czwartek, 28 lutego 2008

Tajemnica kąpieli



Od miesięcy próbuję rozwiązać zagadkę tajemniczej hiperaktywności Kacperka po wyjściu z wieczornej kąpieli. Hmm...nie dzieje się tak codziennie, raczej powiedziałabym, że w cyklach. Jest chwila spokoju, a potem to znowu nadchodzi i jakis czas się utrzymuje. Jest wciąż na tej samej diecie, z ograniczoną ilością dobrze przetestowanych pokarmów, jest wciąż na tych samych lekach. Kąpiele w Epsom Salt, które teoretycznie mają uspokajać, nie działają.



Większość czasu w kąpieli jest spokojny, a kiedy go wyciągam do wycierania dostaje napadu śmiechu, który utrzymuje sie od 15 minut do godziny. Nie pomagają ani prośby, ani groźby, ani klaps, ani nawet zamknięcie w łazience, czego się boi. Już tego nie robimy, bo nie przynosi żadnego rezultatu. Śmieje się jak szalony, na cały głos. To jest dodatkowo kłopotliwe dlatego, że swoim śmiechem budzi Kamilka, ten zaczyna płakać i jest w domu cyrk. Można krzyczeć, odwracać uwagę, nie pomaga nic. Potem jest tak pobudzony, że na pewno w ciągu najbliższych 3 godzin już nie zaśnie.


Generalnie nie ma u nas problemu hiperaktywności. Tylko te kapiele. Co ciekawe, zgadałam się wczoraj z koleżanką która, okazuje się, ma identyczny problem ze swoją córką. Też autystyczną. Doszło już nawet do tego, że kąpie ją codziennie na wieczór o piatej po południu, aby zasnęła o ósmej, inaczej ma do jedenastej z głowy.


Owszem, piją wodę z wanny. Ale piją też tą sama wodę, tyle że przegotowaną, jako rozcieńczenie soku i nic się nie dzieje. Nawet wydaje mi się, że latem rozcieńczałam sok po prostu zimną wodą z kranu (uspokajam, że nowojorska kranówa nadaje się do picia) i było OK.


Nie mając lepszego pomysłu postanowiłam odseparować Kacperka od wody kranowej na jakiś czas. Powiedzmy 2-3 tygodnie. Tylko, że potrzeba mi jej sporo, na wielki gar rosołu, do picia, do robienia mleka orzechowego itp. W kąpieli będzie miał nadzór, aby nie pił wody. Zobaczymy czy to cokolwiek zmieni.



Postanowiłyśmy też z Moniką, tak na wszelki wypadek, spisywać w kalendarzu daty kiedy nasze dzieci dostają tej śmiechawki. Czy daty się pokrywają. Ona mieszka blisko, być może okresowo coś wpuszczają do wody co tak źle działa na nasze maluchy. Porównamy daty. Okaże się.


Na razie nie mam żadnego innego pomysłu jak przeprowadzić to śledztwo.



Pojawiła się też poszlaka bananowa. Któś tam w internecie napisał, że mieli tą sama sytuację i po dwóch latach w końcu ustalili, że takie zachowanie występuje tylko w te dni, w które ich dziecko spożywało banany. No ale to akurat łatwo jest ustalić.


niedziela, 24 lutego 2008

Trochę przepisów i takie tam

Dzieciaki śpią, Piotrek ogląda boks, to ja sobie popiszę.


Mam taki jeden przepis (etap 1 ). Miałam tego tu nie umieszczać, bo zrobiłam i nie smakowało mi wcale. Odłożyłam do lodówki, a dziś wyjęłam aby wyrzucić , nie zdążyłam, bo Kacperek się rzucił i zajadał jeden muffin po drugim. Widać dzieciakowi pasuje. W takim razie będę mu robić. Podaję więc przepis na


MUFFINKI WARZYWNE (ETAP 1)
2 szkl warzyw lub owoców (puree, woda porządnie odciśnięta)
4 jajka
4 łyżeczki oliwy z oliwek bądź ghee
1 łyżeczka SCD wanilii
1 łyżeczka cynamonu
4 łyżeczki miodu
1/4 łyżeczki soli morskiej.
1 łyżeczka sody
Składniki wymieszać, Blaszkę do pieczenia muffinków wyłożyć papierkami. Piec w 200 st C przez około 25 minut. Wychodzi 12 sztuk.


Wariacja do przepisu: warzywa zamieniamy na 4 banany. Reszta składników bez zmian. Przetestowane i zaproponowane przez Monikę W. :)

Dobra. Wstyd wklejać takie zdjęcie, ale niech Wam. No co? Muszę popracować nad wyglądem. Smakowało? Smakowało!


Trzymajcie je jednak dla pewności w lodówce, bo zaraz po upieczeniu są lekko wodniste, lodówka powoduje, że tężeją.



Teraz będzie obiecany przepis na pierwsze ciasto.
Żeby zrobić ciasto potrzebne nam będzie masło orzechowe. Nie mam pojęcia czy takie produkty sa popularne w Polsce, poza tym można używać wyłącznie te zrobione bez dodatków ( cukier itp), napiszę więc jak zrobić je samemu. Od razu zaznaczam i chce to wyraźnie podkreślić. Nie używajcie orzeszków ziemnych najdlużej jak to mozliwe! Zaobserwowano, że braki sukcesów na diecie można przypisać używaniu wyrobów z orzeszków ziemnych. Jest wiele do wyboru: orzechy laskowe, migdały, orzechy typu macadamia, peacans, nie wiem jak zachowuja się orzechy włoskie. Musicie spróbowac sami. Otóż orzechy wrzucamy do malaksera i mielimy. Co chwilę trzeba przerywać prace urządzenia by zeskrobać brzegi. Jeżeli będzie wychodzić za suche wystarczy dodać odrobiny wysokiej jakości oleju np. oliwa z oliwek, sezamowy itp. Pokręcić jeszcze trochę i gotowe. Trzymajcie to w lodówce.


PLACEK MIGDAŁOWY (etap 2)


1 szkl masła migdałowego
1/2 łyżeczki soli morskiej
1 jajko ( lub można użyć substytutu podanego niżej)
1/2 łyżeczki SCD wanilii
1/2 łyżeczki sody
1/3 szkl miodu
Składniki wymieszać w misce, przełożyć do niewielkiej brytfanny (ja używam szklanego naczynia żaroodpornego o wymiarach 27x18). Nie trzeba natłuszczać. Piec w temp 170 st C przez 25 minut (przynajmniej tyle piecze mój piekarnik bez termoobiegu).

UWAGA: dodajcie jeszcze jedno jajko i dojrzałego banana. Ciasto będzie smaczniejsze:) Dzięki Monika:)

Substytut jajka (ze strony Pecanbread) - może być używany do wielu przepisów
1 1/2 łyżki wody
1 1/2 łyżki oliwy z oliwek
1 łyżeczka sody
1/2 łyżeczka octu (do ciast omińcie ocet)
Do tego konkretnego przepisu, jeśli zdecydujecie się na substytut zamiast jajka, to omińcie ocet i sodę, jako że jest już ona w głównym przepisie.
A placek wygląda tak:




Nadaje się też bardzo dobrze jako użycie na warstwy do torta - a masa się znajdzie, spokojna głowa!
Po posmarowaniu go dżemem SCD domowej roboty, zamienia się w niebo w gębie:)

Dziś miałam konsultację telefoniczna z dr Neubranderem. Jest jeszcze kilka opcji leczenia. Pozostaje wyleczyć w jelitach bakterię Citrobacter Amalonaticus, drożdże Candida są skurczybyki wciąż obecne, choć już mniej; zrobimy testy na alergie pokarmowe, mimo iż Kacperek nie wykazuje żadnych oznak, zrobimy test prowokacyjny na metale (jeszcze raz dla pewności). W dalszej kolejności będzie terapia Valtrexem oraz dożylna serotonina. No i oczywiście jak najszybciej test na poziom testosteronu. Więcej pomysłów na dzień dzisiejszy nie mam.


