piątek, 31 października 2014

Mleka orzechowe

Co 2-3 tygodnie robimy sobie takie wspólne posiadówki i obieramy gorące migdały ze skórek (wcześniej zalewam je wrzątkiem na 5 minut, aby skórka łatwo odchodziła). Celowo nie kupuję blanszowanych migdałów, bo Kacperek bardzo lubi to zajęcie, ma przy tym obieraniu świetną terapię małej motoryki, a poza tym to naprawdę fajne, jak świetnie, wspólne zajęcie, jednoczy rodzinę. Siedzimy, jest wesoło, Kamil opowiada o szkole, podśpiewuje, pracujemy wspólnie i 2-3 kilo migdałów  obieramy na jednym posiedzeniu.




Mleko migdałowe zrobione z blanszowanych migdałów, wprowadzamy jako pierwsze i można to zrobić już na etapie 1, jeżeli ustąpiła ciągła biegunka lub stałe zaparcia. Drugimi  orzechami nadającymi się do robienia mleka na tak wczesnym etapie diety, są orzechy pecan. 

Oczywiście, mówię tu o mlekach zrobionych w domu. Te kupne, w kartonach, zawierają niedozwolone na diecie dodatki, nie mówiąc już o tym, że są droższe. Przy robieniu mleka migdałowego, ważne by dokładnie trzymać się przepisu, gdyż w przeciwnym razie może wyjść niesmaczne.

MLEKO MIGDAŁOWE (etap 1)

200g blanszowanych migdałów namaczamy na noc wraz z trzema daktylami. Rano migdały wrzucamy do blendera. Zalewamy 1000 wody mineralnej, możemy opcjonalnie dodać odrobinę ekstraktu z wanilii i blendujemy na wysokich obrotach do dokładnego połączenia.  Przecedzamy przez gęstą szmatkę. Przechowujemy w lodówce max. do 3 dni. 

Od razu uprzedzam ewentualne pytania na temat daktyla, który jest suszony i wedle przyjętych zasad stanowi  ostatni etap diety. Przy takim zastosowaniu, nie bierzcie sobie tego specjalnie do serca, no chyba że zauważycie wyraźną reakcję, ale moim zdaniem daktyle wymoczone, zblendowane i przecedzone nie zrobią żadnej szkody.


W ten sam sposób można również zrobić mleko z nerkowców, orzechów laskowych, brazylijskich, kokosa, a pewnie nawet i włoskich, choć tego nie próbowałam. Nerkowce należy namaczać 4 godziny, a laskowe i brazylijskie nie muszą być w ogóle namaczane, gdyż nie zawierają inhibitorów enzymów, które powodują że produkt staje się trudniejszy w trawieniu. Także, gdy potrzebujemy mleko na szybko, te dwie ostatnie odmiany dobrze mieć zawsze pod ręką.

Na etapie 2 możemy wprowadzić mleko kokosowe, z nerkowców, orzechów laskowych, włoskich  i orzechów macadamia. No i pamiętajcie że na etapie drugim możecie już jeść masła orzechowe (unikajcie masła z orzeszków ziemnych, szkodzi wielu ludziom na SCD!)

Nie wyrzucajcie pulpy, która zostanie po odcedzeniu mleka. Zastąpi namoczoną bułkę do mielonych. Da się użyć jej jako zamiennik mąki orzechowej i jeśli przepis o nią woła, a podmienimy ją na pulpę, to też wyjdzie. Może efekt końcowy nie będzie taki ładny jak ten robiony z mąki orzechowej, ale smakowo jest w porządku, a niczego nie marnujemy. Ja zazwyczaj zamrażam w woreczku taką odciśniętą pulpę i wyjmuję gdy jest mi potrzebna. 

Jeżeli natomiast chcecie zrobić masło orzechowe w domu to najszybszym sposobem będzie zmielenie danej porcji orzechów w młynku. Takie zmielone orzechy wrzucacie do malaksera o małej misie i blendujecie na wysokich obrotach dolewając po troszkę oliwy z oliwek bądź oleju arachidowego. Dolewacie po odrobince tak długo, aż masło odpowiada Wam swoją konsystencją. Przed wyłączeniem dosalam je jeszcze do smaku i dorzucam łyżeczkę miodu. Chłopaki uwielbiają. 

