piątek, 3 października 2014

Czy dieta SCD jest droga?

Zauważyłam ostatnio, że często kiedy rozmawiam z kimś na temat diety SCD pojawia się obawa lub pytanie dotyczące kosztów diety. 

Zupełnie mnie to nie dziwi, gdyż zdaję sobie sprawę, że macie obawy, a przeglądając przepisy jakie pojawiają się tu ostatnio, można dojść do wniosku, że to dieta dla wybranych, tych żyjących lekko, z wypchanymi portfelami. 



Postanowiłam bliżej przyjrzeć się tej sprawie. Patrząc na swój budżet domowy nie zauważyłam żadnej specjalnej różnicy w wydatkach na żywność odkąd powróciliśmy do diety w marcu. 

My, jako czteroosobowa rodzina, jesteśmy na diecie wszyscy. Oczywiście pod nieobecność Kacperka to i owo wpadnie spoza diety, jednak do czasu jego powrotu do domu, wszystko zakazane  musi  z niego zniknąć. Taką przyjęliśmy zasadę.

Po pierwsze, łatwiej mi gotować jeden rodzaj obiadów dla wszystkich, a po drugie i chyba najważniejsze, nie chcę czynić różnicy między moimi dziećmi i faworyzować jedno kosztem drugiego. 

Kamilek dobrze wie, że w naszym domu takie słowa jak nutella, czekolada, drożdżówka, Mc Donald's  i tym podobne nie istnieją.

Kilka lat wcześniej, gdy stosowaliśmy dietę po raz pierwszy, był na niej tylko Kacper. Kamil był jeszcze w pieluchach, a my potrafiliśmy kombinować przy dwójce małych dzieci.

Ja nie pracuję. Poświęciłam się opiece nad Kacperkiem i dowozom go do szkoły oddalonej o 20 km o różnych porach dnia, terapiom  oraz ....tak, właśnie....gotowaniu.

Tu muszę przyznać, że dieta wymaga ciągłego gotowania. Nie kupimy gotowych produktów  w sklepach. Wszystko trzeba zrobić samemu. Jest przez to dużo zdrowiej - eliminujemy prawie całą chemię z żywności.

Bywa jednak, że starcza czasu na rodzinne wycieczki;)



Ja się śmieję, że moim następnym zakupem będzie obrotowe krzesło na kółkach do kuchni, bo co wieczór już nóg nie czuję od ciągłego stania przy garach. Tak to niestety wygląda. Mam dni załamki, ale wiem że robię to dla zdrowia Kacperka  i wierzę w to, że na ten świat nie przyszliśmy po to, aby przeżyć życie łatwo, lekko i przyjemnie, ale żeby dać świadectwo i ciągle wzrastać ku lepszemu. 

Są okresy, że wpadam w wir gotowania, prawdziwą pasję i wtedy robię taki maraton, że potem dwa, trzy dni odpoczywam. Da się przyzwyczaić. Nie jest tak źle;)

No, ale mieliśmy rozmawiać o kosztach diety.  

Pomyślcie: Na SCD nie wolno wydać Wam pieniędzy na żadne mąki, cukier, kakao, kasze, ryże, makarony, słodycze, lody, pieczywo, ziemniaki, wędliny, margaryny, przetwory kupne, soki, napoje, piwo, gumy, garmażerkę, praktycznie na żaden produkt gotowy. Przestajecie kupować jedzenie w budkach na mieście, w restauracjach, zamawiać pizzę czy kurczaki przez telefon czy popcorn w kinie. Pomyślcie sobie, ile miesięcznie na to wszystko idzie pieniędzy. 

Ten koszt odpada. 


Dieta SCD podzielona jest na 6 etapów. Na pierwszych trzech jecie produkty, które kosztują bardzo niewiele. Jajka, kurczak, marchewka, fasolka szparagowa, jabłko, gruszka, banan plus kilka innych równie tanich produktów. Z pewnością na takim menu pozostajecie 2-3 miesiące. 

