo.

5. Zalecam robić kogel mogel z utartego z miodem żółtka - jajko wcześniej sparzcie wrzątkiem dla bezpieczeństwa

6. Zróbcie sobie porządny rosól. Fantastycznie odgania choróbsko.

7. Gorączki nie zbijajcie.  Leczy (klik!)

8. Dużo pijcie. Nie herbaty z cytryną, ale ciepłej wody z miodem lipowym lub gryczanym i domowym sokiem z aronii lub malin (jednak nie takim gotowanym na cukrze!). Można zrobić napar z kwiatu lipy. Działa wypotnie.  Można pić herbatkę imbirową przepis (klik!), najlepiej pijemy ją co godzinę, ale taką kuracje przeprowadzamy nie dłużej niż dwa dni.

Mam w spiżarce ponad 20 słoików domowego soku z malin na cukrze z czasów kiedy nie stosowaliśmy SCD i teraz tego nie mogę podać Kacperkowi. Dla niego kupuję 300g paczkę mrożonych malin. Wkładam je do garnka o grubym dnie, podlewam minimalnie wodą, gotuję na lekkim ogniu. Po 30 minutach zrobi się sok. Przecedzam go przez gęsta szmatkę do słoiczka, dodaję miodu i mam na kilka dni SCD sok malinowy do herbaty. Jak się kończy, robię następny. To, co zostanie na sitku wrzucam do litra wody mineralnej, wstrząsam, pozwalam posiedzieć tak przez chwilę, po czym przecedzam i dzieci mają malinową wodę do picia.  Bardzo fajny pomysł, który wśród wielu innych przepisów podesłała mi Monika:)

9. Można postawić bańki bezogniowe dostępne w prawie każdej aptece. Zapomniany sposób. Babciny, ale bardzo skuteczny. W tej jednak sprawie należy skonsultować się z lekarzem. Z ulotki na moich bańkach przytaczam Wam wskazania:

  • ostre infekcje górnych dróg oddechowych czyli tzw. przeziębienie: infekcje kataralne, zapalenie gardła, zapalenie tchawicy, grypa
  • przewlekłe choroby dróg oddechowych - przerost migdałków podniebiennych i nawracające anginy
  • ostre infekcje dolnych dróg oddechowych  - zapalenie oskrzeli, opłucnej, płuc.
  • przewlekłe choroby dolnych dróg oddechowych - przewlekłe zapalenie oskrzeli, astma oskrzelowa, nadreaktywność poinfekcyjna dróg oddechowych objawiająca się przewlekłym kaszlem.
  • profilaktycznie (wzmocnienie układu odpornościowego u dzieci)
  • ostre zapalenie korzonków
  • moczenie nocne
  • zespól nadwrażliwego jelita grubego
  • brak lub bolesne menstruacje
  • ostre i podostre mięśniobóle
  • ostre i podostre nerwobóle
  • ostry i przewlekły ból w okolicy krzyżowo - lędźwiowej
  • rwa kulszowa
  • ostre i przewlekłe zapalenie stawów
  • bóle głowy, migrena 
  • nerwice wegetatywne (narządowe)
Oto w jaki sposób działają bańki:
Podciśnienie, a nie temperatura jest tu czynnikiem leczniczym. Podciśnienie zasysa skórę do wnętrza bańki w wyniku czego dochodzi do pęknięcia podskórnych naczyń krwionośnych i wydostania się poza nie pewnej ilości krwi (widoczny krwiak). Ta krew odbierana jest przez system odpornościowy jako obce białko i staje się silnym bodźcem do wytworzenia dużej ilości ciał odpornościowych, które przygotowane do walki z wrogiem napotkawszy jedynie własną krew kierują swoje siły przeciwko infekcji. O szczegółach tego procesu, przeciwskazaniach i dokładnym miejscu stawiania baniek w zależności od schorzenia można przeczytać w załączonej  do baniek ulotce. 

10. Nie wiem ilu z Was pamięta czasy sprzed '89 roku. Zimą świeżych warzyw i owoców praktycznie nie było, a cały ten okres bazowało się na przetworach, w dużej części na kiszonkach. Fantastyczny pomysł. Każda kiszonka zabezpieczy Was lepiej przed chorobą niż jakikolwiek owoc lub warzywo kupowane zimą. Pamiętajcie jednak, że mowa tu o kiszonkach niepasteryzowanych. Proces pasteryzacji zachowa składniki odżywcze w pokarmie takie jak witaminy i minerały, lecz niestety zabije enzymy i korzystne mikroorganizmy. Także w chorobie, jemy kiszonki świeże, lub robimy sobie kwasy, takie jak opisywałam w poście "pokarmy fermentujące" (klik!)