Gdybyście w ten sam sposób  postąpili z całymi orzechami (nie zmielonymi uprzednio) to otrzymacie ziarniste masło orzechowe, ale takie to już jest zaawansowany produkt na  diecie (etap 4 ).


wtorek, 28 października 2014

Masterchefowy pasztet SCD!

Dzięki uprzejmości uczestniczki obecnego wydania Masterchefa, Dominiki Wójciak, dla mnie bezkonkurencyjnej, mamy następny, wspaniale wyglądający przepis na pasztet z dyni i soczewicy.

Jest to świeży przepis, który dopiero się pojawił. Biorę się lada dzień za jego wykonanie i domyślam się, że będzie niebiańsko dobry, skoro wyszedł spod ręki mistrzyni kuchni. 

Składniki do tego przepisu są akurat w sezonie, co jest dodatkowym argumentem do jego wypróbowania, a przepis stanowi etap 4 diety ze względu na zawartą w nim soczewicę. 

Zapraszam do wypróbowania przepisu, odwiedzenia bloga Dominiki i kibicowania jej na dalszych etapach konkursu:)

SCD PASZTET Z DYNI I SOCZEWICY (etap 4) 



1 szklanka ugotowanej, czerwonej soczewicy
2 szklanki dyni, startej na tarce o grubych oczkach
1 cebula
1 papryczka chili
2 cm korzeń imbiru
2 łyżeczki curry
4 łyżki masła lub oliwy
3 jajka
sól


Na maśle lub oliwie zeszklij posiekane drobno cebulę i chili. Dodaj imbir i dynię i smaż na wolnym ogniu, aż dynia zmięknie. Dopraw warzywa solą i curry i wymieszaj z soczewicą.  Gdy warzywa lekko przestygną, wymieszaj łyżką jajka i powstałą masę (będzie miała dość rzadką konsystencję) przelej do keksówki wysmarowanej masłem i obsypanej bułką tartą (jeśli chcesz, by pasztet był SCD, formę obsyp mąką migdałową, z nerkowców lub orzechów włoskich). Piecz 30 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 C.

***

Na SCD curry musimy zrobić sami. Mieszamy w równych proporcjach kolendrę, czosnek, imbir, chili, pieprz, cynamon, goździki mielone, gałkę muszkatułową, kardamon i kminek, a potem do tego wszystkiego dosypujemy równowartość 1/3 całości - kurkumę.


Dziękujemy Dominika!
Dopisuję, że można Cię znaleźć na Facebooku jako Dominika Wójciak:)


czwartek, 23 października 2014

Grzanki



Dzisiaj przyleciały gawrony.

Brutalnie przypomina mi to, że lato się skończyło. 

Zimową porą, mamy w domu taki zwyczaj, który funkcjonuje już od lat, że wieczorami, gdy dzieci już śpią, Piotrek bardzo lubi podjadać ostre grzanki. 

Kupuję trzy bagietki, czekam aż podeschną 3-4 dni. Siadamy w jeden wieczór i kroimy je razem w drobną kostkę. Potem dalszą cześć pracy robię już sama według określonego przepisu. Pyszna pochrupanka do podjadania. No, może nie najzdrowsza i na pewno nie SCD, ale czasem, szczególnie gdy dzieciaki nie widzą, przymykamy oko i pozwalamy sobie na tradycyjne jedzonko.

Te ostre grzanki przydają się, gdy przyjdą na piwo znajomi. Kacperek też bardzo je lubił, zanim rozpoczął dietę.

Ostatnio, jako że zaczął się sezon, robiłam następna porcję i zaczęłam rozmyślać, jak by tu wymyślić wersję SCD dla Kacperka, no i oczywiście dla Was. 

Pomyślałam, poszperałam w sieci. Rano obudziłam się z gotowym pomysłem - czasem i mnie się zdarza;)  i voila!:



Pamiętacie jak podawałam przepis na chleb fasolowy? Tym razem wykorzystuję ten sam przepis, jednak chleb nie jest pieczony w piekarniku, a mikrofali. Daje to zupełnie inny efekt.