Kacperek jest przeziębiony, leje mu się katar z noska. Przymierzam się do postawienia mu baniek, ale trochę sobie tego nie umiem wyobrazić. Dzisiaj po południu postawiłam Piotrkowi, żeby sobie na kimś poćwiczyć, a przy okazji pomóc mu na kręcz szyjny. Niestety dwie go bolały, a podobno nie powinny.... Kacperek nie będzie potrafił nam dać znać, że go boli. Zresztą i tak będzie płakał i wyrywał się.

Będzie ciężko, ale z biegiem czasu nabiorę wprawy. Wszystko jest dla ludzi:)




sobota, 23 lutego 2008

Weekendowe przemyślenia

Wczoraj drugi raz spróbowałam podać Kacperkowi pieczonego dwie godziny w wodzie, czyli w sumie, w pewnym sensie gotowanego ananasa. Pierwszy raz miesiąc temu nie przyjął tego, około pół godziny po spożyciu bieguneczka. Odczekałam miesiąc mając nadzieję, że jelita, zdrowsze już trochę, tym razem sobie z nim poradzą, ale niestety. Musimy jeszcze poczekać. Nie minęła godzinka, a on pognał do kibelka i ledwo zdążył bidula. No nic. Będziemy próbować znowu za jakiś czas.



Nie robię chwilowo jogurtu i poniekąd niepokoi mnie to, bo czekam na starter. Kupiłam na internecie i ciągle jeszcze nie przysłali. Mam, owszem, jeden w domu, ale w zeszłym tygodniu zepsuła się nam lodówka i nie mroziła kilka dni więc podejrzewam, że nadaje się on tylko do wyrzucenia.



Dzisiaj zdecydowałam się jednak dać Kacperkowi nowy lek. Miałam długo wahania, bo to silny środek, dla chorych na raka, dodatkowo używany do leczenia choroby krohna i wrzodziejącego zapalenia jelita. 6-MP czyli mercaptopurine. Nasz gastrolog twierdzi ,że dużo dzieci wśród jego pacjentów dobrze znosi to lekarstwo. Hmm... nie mam juz prawie żadnego zaufania do lekarzy. Nie dałabym tego, ale widzę, że mimo iż biegunka ustała to brzuszek dalej wystaje jak w ...powiedzmy... szóstym miesiącu ciąży. To i tak jest poprawa, bo bywało, że jak w ósmym. Po byle ananasie , gotowanym 2 godziny, go przeczyszcza, to nie jest normalne. Na 6-MP ma być podobno kilknaście miesięcy z badaną krwią co miesiąc. Mam nadzieję, że podjęłam słuszną decyzję.



Po obejrzeniu jednego z filmików na YouTube o dzieciach, które wyszły z autyzmu postanowiłam też zbadać Kacperkowi poziom testosteronu. Nigdy tego nie sprawdzaliśmy. Film był o 9 letnim chłopcu z autyzmem. Przez 7 lat nie pomagały żadne terapie. Kiedy matka zauważyła, że synek masturbuje się pod prysznicem, stwierdziła, że w wieku 9 lat to absolutnie nie jest normalne i zbadała mu poziom testosteronu. Był dużo za wysoki. Podano Lupron w zastrzyku, poziom spadł, dziecku w ciągu 24 godzin zniknęły wszystkie problemy gastryczne i już nie wróciły. Zaczął bawić się z dziećmi i zaczął zanikać autyzm. Musieli jeszcze kilkakrotnie obniżać poziom testosteronu, ale w końcu uporali się z tym całkowicie. U dziecka nie ma śladu po autyźmie. Niestety nie wiem co dalej, bo druga część filmu mi się nie ładuje. Ale kobitka szczęśliwa, uśmiechnięta więc pewnie jest dobrze. Ciekawe. Już nieraz słyszałam, że badanie poziomu testosteronu jest ważne. Musimy to sprawdzić. Kacperek jak na 4 lata, ma zbyt duzo włosów na nóżkach. No, zobaczymy. Zawsze warto sprawdzić.



Kacperek zaczął się sam ubierać. Wreszcie zrozumiał, że aby ubrać czapkę lub skarpetki trzeba je najpierw rozciągnąć palcami. Widzę, że sprawia mu przyjemność rozbieranie się, a potem próby ubierania. Nie do pomyślenia wcześniej. Jak to dobrze, że trafiliśmy na tą dietę. Odkąd rozpoczęliśmy SCD nauczył się sam (a zaznaczam, że wcześniej nie mógł się niczego z tych rzeczy nauczyć przez dwa lata terapii, choc 4 osoby ciągle z nim pracowały) jeździć na hulajnodze, dmuchać świeczkę, grać na trąbce, zaczał grać w piłkę tzn. rzucać i łapać - zupełnie wcześniej tego nie rozumiał. Nauczył sie korzystać z dorosłej muszli klozetowej, ubierać, jeść rzadką zupę łyżką. Tyle przypomina mi się tak na szybko, a to niecałe dwa miesiące. Rozumie zdecydowanie więcej i zaczął oglądać bajki, których nie zna. Dawniej miał kilka ulubionych bajek z kaset, jedne i te same oglądał od 3 lat, znał je na pamięć, ale gdy chcieliśmy włączyć cokolwiek innego to zupełnie nie interesowało go to. Zniknęło całkowicie piszczenie, które było już nie do wytrzymania. Ładny postęp jak na niecałe dwa miesiące, przyznacie sami.



Wprowadziłam dzisiaj szparagi. Kupiłam wiązke i zaczęłam je obierać, ale zupełnie nie wiem czy dobrze to robię. Nie mam pojęcia do jakiej wysokości powinno się je obrać. 2/3 wysokości. Dobrze tak? Ja dla nas tych badyli nigdy nie kupuję, bo za dużo z tym roboty, a i smak jest moim zdaniem mocno przereklamowany. Wrzuciłam je pokrojone na rosół, dodałam pomidora (bez skórki, bez pestek) i tak gotowało się to ze dwie godziny. Potem tylko sól i pieprz i gdy skosztowałam, to zaczęłąm się poważnie zastanawiać, czy aby na pewno mam rację, twierdząc, że szparagi sa mocno przereklamowane. Kurcze! Niebo w gębie! Zupa krem, nie wklejam więc zdjęcia, bo co to za frajda oglądać zieloną masę.

Jeśli Kacperek nie będzie miał problemów z trawieniem to czuję, że szparagi będą u nas częstym gościem:)



czwartek, 21 lutego 2008

Etap 2 - co możemy jeść

Niestety jesteśmy znowu w trakcie intro.

To już trzeci raz od rozpoczęcia diety. Wczoraj wieczorem Piotrek wrócił do domu zmęczony, nalał sobie szklankę soku grapefruitowego i niedopitą zostawił lekkomyślnie na szafce. Moment wystarczył. Kacperek podleciał i zdążył wypić dwa łyki zanim zareagowaliśmy. Nie ma wyjścia. Zdecydowałam się znowu na intro, ale tym razem będzie tylko dwudniowe. Mam nadzieję, że wystarczy.


Tym razem w trakcie intro widać wyraźną reakcje die-off. To nasuwa mi przypuszczenie, ze intro 5 dniowe dobrze by mu zrobiło. Nie mam na razie jednak na to siły psychicznej. Widać, że jest głodny, na kurczaka ma już odruch wymiotny, na jajko tak samo. I tak jest cierpliwy....znacznie bardziej, niż ja byłabym...




Na etapie drugim możemy jeść:

Owoce: (obrane, bez pestek, ugotowane): morela, pomidor, brzoskwinia, ananas, śliwka oraz surowe awokado.

Warzywa: (obrane, bez pestek, ugotowane):


Karczoch francuski










Szparagi





















buttercup squash ( nie znam polskiej nazwy)







dynia piżmowa











ogórek












czosnek









grzyby










papryka














dynia








rukiew wodna















Pamiętajcie - ugotowane, bez pestek, bez skórki!

Mięsa: mogą już być pieczone

Z nowości pojawiaja się też masla orzechowe i mleko orzechowe.  Jako masła orzechowe wprowadźcie najpierw te z blanszowanych migdałów i orzechów pecan. Wszystkie inne niech poczekają do etapu trzeciego.