11. Na odetkanie górnych dróg oddechowych dobrze działają inhalacje. Do tego celu polecam zrobić sobie nastepującą mieszankę: w równych proporcjach kupujemy suszone  - koper włoski, babka lancetowata, tymianek (thymus vulgaris), macierzanka wczesna (thymus praecox), lukrecja, fiołek trójbarwny, pierwiosnek lekarski.  Napar ten wspomaga oczyszczanie dróg oddechowych. Na diecie SCD nie wolno nam tego wypić. Możemy tylko robić napar do inhalacji. Wrzucamy zioła do garnka z gorąca wodą, pochylamy się nad nim, nakrywamy głowę ręcznikiem i oddychamy głęboko około 5 minut, lub też wygodniejszy sposób - gorące zioła do termosa, termos przy łóżku i wdychamy co chwilę nie musząc wstawać z łóżka. 

12. Pod nosem można smarować sobie maścią majerankową, używać soli morskiej w sprayu na odetkanie nosa.

13. Można zażywać tran.

14. Dopuszczone są homeopatyczne granulki Oscillococcinum

15. Nawilżajcie pomieszczenie w którym chorujecie. 

16. Wreszcie zapewnijcie sobie dużo odpoczynku, snu, spokoju i pijcie jak najwięcej.

17. Na przeziębienie najlepsze miody to lipowy i gryczany. Pijcie je tak jak na dole posta opisał Krzysztof.

18. Syrop z kwiatów czarnego bzu. Świetny środek wypotny, przeciwgorączkowy i moczopędny. Żeby spełniał wymogi SCD zagotujcie duży garnek wody z sokiem z cytryny i pół litra miodu, dorzućcie do tego 40 nie w pełni rozwiniętych kwiatostanów bzu czarnego (zbieranych rano po wyschnięciu rosy). Przykryjcie i na 2 dni odłóżcie. Po tym czasie przecedźcie i pasteryzujcie w słoiczkach na zimę.

19. Sok z owoców bzu czarnego. Pomaga w przeziębieniu, nerwobólach i kłopotach z trawieniem. Owoce ogrzewaj aż puszczą sok, rozetrzyj na miazgę i przecedź, albo włóż do sokownika. Wymieszaj z miodem w proporcjach 1 część miodu na 10 części soku, pasteryzuj na zimę. Ja wrzucam dwie garści suszonych owoców na pół litra wody, gotuję 20 minut, przecedzam, doprawiam miodem i cytryną do smaku. Przechowuję w lodówce.

20. Na niestrawność doskonale spisuje się nalewka z orzechów. Tu znajdziecie jak ją zrobić (klik!)

21. Syrop cytrynowy od KamelkaKama (dzięki:)) :" 3 cytryny wyszorowane i sparzone - wycisnąć z nich sok, główka czosnku obrana, ząbki przeciśnięte przez praskę lub posiekane, taka sama ilośc wody przegotowanej ostudzonej co soku z cytryny, plus 6-7 łyżek miodu (można trochę mniej lub więcej , jeśli cytryny są soczyste i wyjdzie bardzo kwaśny syrop to lepiej dać więcej miodu,żeby dziecko chciało pić). Wszystko razem do słoika, potrząsać do rozpuszczenia miodu , zostawić żeby naciągnęło (na minimum kilka godzin, ja zostawiam przez noc). Przecedzić. Przechowywać w lodówce - nie psuje sie przez dłuższy czas,spokojnie zdazy się zużyc jeśli pije cala rodzina. Dawkowanie zapobiegawczo(jesien, wiosna) - dzieci 1 łyzeczke (5ml) dorośli łyżkę (15ml) przed snem. Leczniczo 3 do 5 razy dziennie w/w dawkę. Działa również przeciwgorączkowo  u nas w domu syn 7 lat pije po 15ml a my "po kielichu"  zresztą to był sposób na syna by zechciał pić ten niezbyt przyjemnie bo czosnkowo pachnący syropek - bo smakuje cytryną - nalewalam syrop do kieliszka, on trzymal cos do popicia w rece, i wlewalam mu syrop do buzi zatykajac nos - sam przystal na taka propozycję i gładko to juz potem poszlo  przy infekcjach zaczynamy od pierwszego psikniecia - robie syrop i tego samego dnia zanim naciagnie przecedzam mala ilosc do wypicia na juz, podaje przed szkola , po szkole i przed snem, bo zazywa wieksze ilosci - sama zwiekszalam, obserwujac. Od trzech lat nie bylo potrzeby podania antybiotyku. Nie chorujemy. Bardzo polecam "

Syrop wyszukany przez Monikę W. : (na utrzymanie odporności)

22. Syrop imbirowy
Pokrój w cienkie plastry kłącze imbiru wielkości piłki tenisowej. Plasterki zmieszaj z dwiema szklankami miodu, trzema łyżkami przegotowanej wody i łyżeczką octu. (Na SCD tylko ocet spirytusowy lub własnoręcznie robiony owocowy!)  Podgrzewaj na wolnym ogniu, stale mieszając i nie dopuszczając do wrzenia, do momentu, aż powstanie gęsty syrop. Ostudź i pij codziennie po jednej łyżeczce mikstury rano i wieczorem.

23. Wspaniały syrop tymiankowy na mokry kaszel
Łyżkę tymianku zalewamy 300 ml wrzątku i naparzamy przez 15 minut. Odcedzamy, studzimy. Wyciskamy sok z jednej cytryny, dodajemy 2 łyżki miodu, 2 plastry imbiru i zalewamy to naparem z tymianku. Profilaktycznie 1 łyżka dziennie, leczniczo łyżka co 3-4 godziny.