Przypominam skład:

  • 4 jajka
  • 250 g fasoli dozwolonej (klik!) na SCD 
  • 2 łyżki miodu (lub mniej)
  • 1 łyżeczka sody
  • 1/4 łyżeczki soli
Szczegółowy przepis na chleb jest tutaj  (klik!). Tym razem jednak chleba nie wkładamy do piekarnika, tylko do 2 plastikowych pojemniczków o pojemności 0.75 litra i mikrofalujemy 10-12 minut. Oto efekt:



Taki chleb bardzo dobrze nadaje się do tostera.

Ja jednak dla potrzeb tego przepisu, po 3-4 dniowym wyschnięciu, kroję go  na grzanki. Po podpieczeniu w piekarniku są to grzanki bezsmakowe, czyli będą  świetnie sprawdzać się wszędzie tam, gdzie grzanek potrzebujemy. Do zup, do nadzienia indyka, do zagęszczenia sosów mięsnych.


Żeby zrobić ostre grzanki, takie jakie my  jadamy zimą, zawinięci w koc przy dobrym filmie:), postępujemy według poniższego przepisu. 

Podaję ilość na 4 szklanki grzanek (wszystko proporcjonalnie zwiększamy wedle potrzeby):

1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka pieprzu
1/2 łyżeczki pieprzu cayenne
1/2 łyżeczki papryki słodkiej 
2 łyżeczki suszonej pietruszki
1 łyżeczka suszonej bazylii
2 łyżeczki czosnku granulowanego lub 2 łyżeczki roztartego z solą przetartego czosnku
100 ml oliwy z oliwek

Podane składniki mieszamy w dużej misce i do wymieszanych wsypujemy grzanki (przed podpiekaniem w piekarniku). Obracamy wielokrotnie, tak aby jak najdokładniej pokryć wszystkie przyprawami, po czym rozłożone  swobodnie na  blasze wsadzamy do piekarnika 180 C / 20 -30 minut. Po ostudzeniu zamykamy w szczelne opakowanie.

Najlepsze są na drugi dzień kiedy nabierają "mocy", ale ja robię duże ilości i z doświadczenia wiem, że są bardzo dobre przez miesiąc, dwa. Potem łapią wilgoć i to znak, że pora na nowe. 




wtorek, 21 października 2014

sobota, 18 października 2014

SCD Zupa z dyni piżmowej z azjatyckim akcentem

Teraz jesienią, co rusz możemy natrafić na przepisy wykorzystujące w swoim składzie dynię, pojawia się mnóstwo zup, ale nam żaden z nich nie podszedł tak jak ten, który dzisiaj Wam pokazuję.

Wyszperała go gdzieś moja mama. Jest z nami już od kilku lat, a niedawno uświadomiłam sobie, że to przecież przepis SCD, bo spełnia wszystkie wymogi diety. Mniam!!


Do tej zupy kupcie dynię piżmową. Zwykła też może być, ale sugeruję jednak piżmową, tym bardziej że jest już w dużych sklepach, a będzie jej coraz więcej, im głębiej posuniemy się w jesień. Dynia piżmowa wygląda tak:


Jeżeli jest dojrzała, to po przekrojeniu pachnie arbuzem. Cały ten zapach  ulatnia się jednak w procesie obróbki.

Dynię piżmową można uprawiać w Polsce. Mama wysiewa w marcu pestki do doniczek, a po majowych przymrozkach przenosi je do gruntu i jesienią zbieramy piękne dynie piżmowe. W zeszłym roku dostałam od niej ponad sześćdziesiąt. W salonie stały do grudnia i dekorowały pokój, były sukcesywnie jedzone. Potem musiałam je pokroić i zamrozić (mrożą się świetnie). Jedliśmy je do końca wakacji.

W tym roku niestety większość zjadły ślimaki i przez to, że lato było mokre, to urodzaj jest mniejszy.