Uaktualnienie 2014: na przestrzeni lat widzę, że pewne założenia w diecie SCD ewoluują i tak się ma z dynią piżmową i mlekiem z blanszowanych migdałów. Prawdopodobnie szeroko zakrojone, wieloletnie obserwacje reakcji na te pokarmy wielu chorych na diecie, wykazały ich dobrą tolerancję, co pociągnęło za sobą przesunięcie tych dwóch produktów o jeden etap niżej, czyli 1.


Masła orzechowe dają już możliwość pierwszych wypieków. Będzie ciasto! Zobaczycie jakie dobre:)
W dalszym ciągu obowiązuje zasada - dodajemy po jednym nowym pokarmie nie częściej niż co 4 dni i obserwujemy reakcje, najlepiej prowadzić zapiski.


Czy piszę jasno na temat diety? Czy chcielibyście abym o czymś bliżej napisała? Sa jakieś pytania? Komentarze mile widziane. Pozdrawiam.


wtorek, 19 lutego 2008

Tym razem będzie o jogurcie SCD

Kacperek nie mówi ani jednego słowa i to się jakoś nie chce, póki co, zmieniać. Przed chorobą mówił. Do 80 słów w wieku półtora roku...


Na szczęście zmienia się rozumienie, było tak, że nie rozumiał ani słowa. Nic. Teraz już coraz więcej, podstawowe komendy, ale tylko pojedyncze. Zaczyna też rozumieć pewne zależności. Chociaż idzie to do przodu wolno, ale idzie. Ostatnio widzę, że szybciej. Dobrze.

Wczoraj miał kolejny dobry dzień. Od rozpoczęcia diety, to poza nielicznymi wyjątkami ma same dobre dni. Nieliczne wyjątki były tylko wtedy gdy przesadzałam z ilością jogurtu.
O! Chyba nie pisałam o tym jak ważny jest na tej diecie jogurt. Ale nie taki zwykły!


Niezwykły!


Jogurt domowej roboty według ściśle określonych zasad, stanowi niezwykle ważny etap w leczeniu jelit i tym samym - zaryzykuję się użyć tu tego stwierdzenia - w wychodzeniu z autyzmu. Nie jest dokładnie powiedziane, kiedy można jogurt wprowadzić, to zależy od indywidualnej tolerancji. Sporo osób wprowadza po 4 miesiącach, ja wprowadziłam po około 4 tygodniach na diecie. Jeżeli dziecko jadło nabiał przed rozpoczęciem diety i tolerowało go, nie musimy czekać i jogurt można rozpocząć od razu gdy znikną wszelkie negatywne objawy przestawienia na dietę (kiedy organizm ustabilizuje się i przyzwyczai do nowego żywienia).
Rozpoczynać należy od minimalnych ilości czyli 1/8 łyżeczki (czubeczek), obserwować reakcje i delikatnie zwiększać jeśli nic się nie dzieje. Ideałem jest dojście do szklanki, dwóch dziennie. Elaine określa górną granicę dla osoby dorosłej na 3 szklanki jednego dnia.


O naszym jogurcie należy myśleć jak o silnym lekarstwie - ma on ogromną siłę działania. Ostrożnie z nim!


Jogurt można zrobić z mleka orzechowego, koziego bądź krowiego. Krowie jest niebezpieczne jednak i przy autyźmie należy się powstrzymać od niego. Najlepsze i najłagodniejsze dla naszych dzieci jest orzechowe.


Muszę się jednak przyznać. Ja robię od początku z koziego. Innych nie próbowałam. Kacperek znosi je w małych ilościach (do łyżeczki dziennie).


Niezwykłość tego jogurtu polega na sposobie przygotowania i zawartości. Otóż dostępne na rynku jogurty sklepowe są wytwarzane w ciągu około 4 do 8 godzin. Tyle czasu wystarczy, aby z mleka powstał jogurt. Niestety jednak zawiera on duże ilości laktozy. Na naszej diecie wykluczonej.
Jeżeli do mleka wprowadzimy szczepy bakterii jogurtowych i stworzymy sprzyjające warunki (ciepło) zaczną się one namnażać i żywiąc laktozą zawartą w mleku przyrastać gwałtownie na ilość. W ciągu 4 godzin jednak nie są w stanie "zjeść" całej laktozy.


Nasz jogurt musi fermentować przynajmniej 24 godziny. Może dłużej (maksymalnie 30 godzin, a pamiętajcie, że czas zaczynamy odliczać dopiero gdy jogurt osiągnie wymagana temperaturę, a nie wcześniej! - u mnie zabiera to 5 godzin, czyli 5 godzin na rozgrzanie + minimum 24, maksimum 30 godzin fermentacji). Ten czas gwarantuje, że cała laktoza w jogurcie została przerobiona. Taki jogurt nie posiada już żadnego zabronionego na diecie węglowodanu. Dodatkowo czas ten sprawia, że jogurt posiada nieporównanie większą ilość sprzyjających jogurtowych bakterii (probiotyków). Dlatego też stosowanie jakichkolwiek probiotyków w zastępstwie jogurtu ma się jak podawanie 5 kropli rumianku do pełnej jego filiżanki.

Pamiętajcie też o sterylizacji wrzątkiem wszelkich naczyń i mieszadeł używanych do przygotowania jogurtu. Zmywarka do naczyń również nadaje się do sterylizacji.

Przy okazji chciałam ostrzec, że na diecie SCD dopuszczalna jest niewielka ilość suplementów (ze względu na skład) , jeśli zaś chodzi o probiotyki to dozwolone są tylko
Lactobacillus Acidophillus, Streptococcus Thermophilus, Lactobacillus Bulgaricus oraz Saccharomyces Boulardii ( Saccharomyces Boulardii to drożdze dla ścisłości, ale te korzystne - zjadające candidę).


Chciałam teraz napisać o reakcji die-off oraz o nietolerancji.
Reakcja die-off może przydarzyć się zarówno po rozpoczęciu diety jak i po rozpoczęciu stosowania jogurtu. Jest reakcją pożądaną. Świadczy o tym, że w organiźmie zachodzą pozytywne zmiany. Jest ona często niełatwa do wytrzymania. Może się objawiać sensacjami jelitowymi, objawami podobnymi do przeziębienia, nerwowością. U Kacperka objawia się niekontrolowanym śmiechem.


Można złagodzić ją podając węgiel aktywowany w tabletkach, który ma zdolność wiązania toksyn. Albo po prostu przeczekać. Pomocne są też kąpiele w czymś co tu nazywa się Epsom Salt i jest formą soli do kąpieli (MgSO4·7H2O). W Polsce nazywa się to sól gorzka.


Jak natomiast odróżnić reakcję die-off od nietolerancji?


Jest na to pewien sposób - sernik. Trzeba zrobić z naszego jogurtu prosty sernik. W ten sposób jeśli szkodzi nam sam jogurt, to jako sernik będzie szkodził w dalszym ciągu. Jeśli zaś jest to reakcja die-off na probiotyki zawarte w jogurcie, to temperatura w której pieczemy sernik zabije je wszystkie i wtedy sernik nie wywoła żadnych reakcji. Prosty sposób.

Oto:

PRZEPIS NA SERNIK (etap 1)

2 jajka 

1/4 szkl miodu

1.25 szkl jogurtu SCD
2 łyżeczki ekstraktu z wanilii

Piec w 170 stopniach przez około 30 minut lub do czasu, aż zrobi się bokami brązowy. Ciasto wyjdzie bardzo cienkie. Tak jest OK



Jako startera do jogurtu można użyć ProGurt z firmy GI ProHealth, startera Yogourmet lub też naturalny jogurt ze sklepu (bez dodatków). Jeśli używamy sklepowego jogurtu musimy upewnić się, że nie zawiera on kultur bakteryjnych Bifidus/Bifidum ani żadnych dodatków, ulepszaczy, cukrów itp. Również tutaj można kupić dobry polski starter. Z kolei ten polski starter jest dobry choć nie zawiera bardzo cennego dla nas Lactobacillus Acidophillus, jest więc uboższy w kultury bakteryjne.