24. Syrop z mniszka lekarskiego - polecam (uporczywy kaszel, ból i obrzęk gardła, zapalenie oskrzeli, zapalenie jamy ustnej)

25. Syrop z kwiatów bzu czarnego ( wykrztuśny, rozrzedza katar, napotny, antywirusowy, chroni błony śluzowe, podnosi odporność, moczopędny, uśmierza ból, łagodzi stany zapalne skóry, wspomaga wątrobę)

26. Naturalny antybiotyk - bardzo silny

27. Złote mleko przeciw grypie i przeziębieniom - szybko stawia na nogi. Tu obejrzycie jak je zrobić:



Nie spodziewajcie się również, że babcine metody postawią Was na nogi równie szybko jak apteczne środki. Będzie trzeba nieco więcej czasu. Mój 12 letni pobyt w Stanach nauczył mnie jeszcze jednego. Jako, że nie miałam przez ten czas wykupionego ubezpieczenia medycznego, to poza ciążami nie mogłam w ogóle korzystać z lekarza. To znaczy mogłam pełnopłatnie, ale nie zrobiłam tego ze względu na koszty.
Dwa razy miałam uciążliwe infekcje, raz bolało mnie ucho. Gdybym poszła do lekarza i wzięla zapisane przez niego leki pewnie szybko by przeszło. Nie poszłam jednak i problem ciągnął się ponad miesiąc, a potem jeszcze przez kolejne kilka miesięcy ucho się ciągle zatykało. Drugi raz infekcja bakteryjna nadająca się do leczenia antybiotykiem (wiem bo dzieci miały to samo, a je już widział lekarz). Przez to, że nie wzięlam nic na receptę, ciągnęło się prawie miesiąc. Przeszło samo w jednym i drugim przypadku, ale trwało tak długo.
Dlatego nie namawiam Was, nie podejmuję za Was decyzji, chcę powiedzieć natomiast co wolno na SCD oraz zobrazować Wam jak może wyglądać leczenie bez interwencji lekarza. 

Może macie jeszcze jakieś inne babcine pomysły na leczenie? Tyle na razie przyszło mi do głowy. Jeżeli sobie coś jeszcze przypomnę to dopiszę:)

Cenna uwaga Krzysztofa: "Jeśli chodzi o naturalny miód absolutnie nie należy łączyć go z niczym gorącym. Miód w temperaturze powyżej 40°C traci większość swoich nieprawdopodobnie zdrowych właściwości i jedyne co mu pozostaje to walory smakowe. Jeśli więc ktoś uważa, że w jego przypadku miód nie pomaga, najprawdopodobniej po prostu go przegrzewa. Najlepiej włożyć łyżkę miodu do chłodnej wody, zostawić na kilka godzin, rozpuści się sam, a potem można dodać trochę sok z cytryny, imbiru czy co kto lubi i dopiero spożywać. Ewentualnie prosto ze słoika".


Wszystko to prawda, tylko że musimy uwzględnić, że czasem tego miodu nie da się niczym zastąpić przy diecie SCD. W przypadku syropu, o którym tu piszę, w oryginalnym przepisie użyty był burak i cukier, więc syrop całe swoje bogactwo bierze z buraka. Ja musiałam zastąpić go miodem, bo nie było czym, może tylko niepotrzebnie napisałam, że w tym wypadku ma znaczenie jakiego miodu użyjemy. Poprawiam to już.
Dodatkowo jeszcze, zwróćcie uwagę na to, że syrop z buraka to nie to samo co sok wyciśnięty z buraka, bo syrop jest gęsto - zawiesisty i przez to ma zdolność oblepiania gardła i przełyku, co dodatkowo łagodzi przykre dolegliwości.

Zachęcam również do przeczytania tego ciekawego artykułu na temat naturalnych metod walki z infekcją. Są one zgodne z zasadami przyjętymi w SCD.

Warto wspomnieć jeszcze o leczeniu gęsim tłuszczem. Jest to metoda stosowana całe stulecia, przed rozkwitem farmakologii, godna przypomnienia w sytuacji kiedy musimy ze względu na dietę zrobić  ukłon w kierunku metod naturalnych.
W przypadku infekcji dróg oddechowych stosowano miksturę z 1 łyżeczki smalcu gęsiego i jednej łyżeczki miodu, rozpuszczano to w 1/2 szklanki ciepłego  mleka i pito do trzech razy dziennie.
Zmieszany z olejkiem rycynowym był zalecaną maścią na bolące stawy i kręgosłup.
Dzieciom można wcierać czysty gęsi smalec w klatkę piersiową i plecki przed snem - działa rozgrzewająco.  Po informację jak najlepiej zaopatrzyć się w gęsi smalec zapraszam do posta "Tłuszcz gęsi".

Mogę też polecić artykuł Zielonego Zagonka na temat naturalnych metod zwalczania infekcji, tylko proszę Was o uwagę, bo nie wszystkie podane tam metody zgodne są z naszą dietą. W razie watpliwości piszcie.