SCD ZUPA Z DYNI PIŻMOWEJ (etap 3)





1.7 kg dyni piżmowej pokrojonej w kostkę
2 średnie cebule
0.5 kg marchewki
2.5 litra wywaru SCD 
sok świeżo wyciśnięty z 2 pomarańczy
2 łyżki masła klarowanego
świeży tarty imbir (najlepiej go zamrozić i wtedy bardzo łatwo się ściera)
300 ml mleka kokosowego (na SCD robimy sami lub używamy tego:


3 łyżki oliwy z oliwek
sól, pieprz do smaku
opcjonalnie: posiekana kolendra, łosoś lub posiekane grubo orzechy włoskie

Na maśle i oliwie podsmażamy pokrojoną cebulę, a następnie pokrojona w większą kostkę marchewkę i dynię. 


Gdy zmiękną zalewamy wywarem. Lekko gotujemy, aby stały się miękkie na tyle, aby łatwo je zmiksować. 

Blendujemy. 

Dolewamy sok z pomarańczy, mleko kokosowe. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem oraz ścieramy do zupy imbir. My dajemy go dużo, bo uważam że robi świetny smak tej zupy. Ma być wyraźnie wyczuwalny (u nas około 4-5 łyżek). 

Gdyby zupa wyszła Wam zbyt gęsta najlepiej rozrzedzić ją wywarem ewentualnie sokiem z pomarańczy. 

Kacperek lubi gdy wrzucę do tej zupy pokrojonego w kostkę pieczonego w folii łososia lub posiekane orzechy. My lubimy ją ze świeżą kolendrą. 


Smacznego!




wtorek, 14 października 2014

Kolejny niezaprzeczalny fakt, który też będą chcieli zamieść pod dywan






Przyjrzyjcie się dobrze zdjęciu zamieszczonemu powyżej. Widzicie przed sobą nową ulotkę do szczepionki na DTaP (błonica, tężec, krztusiec). Amerykańska Izba Kontroli Leków FDA (Food and Drug Administration) w ulotce informacyjnej dołączonej do szczepionki oficjalnie przyznaje, że jednym ze skutków ubocznych tego szczepienia jest autyzm



Nie od dzisiaj wiadomo, że DTaP (wprowadzona: 1996 r ), a wcześniej jeszcze groźniejsze DTP to szczepionka, która odpowiada za największą liczbę powikłań na świecie. 

Oficjalnie podaje się, że w 1 : 10 000 przypadków po przyjęciu szczepionki następuje zgon. 

DTP (1946 r) była pierwszą na świecie szczepionką połączoną, zawierając w jednej dawce trzy szczepy chorobowe. Powodowała tak wiele powikłań, że wycofano ją z rynku, zamieniając na bezpieczniejszą DTaP. 

Owa "bezpieczniejsza" wersja jest tak bezpieczna, że po najbardziej podejrzanym o wywoływanie autyzmu MMR (odra, świnka, różyczka), DTaP plasuje się na drugim miejscu w tym niechlubnym rankingu. Osobiście mam koleżankę, która twierdzi że u jej córeczki autyzm regresywny rozpoczał się po szczepieniu DTaP, a MMR tylko pogłębiło problem. 

Osoby chętne do obejrzenia opartego na faktach fabularyzowanego filmu  na temat autyzmu i szczepionki MMR zapraszam tutaj.

poniedziałek, 13 października 2014

Żeberka w zaiście pysznej marynacie:))

Uraczyliśmy się wczoraj rozpływającymi się w ustach wspaniałymi, aromatycznymi żeberkami. Wymagają bardzo mało pracy, a są pysznym posiłkiem na chłodne dni. Przy zachowaniu kilku poniższych zasad będą w pełni SCD. Kacperek zajadał się nimi aż mu się uszy trzęsły. Zróbcie je, są mega! Warto je zrobić choćby dla tego zapachu jaki przez dwie godziny rozchodzi się po domu...


Marynata do żeberek SCD (etap 2) 
Natomiast cała potrawa to etap 3

1/2 szkl SCD ketchupu przepis (klik!)
2 łyżki oliwy z oliwek
1 liść laurowy
1 łyżka musztardy (bez cukru!)
1/2 łyżeczki soli
1 ząbek czosnku (przetarty)
1 łyżka papryki słodkiej
1 łyżka świeżo startego imbiru
1/2 łyżeczki chili
1 łyżka miodu

Ta ilość marynaty starczy na 1 kg żeberek, jeżeli macie więcej mięsa ilość pomnóżcie. Sklepowe marynaty typu barbecue, pełne chemii, przy tej się chowają.