Sposób przygotowania jogurtu ( tłumaczony ze strony Pecanbread):


W jogurtownicy:
1.) wlej ok. 1 litr mleka do czystego garnka i podgrzewaj powoli do czasu aż temp. osiągnie 80 st C. Mieszaj mleko od czasu do czasu, aby nie przywarło do dna i ponownie gdy będziesz mierzyć temperaturę, aby mieć pewność, że całość mleka osiągnęła 80 st C. Celem podgrzania jest zabicie wszelkich niepożądanych bakterii, które mogłyby przeszkodzić w procesie tworzenia się jogurtu.

* mleko kozie jest delikatne i nie może jego temp. przekroczyć 80 stopni
. Zdejmij mleko z gazu i pozwól mu ostygnąć do temperatury pokojowej lub niższej. (20-25 st C). Przed mierzeniem temperatury zamieszaj mleko, by być pewnym prawidłowości odczytu. Możesz przykryć mleko, aby zabezpieczyć przed zabrudzeniem z powietrza (przecedź mleko do jogurtownicy przez drobne sitko aby usunąć kożuch, nie musisz tego robić, ale to sprawi, że jogurt będzie gładszy).

3.) Dodaj starter jogurtowy bądź kopiatą łyżkę naturalnego jogurtu sklepowego do kilku łyżek mleka, rozmieszaj dokładnie, po czym połącz mieszankę z resztą mleka. Przelej do jogurtownicy i zamknij pokrywę. 

4.) Wypełnij zewnętrzny pojemnik jogurtownicy wodą do oznaczonego poziomu. Następnie włóż wkład zawierający mleko i kultury jogurtu do maszyny - w niektórych modelach, może się wydawać, że będą się one lekko unosić na wodzie - nie szkodzi. Zamknij jogurtownicę, włącz do kontaktu i fermentuj 24 godziny. Niektóre jogurtownice moga się przegrzewać po 6-8 godzinach, jeśli tak się stanie, wyłącz urządzenie na chwilę, pozwól mu lekko ostygnąć, po czym włącz ponownie. Możesz umieścić je na ruszcie, aby było chłodzone od spodu. To może pomóc. Po upływie 24 godzin wyłącz urządzenie, wyjmij delikatnie zawartość ii przełóż do lodówki.

UWAGA! Nauczyłam się tego na własnych błędach. Temperatura w której robimy jogurt musi oscylowac pomiędzy 38-43 st C. Jeżeli jest niższa to nie dochodzi do rozmnażania się bakterii i musimy dodać kolejny czas, aby było pełne 24 godziny w odpowiedniej temperaturze (aby zdążyły strawić całą laktozę). Jeżeli jest wyższa niż 43 st C to niestety, ale bakterie zdechną. Taki jogurt możemy wyrzucić.
Czas 24 godzin zaczynamy liczyć od momentu kiedy jogurt osiągnie 38 stopni, a nie od momentu włączenia urządzenia! Ja dla bezpieczeństwa nastawiam 29 godzin i wtedy jestem pewna, że mix mleka ze starterem zdążył osiągnąć odpowiednią temperaturę zanim zaczęłam odmierzać czas.
Pamiętajcie, że nie wolno przekroczyć 30 godzin (mam na myśli samą fermentację)


W piekarniku:  Powtórz punkt 1 i 2. 

3.) w osobnej misce zmieszaj starter  bądź kopiatą łyżkę naturalnego jogurtu sklepowego z chłodnym mlekiem mieszając dokładnie. Wymieszaną zawartość przełóż ponownie do naczynia. Znowu wymieszaj.

4.) Przykryj naczynie w piekarniku z włączoną 60 watową żarówką. Trzymaj cały czas termometr w piekarniku i utrzymuj temperaturę pomiędzy 38-43 st C. Jeśli piekarnik zrobi się zbyt ciepły uchyl drzwiczki. Po kilku próbach nabierzesz wprawy i będziesz umiała utrzymywać idealną temperaturę. Taka fermentacja musi trwać przynajmniej 24 godziny. Jeżeli możemy ustawić temperaturę piekarnika na 40 stopni to w ogóle nie ma potrzeby na takie ceregiele.

5.) Po 24 godzinach wyjmij naczynie z piekarnika i włóż do lodówki. 

6.) Jogurt pozostanie aktywny przez 2 tygodnie jeśli będzie odpowiednio przechowywany (w lodówce). Polecam też używanie czystej łyżki do nabierania jogurtu i nie zanurzanie jej w nim za każdym razem, lepiej jest nabrać jednorazowo do innego naczynia porcję jogurtu jaką będziemy potrzebować, a resztę od razu odłożyć do lodówki i zamknąć. 

Jeżeli macie w swoim piekarniku opcje 40 C to możecie ja również wykorzystać. Jogurt zrobi się sam. Ja tej metody nie lubię bo mam przez 24 godziny zablokowany piekarnik robieniem jogurtu, a zbyt jest mi on potrzebny do innych rzeczy.





Skoro pisałam o tym, że jogurt można przygotować z mleka orzechowego (dozwolone od etapu 2) podam więc przepis.

MLEKO ORZECHOWE (etap 1)

200g blanszowanych migdałów namaczamy na noc w 800 ml wody i  1/4 łyżeczki soli. Rano migdały płuczemy i wrzucamy do blendera. Zalewamy 800 ml świeżej wody mineralnej, znowu solimy 1/4 łyżeczki, dodajemy drobno posiekany 1 daktyl (dla lekkiego osłodzenia) i blendujemy na wysokich obrotach do dokładnego połączenia.  Przecedzamy przez gęstą szmatkę. Przechowujemy w lodówce max. do 5 dni. 





Pycha! Polecam także do robienia koktajli z bananem lub innymi owocami (gotowanymi póki co :)). Mniam mniam.

Wyczytałam też że jeśli robimy mleko z wiórek kokosowych (niesłodzonych) to proporcje powinny być 1:1 wiórki :woda.








niedziela, 17 lutego 2008

Przepisy z etapu 1

Kacperek zmienił się, przez ostatnie dwa tygodnie, obserwuję, że nie robi już problemów na spacerze, nie denerwuje się, że idziemy na piechotę zamiast jechać samochodem, że idziemy tu, a nie tam. Jest grzeczny, nie sprzeciwia się i zaczął przyglądać się mijającym nas samochodom, ciężarówkom, autobusom i metru. Mam nadzieję, że to jest trwała tendencja.


OK, jak już wcześniej pisałam jesteśmy teraz na etapie 2 i na nim pozostaniemy pewnie przez kilka miesięcy. Napisze w takim razie wszystko co wiem o etapie 1, aby mieć to za sobą i móc zacząć wreszcie pisać na bieżąco, zresztą już nie tylko o diecie. Dlatego dziś będzie dużo przepisów.


No to jedziemy.


Przepisy z etapu 1 (wszystkie przetestowane):


PIECZONE JABŁKA (etap 1)

1 kg zielonych , kwaskowych jabłek, obranych, pociętych w "ósemki",
cynamon (powinien być sprawdzony na tolerancję jak każdy pokarm),
pół szklanki wody,

Piec w żaroodpornym naczyniu 220 stopni/45 minut. Po ostygnięciu przełożyć do szczelnego pojemniczka i siup do lodówki. Zrobione!


Bardzo prosty przepis.
Teraz będą placuszki bananowe. Pyszności:)

PLACUSZKI BANANOWE (Lub jabłkowe) (etap 1)

2 jajka
2 dojrzałe banany
olej kokosowy lub ghee do smażenia

* dzięki podpowiedzi Pauliny okazało się, że banany można podmienić na pieczone zielone jabłka lub gotowane suszone brzoskwinie, dobrze odciśnięte. Suszone owoce to już jednak wyższy etap

Banany rozgnieść widelcem, aż staną się luźne i trochę płynne. Wymieszać starannie z dwoma jajkami. Wrzucić na patelnie (użyć jak najmniej oleju kokosowego lub ghee (masła klarowanego)) i smażyć placuszki. Uwaga! Róbcie je malutkie, wielkości dużej łyżki, inaczej trudno będzie je przewrócić na drugą stronę.



Uwaga: Na dalszych etapach diety tzn. 3 możecie dodawać do tych placuszków również pulpę, która zostanie Wam po odciśnięciu mleka orzechowego. Wyjdą inne, również bardzo  smaczne. Proporcje 1:1 plus jajko (1 jajko na 1 banana). Można dodatkowo zmiksować, ale nie koniecznie.