Wszystko mieszamy i smarujemy  marynatą żeberka. Wsadzamy do żaroodpornego naczynia, w który  będziemy je piekli, na wierzch wykładamy suszone śliwki i pokrojoną w piórka połowę cebuli, przykrywamy i odstawiamy w chłodne miejsce na noc.

Następnego dnia, na przygotowane wcześniej żeberka, wykładamy odciśniętą kapustę kiszoną, delikatnie polewamy po wierzchu oliwą z oliwek i wsadzamy pod przykryciem, do rozgrzanego do 180 C piekarnika na 2- 2.5 godziny. 


Bardzo dobrze do tego smakuje piwo, ale ciii ;) Podeszłoby to świetnie na  Okroberfest... no ale, na SCD piwa nie wolno!



piątek, 3 października 2014

Czy dieta SCD jest droga?

Zauważyłam ostatnio, że często kiedy rozmawiam z kimś na temat diety SCD pojawia się obawa lub pytanie dotyczące kosztów diety. 

Zupełnie mnie to nie dziwi, gdyż zdaję sobie sprawę, że macie obawy, a przeglądając przepisy jakie pojawiają się tu ostatnio, można dojść do wniosku, że to dieta dla wybranych, tych żyjących lekko, z wypchanymi portfelami. 



Postanowiłam bliżej przyjrzeć się tej sprawie. Patrząc na swój budżet domowy nie zauważyłam żadnej specjalnej różnicy w wydatkach na żywność odkąd powróciliśmy do diety w marcu. 

My, jako czteroosobowa rodzina, jesteśmy na diecie wszyscy. Oczywiście pod nieobecność Kacperka to i owo wpadnie spoza diety, jednak do czasu jego powrotu do domu, wszystko zakazane  musi  z niego zniknąć. Taką przyjęliśmy zasadę.

Po pierwsze, łatwiej mi gotować jeden rodzaj obiadów dla wszystkich, a po drugie i chyba najważniejsze, nie chcę czynić różnicy między moimi dziećmi i faworyzować jedno kosztem drugiego. 

Kamilek dobrze wie, że w naszym domu takie słowa jak nutella, czekolada, drożdżówka, Mc Donald's  i tym podobne nie istnieją.

Kilka lat wcześniej, gdy stosowaliśmy dietę po raz pierwszy, był na niej tylko Kacper. Kamil był jeszcze w pieluchach, a my potrafiliśmy kombinować przy dwójce małych dzieci.

Ja nie pracuję. Poświęciłam się opiece nad Kacperkiem i dowozom go do szkoły oddalonej o 20 km o różnych porach dnia, terapiom  oraz ....tak, właśnie....gotowaniu.

Tu muszę przyznać, że dieta wymaga ciągłego gotowania. Nie kupimy gotowych produktów  w sklepach. Wszystko trzeba zrobić samemu. Jest przez to dużo zdrowiej - eliminujemy prawie całą chemię z żywności.

Bywa jednak, że starcza czasu na rodzinne wycieczki;)



Ja się śmieję, że moim następnym zakupem będzie obrotowe krzesło na kółkach do kuchni, bo co wieczór już nóg nie czuję od ciągłego stania przy garach. Tak to niestety wygląda. Mam dni załamki, ale wiem że robię to dla zdrowia Kacperka  i wierzę w to, że na ten świat nie przyszliśmy po to, aby przeżyć życie łatwo, lekko i przyjemnie, ale żeby dać świadectwo i ciągle wzrastać ku lepszemu. 

Są okresy, że wpadam w wir gotowania, prawdziwą pasję i wtedy robię taki maraton, że potem dwa, trzy dni odpoczywam. Da się przyzwyczaić. Nie jest tak źle;)

No, ale mieliśmy rozmawiać o kosztach diety.  

Pomyślcie: Na SCD nie wolno wydać Wam pieniędzy na żadne mąki, cukier, kakao, kasze, ryże, makarony, słodycze, lody, pieczywo, ziemniaki, wędliny, margaryny, przetwory kupne, soki, napoje, piwo, gumy, garmażerkę, praktycznie na żaden produkt gotowy. Przestajecie kupować jedzenie w budkach na mieście, w restauracjach, zamawiać pizzę czy kurczaki przez telefon czy popcorn w kinie. Pomyślcie sobie, ile miesięcznie na to wszystko idzie pieniędzy. 

Ten koszt odpada. 


Dieta SCD podzielona jest na 6 etapów. Na pierwszych trzech jecie produkty, które kosztują bardzo niewiele. Jajka, kurczak, marchewka, fasolka szparagowa, jabłko, gruszka, banan plus kilka innych równie tanich produktów. Z pewnością na takim menu pozostajecie 2-3 miesiące. 

Kiedy ten okres dobiega końca, macie już jasny obraz sytuacji, czy dieta w Waszym przypadku działa czy nie. To, w zasadzie, można już określić po jednym miesiącu fanatycznej dokładności w przestrzeganiu reguł diety. 

Dlaczego masz nie dać swojemu dziecku tej szansy? Czy spojrzysz sobie w oczy i zaśniesz spokojnie wiedząc, że właśnie czytasz o czymś, co może odmienić życie Twojego dziecka, ale Ty nie podjęłaś tej próby z wygody lub ze strachu? 
Czy myślisz, że traciłabym czas na pisanie bloga ślęcząc godzinami nad jego redagowaniem, gdybym nie wierzyła w to, o czym piszę? Gdybym nie miała w sobie misji odmieniania życia kolejnych  chorych dzieci? 

Ja nie jestem doskonała. Piotrek przekonywaŁ mnie kilka miesięcy, że powinniśmy wprowadzić SCD u Kacperka. 

Zapierałam się. Bałam się tego, że nie będę wiedziała co dać mu jeść. Bałam się, że popełnię błędy, których na tej diecie popełniać nie wolno, bo rujnują włożony wysiłek. Nie miałam nikogo, kto by mną pokierował, dał wskazówki. Musiałam szukać i uczyć się diety na własną rękę. Nie było stron czy blogów, które ułatwiłyby mi to zadanie. Bałam się, że w szkole nie potraktują mnie poważnie i nie upilnują Kacperka przed jedzeniem ze stołówki.

Znalazłam w sobie tą siłę, bo nie ma na tym świecie dla mnie nic ważniejszego, niż dobro moich dzieci. Autyzm to taka choroba, że czym dziecko starsze to tym mniej można zrobić, aby mu pomóc. Zegar tykał. Nie chciałam tracić ani chwili więcej czasu i zaczęłam w przypływie emocji, z marszu, zupełnie nie przygotowana. 

Jeżeli chcecie potwierdzenia tych słów, to wystarczy zajrzeć na początek bloga. Trzeci dzień na diecie to była Wigilia. Nikt planowo nie zaczyna diety w przeddzień największej w roku roboty w kuchni i myślenia o Świętach. 

Udało się:) Początek jest o tyle łatwy, że mamy z góry narzucone, jakie jedzenie możemy podać. Gotujemy gar rosołu i przez pierwsze 2-5 dni bazujemy na nim i na jajkach.  Zajrzyjcie do etapu intro po dokładne wskazówki na ten czas. 

Przypadek sprawił, że krótko przed rozpoczęciem diety Kacperek miał robioną biopsję jelit z gastroskopią i kolonoskopią w narkozie i w ramach przygotowań do tego zabiegu przez trzy dni poprzedzające, mógł wyłącznie pić płyn elektrolitowy, a w dniu zabiegu musiał być kompletnie na czczo. 
Wyobraźcie sobie, że to były trzy najlepsze dni od początku choroby. Kacper był bystry, obecny, współpracujący, reagujący trafnie i szybko. Kiedy powiedziałam o tym naszemu gastrologowi Dr Krigsmanowi, tylko się uśmiechnął i powiedział:

" Proszę Pani, objawy autyzmu biorą się z jedzenia. Gdyby Kacper był moim dzieckiem, to przykułbym go do kaloryfera gdyby sytuacja tego wymagała i przez dwa lata karmił wyłącznie pozajelitowo kroplówką. Gwarantuję Pani, że przy wyeliminowaniu zatruwania mózgu i całego ciała źle trawionym jedzeniem, dziecko po czasie dochodzi do siebie. Kacperkowi jednak tego zrobić nie mogę,  bo prawo tego kraju zabrania takich praktyk. "

Te słowa bardzo dały mi do myślenia i myślę, że były głównym impulsem do rozpoczęcia diety. 