Tu możecie zobaczyć film jak je robię:



Zachowując podobne proporcje, można zrobić również placuszki dyniowe. Wyglądają tak (dzięki Paulina):


PLACUSZKI MARCHEWKOWE (etap 1)
1.5 szkl ugotowanej marchewki (woda odciśnięta dokładnie)
4 jajka
1 łyżeczka wanilii ( legalnej) - (przepis podam osobno)
1 łyżeczka cynamonu
4 łyżeczki miodu (lub bez)
1/4 łyżeczki soli

Rozgnieść marchewkę z pozostałymi składnikami lub wrzucić wszystko do malaksera i zmielić na gładko. Smażyć na patelni z mała ilością oleju.

Voila!
Będę je robić to sfotografuję i wrzucę tu zdjęć


DOMOWY EKSTRAKT Z WANILII:

6 lasek wanilii przekroić wzdłuż (ostatnie 2 cm zostawić nieprzecięte), przełożyć do słoika, zalać wódką, tak by były całkowicie zanurzone i zakręcone odłożyć na 6-8 tygodni. Od czasu do czasu wstrząsnąć. Później taki ekstrakt można używać do mnóstwa przepisów, alkohol w trakcie smażenia się ulotni, zostanie sam aromat wanilii. W miarę zużywania dokładajcie do tego co już macie, kolejne laski wanilii i dolewajcie wódki, ekstrakt będzie robił się sam, a Wy nigdy nie pozostaniecie z pustym słoikiem.



Teraz będzie coś, co nie wiem jak nazwać. Powiedzmy ruloniki szpinakowe. Niech będzie.

RULONIKI SZPINAKOWE (etap 1)

szpinak (około 1 łyżki),
2 jajka,
sól,

Szpinak ugotować, zmiksować. Rozbełtać jajka z solą i zmiksowanym szpinakiem, smażyć na patelni jak naleśnik. Uwaga! Bardzo trudno to przewrócić na drugą stronę bez potargania. Wymyśliłam więc, że przekrawam to podczas smażenia na krzyż i osobno przewracam każdą ćwiartkę. Potem ćwiartki roluję i ....mamy ruloniki szpinakowe.


Mam tu trochę przepisów na mięsko ale np. pieczeń rzymska wychodzi jakaś sucha. Hmm...można do niej użyć gotowanego majonezu. Oto przepis:


GOTOWANY MAJONEZ (etap 1)

2 żółtka
2 łyżki octu (dozwolony jedynie czerwony i biały ale sprawdzajcie skład, ocet balsamiczny jest zabroniony, bo zawiera cukier, można jednak zrobić go samemu wg przepisu ze strony BTVC)
2 łyżki wody,
1 łyżeczka miodu,
2 łyżeczki gorczycy mielonej (lub łyżeczka musztardy niezawierającej cukru),
225 ml oliwy,

Wszystkie składniki z wyjątkiem oliwy wymieszać w małym garnuszku, mieszać na średnim gazie tak długo aż się złączą i będzie się wydawało, że nie są już płynne. Zdjąć z gazu ciągle mieszając. Wrzucić do malaksera na średnie obroty, dodawać oliwę BARDZO POWOLI, niech to trwa nawet 10-15 minut. Zrobione.

No to teraz ta pieczeń rzymska....ale nie jest to moje danie popisowe. Może Wam wpadnie do głowy jak je ulepszyć.


PIECZEŃ RZYMSKA (etap 1)

2 szkl ugotowenej marchewki
2 szkl ugotowanej fasolki szparagowej
0.5 kg mielonej wołowiny
1 jajko
szczypta soli
kilka ząbków czosnku i cebula do obłożenia

Warzywa zblednować i odcisnąć z nich nadmiar płynu. W misce wymieszać warzywa, jajko, sól i mięso. Ułożyć na brytfannie bądź w żaroodpornym naczyniu tworząc kształt bochenka. Będzie trochę dziwacznie wyglądać, ale pal sześć. Podczas pieczenia wycieknie z tego sporo płynu więc trzeba to przewidzieć.

Powbijać ząbki czosnku w pieczeń, ale nie głęboko, bo po upieczeniu musimy je wyjąć i wyrzucić (na etapie 1 niedozwolone), obłożyć pokrojoną w ćwiartki cebulą (też później do wyrzucenia). Piec w 200 stopniach przez około godzinę. Jak ktoś nie lubi majonezu można podać z ketchupem domowej roboty.

A'propos sosy można pięknie zagęszczać rozgotowaną cukinią w DUŻEJ ilości.



KETCHUP (przepis z BTVC) - etap 2

Tu w Ameryce mają tak dobrze, że sprawdzili dwie firmy, które produkują legalny sok pomidorowy ( bez żadnych dodatków) i moga go używać m.in. do zrobienia ketchupu. W Polsce nie znam żadnej pewnej firmy, więc niestety będziemy musieli wyciskać własnoręcznie sok z owoców ( tak! tak! pomidor to owoc!). Własnoręcznie albo własnomaszynowo. Tak.

Dopisek: jest! Ekologiczna Passata pomidorowa z firmy Ekowital dostępna w Auchan na dziale zdrowa żywność.  Produkt legalny. O, taka:



2 szkl soku pomidorowego, (lub butelka powyższej passaty)
1-3 łyżki białego octu,
tyle miodu co octu,
sól, pieprz

Wszystkie składniki oprócz miodu wymieszać i gotować tak długo, aż odparują do pożądanej konsystencji, mieszać trzeba prawie ciągle. Po skończeniu gotowania dosłodzić miodem do smaku. Tak przygotowany ketchup można mrozić bądź przełożyć do sterylnych słoiczków i pasteryzować. Uważajcie przy odparowywaniu, sok będzie bardzo chlapał, jeżeli temperatura będzie zbyt wysoka i może poparzyć!

Uaktualnienie 2014: Jeżeli macie suszoną własnoręcznie cebulkę, to idealnie podnosi smak ketchupu. Ja używam takiej suszarki do grzybów. 2-3 cebule kroję w plastry, suszę przez noc w suszarce, potem wrzucam do młynka na kawę i mam cały słoik suszonej cebulki w proszku. Bardzo się przydaje. Identycznie robię czosnek. Jednak i na czosnek i na cebulę musi Wam pozwolić najpierw Wasz etap. 

Tyle wymyśliłam dzisiaj. Jeśli przypomni mi się kolejny przepis z etapu 1 to niezwłocznie go tu dorzucę.




Dobranoc:)



sobota, 16 lutego 2008

Etap 1 + przepis na chleb

Obecnie jesteśmy na etapie 2.

Etap Intro trwał u nas niecałe 3 dni (wieczorem trzeciego dnia podałam gotowane jabłko i pieczonego w folii łososia, bo to była akurat Wigilia i nie miałam sumienia trzymać dzieciaka na samym rosole). Gotowane jabłko smakowało mu jak największy delikates. Do gotowania dołożyłam łyżkę miodu i jednego goździka. Wyszło naprawdę dobre.

Następnie na etapie 1 byliśmy około 3 tygodni. Tu już jest pewne pole do popisu, ponieważ na tym etapie jeść można:


ETAP 1
Owoce
(obrane, bez pestek, ugotowane): - jabłko, - gruszka, - banan (surowy, ale tylko dojrzały, brązowe plamki, bez odrobiny zielonego nawet przy ogonku)
Uwaga dotycząca gruszek- czasem mają one takie drobniutkie pesteczki jak truskawki. Wiecie o co mi chodzi? Te maleńkie pesteczki mogą bardzo zaszkodzić. Trzeba gruszkę przetrzeć przez gęste sitko.