No właśnie...


***

Wracając jednak do pieniędzy. Większe koszty diety pojawiają się, gdy w etapie drugim  zaczynają być wprowadzane masła orzechowe, a w etapie trzecim mąki orzechowe. Potem nasiona i owoce suszone, na koniec fasole. Weźcie jednak pod uwagę, z jak dużych kosztów zeszliśmy przestając kupować zwykłe jedzenie. Myślę, że wychodzimy w tej sprawie na zero.

Jednocześnie nie mogę nie zwrócić tu uwagi na fakt, że kuchnia, musi być w przypadku  SCD dobrze wyposażona. Jeżeli więc taka nie jest, to rzeczywiście z tym będzie wiązał się niemały koszt. Co jest nam potrzebne?

  • zamrażarka - cudownie byłoby, gdybyśmy mieli dużą zamrażarkę, niesamowicie ułatwia pracę, gdyż robiąc wszystko w podwójnych ilościach oszczędzamy sobie kawał czasu i pracy
  • blender kielichowy
  • blender ręczny
  • malakser
  • robot kuchenny
  • sokowirówka
  • jogurtownica lub przy jej braku możemy do robienia jogurtu użyć piekarnika (nowszego typu), poduszki elektrycznej lub wysokiej szczelności termosu
  • termometr do żywności
  • młynek do kawy (będziemy w nim mielić orzechy na mąkę, oczywiście można kupować gotowe mąki, ale wychodzi to dużo drożej)
  • dehydrator lub suszarka do grzybów (bardzo przydatna do robienia chipsów lub przypraw), na allegro widziałam suszarki poniżej 100 zł.
  • obieraczka do warzyw
  • filtry do kawy
  • gęsto tkana ściereczka
  • brytfanny, garnki, patelnie, sitka itp
Z wyżej wymienionych rzeczy, niezbędnym minimum będzie któryś z blenderów, malakser, coś do robienia jogurtu, i młynek do kawy. Nie wszystkie z tych rzeczy potrzebne są  też od razu.

Powinnam była jeszcze napisać o tym, że dieta leczy sama w sobie. Pozwala przestać brać drogie leki, zastępuje je. To też wpływa na obniżenie kosztów. Oczywiście nikogo nie namawiam, aby przestał słuchać lekarza i odstawił lekarstwa. Jeżeli poczytacie tego bloga dokładniej, zrozumiecie moje stanowisko w tej sprawie.
Leki mają w większości przypadków w składzie wśród substancji nieaktywnych takie produkty, które niweczą działanie diety. Elaine Gottschall, prekursorka diety wyraźnie podkreślała, że tego typu leków nie można przestać brać z dnia na dzień, wycofywać je można wyłącznie stopniowo i pod kontrolą lekarza. Czasem są też niezbędne, bo stan jest tak poważny. Zapewniam jednak, że dieta leczy i w biegiem czasu wyleczy przy dokładnym przestrzeganiu jej zasad. W sprawie konkretnych przypadków zapytajcie, postaram się pomóc. 

***

Przemyślcie sobie ten temat. Dieta SCD nie pomaga wszystkim dzieciom z autyzmem. Pomaga jednak bardzo wielu. Dajcie sobie trzy miesiące czasu. Prawdopodobnie po tym czasie nie będziecie już chcieli wrócić do starego sposobu odżywiania. Gdybyście nie widzieli jednak żadnej różnicy w zachowaniach dziecka, to z czystym sumieniem dietę przerwiecie, bo będziecie mieli już pewność, że to nie droga dla Was.

Trzy miesiące. Potraficie tyle zrobić dla swojego dziecka?