Nauczcie dzieci pić kompoty. Ja mam pełno jabłek od teścia i początkowo słodziłam miodem taki kompot dla chłopców, ale teraz nauczyli się bez miodu i pija go w dużych ilościach. Musze tylko pilnować aby był z lodówki, bo w temperaturze pokojowej nie wypija - ot , takie dzieci:)

Warzywa (obrane, bez pestek, dobrze ugotowane): - fasolka szparagowa ( zielona, żółta), - cukinia, - szpinak

Mięsa: -duszone - z rusztu, - gotowane na parze

Jajka - jakkolwiek przyrządzone

Ryby- gotowane, duszone, z rusztu, - na parze

Do picia można używać już soku z jakiegokolwiek owocu, pod warunkiem, że jest domowo wyciśnięty lub kupny, ale dozwolony na diecie SCD i przecedzony przez gęsto tkaną szmatkę bądź pończochę. Rozcienczajcie go z wodą w proporcjach 1:3, a potem 1:2 w końcu możecie go pić nie rozcieńczony.  


Uaktualnienie 2014: na przestrzeni lat widzę, że pewne założenia w diecie SCD ewoluują i tak się ma z dynią piżmową i mlekiem z blanszowanych migdałów. Prawdopodobnie szeroko zakrojone, wieloletnie obserwacje reakcji na te pokarmy wielu chorych na diecie, wykazały ich dobrą tolerancję, co pociągnęło za sobą przesunięcie tych dwóch produktów o jeden etap niżej, czyli 1. Warunkiem pod jakim je wprowadzamy jest ustąpienie ciągłych biegunek i zaparć. 


Jak widać możliwości przyrządzania potraw są dużo szersze. Jako desery gotowane owoce, przetarte na puree, z miodem, goździkiem, cynamonem.

Jako zupy mamy oczywiście rosół i na jego bazie można zrobić "fasolową" (duża ilość ugotowanej fasolki szparagowej zmiksowanej na puree, rozrzedzonej do odpowiedniej konsystencji rosołem, w tym kawałki gotowanego kurczaka i marchewki. Kacperek tą zupkę uwielbia. Można dołożyć łyżeczkę masła klarowanego. Zyska na smaku.

Można zrobić zupkę marchewkową na podobnej zasadzie - z kawałkami mięska i fasolki szparagowej. Mamy już zupełnie inny smak zupy.

O taką:



Kacperek często jadł jajecznicę z kurczakiem. Gotowane udka kurze. Galaretkę z kurczaka z marchewką.

CHLEB JAJECZNY (etap 1)

2/3 do 1 szklanki ugotowanych warzyw z etapu 1 (woda odcisnięta dokładnie) - puree
5 jajek 
sól
pergamin do pieczenia

Piec nastawiam na 170 stopni. Oddzielam białka od żółtek.
Białka ubijam na pianę ze szczyptą soli w dużej misce, żółtka miksuję z warzywami na puree w mniejszej. Delikatnie łączę puree z pianą z białek, mieszam, rozsmarowuję równo na płaskiej, wyłożonej papierem do pieczenia blasze.
Piec 35-40 minut.

Chleb zrobi się pulchny, a w miarę stygnięcia opadnie. Ja tnę go na 12 kwadratowych kawałków.
Takiego chleba można używać na razie jako przegryzka, a w dalszym etapie diety do robienia kanapek. Uwaga! Jeśli użyjecie cokolwiek innego niż papier do pieczenia, chleb nie wyjdzie.




Ten chleb jest zrobiony akurat z dyni piżmowej (jest  w Tesco  i Auchan, można ją przechowywać kilka miesięcy w zimnie lub tez dobrze się mrozi pocięta w kostkę),  ale z cukini, marchewki, fasolki wyjdzie podobny, tylko o innym smaku. Wg mnie najlepsze wychodzą z dyni piżmowej ewentualnie marchewki. Jeżeli nie znacie dyni piżmowej to bardzo zachęcam. To warzywo dopiero zaczyna swą karierę w Polsce, ale w zachodniej Europie i Stanach króluje, dominuje nad innymi dyniami, jest bardzo popularna i przepyszna.


Dynia piżmowa


Zdążyliśmy zaliczyć już drugi raz intro trzydniowe po tym jak napisali mi ze szkoły, ze nie dopilnowali Kacperka i zjadł kawałek plasteliny. Zawsze istnieje ryzyko, że o czymś nas nie poinformują, więc myślę, że raz na jakiś czas będziemy mu robić trzydniowe intro, tak dla przeczyszczenia jelit.

No i najważniejsze. Mamy nowe osiągnięcie. Kacperek zaczął zauważać tatę wracającego z pracy i cieszyć się na jego widok. Tak trzymaj syneczku!

środa, 13 lutego 2008

Urodziny Kacperka

Dzis były czwarte urodziny Kacperka.
Pierwsze które zauważył:)
Na roczek był zdrowy, ale wciąz za mały by wiedzieć co się dzieje, na dwa latka był już chory.
Ucieszył się bardzo gdy zobaczył nas w szkole, chciał by karmił go tata (akurat przyszliśmy w porze obiadku). Potem było śpiewanie "sto lat", Kacperek stał zawstydzony, ale uśmiechnięty. Cieszył się. Pierwszy raz tez zdmuchnął świeczkę. W zeszłym roku nie byłam go w stanie jeszcze nauczyć. Kochany dziubulek. Zdjęcia będą jak szkoła mi je podeśle, bo ja mam same bez torcika.


Sto lat kochanie!!!!

Kacper ma urodziny 12 lutego. Data tego postu jest 13 ponieważ gdy to pisałam to między Polską, a Stanami była oczywiście różnica czasu.

wtorek, 12 lutego 2008

Etap intro - wprowadzający do diety

Ok , to zaczynamy....

Oto jak w skrócie przedstawia się sytuacja. Mam nadzieję, że informacje te przydadzą się osobom nieznającym  języka angielskiego.

Intro jest etapem wprowadzającym do diety. Ma ogromne znaczenie. Służy pozbyciu się z jelit wszystkich niepożądanych mieszkańców, oczyszcza z wrogiej flory jelitowej.
Korzystając z książki BTVC opiszę proces jaki wtedy zachodzi.


Zdrowy organizm po spożyciu weglowodanów złożonych rozkłada je na dwułańcuchowe, a potem na proste. Dopiero te proste mogą zostać wchłonięte do krwioobiegu, przez co dotrzeć do wszystkich komórek ciała i je odżywić.
W przypadku jelit chorych okazuje się, że proces rozkładu węglowodanów nie przebiega prawidłowo i efekt jest taki, że niestrawione zalegają w jelicie cienkim, poczym wędrują do jelita grubego. Zalegając, tworzą pożywkę dla "złych" bakterii. Bakterie namnażają się niekontrolowanie mając ogromne zapasy pożywienia, a ich produkty wydalania (odchody) są wchłaniane do krwioobiegu i zatruwaja organizm. Dochodzi do utraty równowagi flory jelitowej. Zaczynaja panować "złe" bakterie, drożdze, czasem też pasożyty. Osłabia się układ immunologiczny.


Celem diety SCD jest przywrócenie równowagi w jelitach i wyleczenie procesu rozkładu pokarmów (trawienia) i wchłaniania.

Wszystkie szczegółowe informacje dotyczące diety SCD znajdziecie w następujących postach:
Dieta SCD pomocne informacje (klik!)
O diecie słów kilka (klik!)
Breaking The Vicious Cycle rozdział 8 (klik!)


Etap intro "zagładza" niepożądanych gości, a dalsze etapy diety odbudowują jelito i leczą.


Dlatego ogromnie ważne jest właściwe przeprowadzenie intro, aby mieć pewność, że zaczynamy leczenie w "pozamiatanym pokoju". Jak już wcześniej pisałam, po każdej wpadce zjedzenia rzeczy niedozwolonej, konieczne jest ponowne przeprowadzenie intro, aby nie hodować nowych "złych" bakterii.


Intro ma trwać nie krócej niż 2(zalecane minimum 3) i nie dłużej niż 5 dni. Dieta w tym czasie jest bardzo ograniczona, można jeść tylko kilka rzeczy, na szczęście w dowolnych ilościach.


MENU NA DIECIE INTRO:
  • -rosół z kurczaka
  • -rosół ze zmiksowaną marchewką
  • -rosół z kawałkami gotowanego kurczaka
  • -rosół z plasterkami marchewki
  • -rosół z kulkami ze zmiksowanego gotowanego kurczaka
  • -rosół z "makaronem" zrobionym z ubitego jajka usmażonego jak omlet, zrolowanego i pociętego w paseczki
  • -bulion ( jajko wbite na rosół)

    -placuszki z kurczaka (zmiksowany gotowany kurczak wymieszany z ubitym jajkiem smażony na placuszki)
  • -duszony kurczak
  • -duszony indyk
  • - duszona polędwica wieprzowa
    - rosół z wołowiny
  • - rosół z wołowiny z kuleczkami zmielonej wołowiny

  • Jajka : jajecznica, na twardo, na miękko, sadzone, w każdej formie


  • Galaretka z domowo wyciśniętego soku z jabłek lub winogron (sok przecedzony przez pończochę lub inne równie gęste sitko), do soku dodana żelatyna w czystej postaci ( czytać etykiety! - obecnie Wodzisław, dr Oetker). Przy użyciu większej ilości żelatyny galaretka wyjdzie dużo gęstsza, po wylaniu jej na płaską brytfannę, po zastygnięciu można pokroić na kosteczki.

  • Do picia woda, domowo wyciśnięty sok z jabłek lub winogron przecedzony przez pończochę i rozcieńczony w proporcjach 1:3 z wodą, lekka czarna herbata lekko osłodzona prawdziwym miodem (osobiście nie zalecam miodu na intro), lekka czarna parzona kawa (nie rozpuszczalna!).
    -dozwolona jest sól morska lub himalajska (sprawdzać czy nie ma dodatków!) w małych ilościach

  • Wyżej wymienione produkty jemy na śniadanie, obiad, kolacje w dowolnych zestawieniach.

    W zestawie intro dopuszczane są również pewne produkty mleczne, ale w przypadku autyzmu należy z nich zrezygnować.
    Nie będę więc zajmować się tłumaczeniem tej części. Jeśli ktoś jest ciekawy, to o produktach mlecznych na etapie intro można przeczytać tutaj. W skrócie mówię że dopuszczalny jest DDCC chudy ser twarogowy z zerową zawartością laktozy - w Polsce niedostępny. Dopuszczalny jest też jogurt SCD, choć osobiście wcale tego nie polecam, na etapie intro jest na to zbyt wcześnie, zbyt dużo widziałam problemów po jego spożyciu.



    Rosół na diecie intro gotuje się w specyficzny sposób. Oto przepis:                                                                                    
    ROSÓŁ



    Największy garnek jaki mamy wypełnić do polowy kurczakiem (udka i skrzydełka dają najbardziej aromatyczna zupę), można dodać szponder wołowy, a jeśli mamy kości z pieczonego kurczaka to świetnie. Dorzucić kilka obranych marchewek, seler, cebulę w łupinach, korzeń pietruszki, pora, natkę. Zalać zimną wodą. Gdy rosół się zagotuje dorzucić sól i pieprz w kulkach. Taki rosół musi delikatnie gotować się co najmniej 4 godziny. Po wyłączeniu zupy cebulę, seler, korzeń pietruszki, pora i natkę wyrzucamy (są zbyt ciężkostrawne na wczesnych etapach diety), POZOSTAJE JEDYNIE WYWAR, MARCHEWKI I KURCZAK.                                               
    W ten sposób otrzymany wywar jest świetną bazą do robienia zup na diecie. Lepiej zrobić dużą jego ilość i zamrozić w pojemniczkach na później.


    Przy okazji chciałam zaznaczyć, że na wczesnych etapach diety warzywa
    powinno się gotować 4 godziny. Niedogotowane mogą być zbyt ciężkostrawne. Z biegiem czasu można spróbować gotowania 2 godzinnego i obserwować reakcje; w końcu jeszcze krótszego.
Warzywa gotujcie najlepiej w dużych ilościach i zamrażajcie, aby ograniczyć koszty energii potrzebnej do 4 godzinnego gotowania. Gotujemy na niewielkiej mocy pod przykrywką.

niedziela, 10 lutego 2008

O diecie słów kilka

Dieta SCD robi się coraz bardziej popularna jako metoda leczenia autyzmu. Została jednak pierwotnie stworzona dla leczenia choroby Krohna i wrzodziejącego zapalenia jelita grubego. Znajduje coraz szersze zastosowanie, pomaga ludziom z celiakią, z reumatoidalnym zapaleniem stawów, w szerokim spektrum chorób autoimmunologicznych, w końcu w autyźmie.

Prekursorem i pierwotnym twórcą diety jest dr Sidney Valentine Haas, a jej szeroką propagatorką Elaine Gottschall, która dzięki owej diecie w 1958 roku wyleczyła swoją 8 letnią córkę z "niewyleczalnej" formy i ciągle pogarszającego się stanu wrzodziejącego zapalenia jelita grubego.

Trzy lata próbowała stosować najróżniejsze środki medyczne kortison, sulfonamidy, wszystko co było ówcześnie dostępne, nie działało nic, groziła operacja.

Dr Haas zastosował dietę u dziewczynki i po dwóch latach od jej rozpoczęcia nie było śladu po chorobie. Dziecko zaczęło jeść normalnie wszystkie pokarmy bez żadnych restrykcji i pozostaje w tym stanie do dzisiaj jako dorosła kobieta. Osobom znającym język angielski polecam przeczytanie książki Elaine Gottschall pt " Breaking the vicious cycle". Opisuje ona dokładnie dietę, sposób jej działania i podpowiada jak ustrzec się wielu błędów, które powodują brak rezultatów. Bez książki lub ciągłych konsultacji droga do sukcesu może okazać się nieskuteczna. Tu na szczęście macie mnie, pomagam na ile tylko czas pozwoli:)

Dla zainteresowanych podaję, że książkę można zakupić na amerykańskim Amazon: książka
Na dzień dzisiejszy nie ma niestety tłumaczenia na język polski.

***

Mówiąc z grubsza: w diecie usuwa się większośc węglowodanów złożonych. Można podawać wyłącznie pokarmy z listy produktów legalnych na diecie i to nie w byle jakiej kolejności, ale wprowadzając jedne po drugich stopniowo i według ściśle narzuconego harmonogramu kiedy i  co.
Oto lista legalnych/nielegalnych produktów

Istnieją w SCD nurty sugerujące, że nie należy przejmować się etapami, wystarczy jeść pokarmy dozwolone na diecie, jednak widzę wyraźnie, że większość z tych ludzi tkwi po prostu w długoletniej remisji objawów i takie postępowanie nie doprowadza do całkowitego wyleczenia. Jeżeli chcecie kiedyś jeść co tylko dusza zapragnie i problemy z jelitami mieć wyłącznie w złych snach, to dietę sugeruję przeprowadzać tak jak pokazuję na blogu. Powoli, etap po etapie. Nie ma takiego musu, jednak chcę abyście wiedzieli jaki nurt ja popieram i uważam za słuszny na podstawie doświadczeń swoich i osób które przez dietę przeprowadziłam.


Zaleca się dodawanie jednego nowego produktu nie częściej niż raz na 4 dni i pilne obserwowanie reakcji pod kątem gastrycznym jak i zachowania. Najlepiej obserwacje zapisywać. Dieta ma 5 etapów + etap intro (wprowadzający). Czym wolniej posuwamy się do wyższego etapu diety tym skuteczniej leczymy jelito. Etap intro nie może trwać dłużej niż 5 dni i nie krócej niż 2, natomiast kolejne etapy, dowolny, czym dłuższy czas tym lepiej.
Jeżeli dany pokarm sprawia kłopoty wycofujemy go, aby spróbować go  ponownie po dłuższym czasie.

Podaję link do strony, na której opisane jest szczegółowo co można jeść na etapie intro oraz na następnych etapach diety tutaj (klik!) jednakże wszystkie te informacje znajdziecie również u mnie na blogu. Spójrzcie na prawo, znajdziecie tam "etykiety" - linki odsyłające do najważniejszych postów.
Natomiast tutaj opisany jest przez mnie etap intro (klik!)


Na diecie należy większość potraw robić samemu, rzeczy kupowane w sklepie maja często śladowe, nie zamieszczone na etykiecie dodatki, które rujnują całkowicie nasza pracę.


W przypadku jakiejkolwiek wpadki, zjedzenia, choćby śladowych ilości, niedozwolonego pokarmu konieczne jest ponowne przeprowadzenie etapu intro, po którym można wrócić do podawanych wcześniej pokarmów.


Należy zwracać uwagę na takie produkty jak pasta do zębów (połknięta staje się nielegalnym produktem), lekarstwa z niewiadomym składem, zjadana plastelina, lizanie znaczków pocztowych, kleju, szminki, błyszczyki itp.



Jest wspaniała strona w internecie (po angielsku niestety), skarbnica wiedzy na temat zastosowania SCD w autyźmie. Pecanbread
Jest również forum na ten temat, można skonsultować się w każdej, dotyczącej diety sprawie, rodzice są bardzo pomocni i chętnie pomagają osobom obcojęzycznym. Oto link

Siłą rzeczy nie jestem w stanie opisać tu wszystkiego szczegółowo, ale moja wiedza na ten temat jest szeroka, mogę służyć pomocą, w miarę możliwości czasowych, oczywiście.


Pomocy jest wiele. Ja o diecie zaczęłam czytać na miesiąc przed jej wprowadzeniem, gromadziłam informacje, zakupiłam trochę sprzętu (malakser, urządzenie do robienia jogurtu, trochę plastikowych pojemników na jedzenie). Radzę sobie bardzo dobrze, choć dopóki nie zaczęłam, wydawało mi się to ogromnie trudne. Minął miesiąc, a ja tak polubiłam ta dietę, że nie tylko nie myślę o tym kiedy ją zakończyć, ale wręcz planuję na nią przestawić Kamilka.



Kacperek wyładniał w oczach. Przemiana nastąpiła w pierwszym tygodniu. Twarz pojaśniała, zeszła woda z organizmu, wydaje się bardziej zwarty, zdrowszy. Już w drugim dniu diety ustąpiła biegunka i nie pojawiła się ponownie (u dziecka, które od 2 lat miało wyłącznie biegunki pełne śluzu). Kacperek dodatkowo uspokoił się, zniknęła hiperaktywność, wiele stymulacji, bardzo poprawił się kontakt wzrokowy, zaczął okazywać uczucia. Dziecko je cokolwiek mu podam, nie wybrzydza jak dawniej. Co ciekawe, nie prosi wcale o ulubione wcześniej bułki, za które niemalże dawał się pokroić, aby tylko je dostać. Wystarczy, że powiem "nie dam Ci tego Kacperku bo będzie Cię po tym bolał brzuszek" - natychmiast zostawia i odchodzi. Gdyby ktoś znał moje dziecko to wiedziałby jakie to do niego nie podobne.


piątek, 8 lutego 2008

Trochę historii

W momencie otrzymania diagnozy rozpoczęłam natychmiastowo szukać pomocy. Siadłam przed komputerem i czytałam, dzień i noc, przez około miesiąc.


Zorganizowałam Kacperkowi terapeutów przychodzących do domu każdego dnia na kilka godzin (o nie, nie jestem taka bogata - w Nowym Jorku płaci za to miasto) . Przychodziła więc logopedka, przychodził pan od OT , dwie osoby od ABA i pan od fizykoterapii. Dzień w dzień, włącznie z sobotą.


W tym samym czasie dowiedziałam się również, że wbrew powszechnie panującej w medycynie klasycznej opinii, autyzm można leczyć biomedycznie. Zaczęłam poszukiwania.


Przez pierwszy rok byliśmy pacjentami dr Elice http://www.autismny.com/
Próbował z nami różnych metod, zapisał Kacperkowi zastrzyki MB12, wprowadził dietę GFCF, lek Actos, przezskórny glutation. Wykonał mnóstwo badań z krwii i kału. Wszystkie wróciły w normie.


Sprawdził mózg metodą rezonansu i znalazł wadę Chiari I Malformation. Decyzja - szybka operacja. Były podejrzenia, że autyzm u Kacpra może być spowodowany tą wadą. Skontaktowaliśmy się z mamą autystycznego chlopca , który po podobnej operacji całkowicie wyszedł z autyzmu. Byliśmy pełni nadzieji.








Na dzień dzisiejszy blizny już wcale nie widać pod włosami:)



Operacja udała się całkowicie, rozwiązała jednak wyłącznie problemy ze spaniem, poprawiła balans ciała i nieznacznie, jednoczesną koordynację pracy obu rączek .





Nie widziałam efektów diety bez glutenu i kazeiny więc po 11 miesiącach wprowadziłam ponownie gluten. Nie było zmian. Zrozumieliśmy ze dr Elice nie ma nam już nic do zaoferowania. Zmieniliśmy lekarza na sławnego dr Neubrandera z NJ. Oto link http://www.drneubrander.com/



Dr N negatywnie wyraził się o pracy dr E, zmienił większość suplementów, zmienił sposób podawania zastrzyków (zauważyłam różnicę) , zbadał poziom metali ciężkich (hurra! nie mamy!!!), wypożyczył nam na miesiąc do domu komorę hyperbaryczną HBOT. Zrobiliśmy w ciągu miesiąca 100 godzin sesji w masce. Przy 90-tej godzinie zauważyliśmy zmiany w zachowaniu Kacperka. Wspaniałe zachowanie na placu zabaw, wszechstronnośc zabawy, zwinność kota, zaczęła delikatnie ruszać wyobraźnia.
Niestety efekty HBOTa utrzymały sie jedynie przez miesiąc. Obecnie rozważamy kupienie go na dłuższy czas, jednak koszt używanej maszyny lekko ścina nas z nóg, bo wynosi .... $ 20000.





Przez całe to zamieszanie z chorobą, zupełnie na bok odłożyłam inny problem. Chroniczną biegunkę. Myślałam : " Wyleczymy autyzm , wezmę się za leczenie jelit, to może poczekać, są ważniejsze sprawy". To był niestety duży błąd.


Kiedy zmieniliśmy dr na N , mniej więcej w tym samym czasie zaczęłam szukać pomocy u gastrologa dziecięcego. Gastrologa DAN. Był jeden taki, wielokrotnie napotykałam jego nazwisko w trakcie zdobywania mojej wiedzy. Okazało się, że nasz sławny doktor Arthur Krigsman przyjmuje całkiem niedaleko bo w Lawrence, NY. Aby umówić u niego wizytę musieliśmy poczekać na komplet zleconych przez jego asystentkę badań. Trwało to około miesiąca. Po wizycie okazało się, że nie rozpocznie leczenia bez zrobienia biopsji w trakcie gastro i endoskopii. Ustaliliśmy termin. Wyniki nie wykazały nic. Dr K uznał jednak, sądząc po objawach, że problem leży w części jelita, do którego nie dotarła kamera i przepisał szereg leków , jedne po drugich.



Generalnie pojawiła sie poprawa i w przeciagu kilku dni byliśmy w stanie nauczyc Kacperka używania nocnika. U dziecka z tak zablokowanym rozumieniem czegokolwiek to niebywały sukces. Biegunka poprawiała sie powoli, ale były okresy, że atakowała ponownie.


Zaczęłam szukać na własna rękę i ZNALAZŁAM. W naszym przypadku jest to najlepsza interwencja jaką podjęliśmy, mimo iż trwa niecałe dwa miesiące. Rozpoczęliśmy 22 grudnia 2007 i żałuję, że nie wcześniej.


SCD - special carbohydrate diet.



Coś mnie nawiedziło dzisiaj

Nawiedziło mnie z rana, zapukało i powiedziało :"Czemu piszesz tylko dla siebie?". W końcu to jest kawał zebranych zewsząd informacji, które poskładane tworzą całość. Całośc która może się przydać niejednym rodzicom w podobnej sytuacji. A Ty chowasz je w swoim komputerze nie pokazując światu".


Od czasu do czasu trafia się kolejna osoba ze świeżo zdiagnozowanym dzieckiem, przerażona, jak kiedyś ja byłam.....siadam wtedy i piszę do niej, tłumaczę to co wiem, staram się pomóc. A potem kolejna i kolejna, a ja wciąz od nowa piszę to samo i dzielę się tą samą wiedzą. Na blogu wszystko będę miała napisane raz na zawsze. Wystarczy kogoś skierować. Tak będzie lepiej.