Kiedy ten okres dobiega końca, macie już jasny obraz sytuacji, czy dieta w Waszym przypadku działa czy nie. To, w zasadzie, można już określić po jednym miesiącu fanatycznej dokładności w przestrzeganiu reguł diety. 

Dlaczego masz nie dać swojemu dziecku tej szansy? Czy spojrzysz sobie w oczy i zaśniesz spokojnie wiedząc, że właśnie czytasz o czymś, co może odmienić życie Twojego dziecka, ale Ty nie podjęłaś tej próby z wygody lub ze strachu? 
Czy myślisz, że traciłabym czas na pisanie bloga ślęcząc godzinami nad jego redagowaniem, gdybym nie wierzyła w to, o czym piszę? Gdybym nie miała w sobie misji odmieniania życia kolejnych  chorych dzieci? 

Ja nie jestem doskonała. Piotrek przekonywaŁ mnie kilka miesięcy, że powinniśmy wprowadzić SCD u Kacperka. 

Zapierałam się. Bałam się tego, że nie będę wiedziała co dać mu jeść. Bałam się, że popełnię błędy, których na tej diecie popełniać nie wolno, bo rujnują włożony wysiłek. Nie miałam nikogo, kto by mną pokierował, dał wskazówki. Musiałam szukać i uczyć się diety na własną rękę. Nie było stron czy blogów, które ułatwiłyby mi to zadanie. Bałam się, że w szkole nie potraktują mnie poważnie i nie upilnują Kacperka przed jedzeniem ze stołówki.

Znalazłam w sobie tą siłę, bo nie ma na tym świecie dla mnie nic ważniejszego, niż dobro moich dzieci. Autyzm to taka choroba, że czym dziecko starsze to tym mniej można zrobić, aby mu pomóc. Zegar tykał. Nie chciałam tracić ani chwili więcej czasu i zaczęłam w przypływie emocji, z marszu, zupełnie nie przygotowana. 

Jeżeli chcecie potwierdzenia tych słów, to wystarczy zajrzeć na początek bloga. Trzeci dzień na diecie to była Wigilia. Nikt planowo nie zaczyna diety w przeddzień największej w roku roboty w kuchni i myślenia o Świętach. 

Udało się:) Początek jest o tyle łatwy, że mamy z góry narzucone, jakie jedzenie możemy podać. Gotujemy gar rosołu i przez pierwsze 2-5 dni bazujemy na nim i na jajkach.  Zajrzyjcie do etapu intro po dokładne wskazówki na ten czas. 

Przypadek sprawił, że krótko przed rozpoczęciem diety Kacperek miał robioną biopsję jelit z gastroskopią i kolonoskopią w narkozie i w ramach przygotowań do tego zabiegu przez trzy dni poprzedzające, mógł wyłącznie pić płyn elektrolitowy, a w dniu zabiegu musiał być kompletnie na czczo. 
Wyobraźcie sobie, że to były trzy najlepsze dni od początku choroby. Kacper był bystry, obecny, współpracujący, reagujący trafnie i szybko. Kiedy powiedziałam o tym naszemu gastrologowi Dr Krigsmanowi, tylko się uśmiechnął i powiedział:

" Proszę Pani, objawy autyzmu biorą się z jedzenia. Gdyby Kacper był moim dzieckiem, to przykułbym go do kaloryfera gdyby sytuacja tego wymagała i przez dwa lata karmił wyłącznie pozajelitowo kroplówką. Gwarantuję Pani, że przy wyeliminowaniu zatruwania mózgu i całego ciała źle trawionym jedzeniem, dziecko po czasie dochodzi do siebie. Kacperkowi jednak tego zrobić nie mogę,  bo prawo tego kraju zabrania takich praktyk. "

Te słowa bardzo dały mi do myślenia i myślę, że były głównym impulsem do rozpoczęcia diety. 

No właśnie...


***

Wracając jednak do pieniędzy. Większe koszty diety pojawiają się, gdy w etapie drugim  zaczynają być wprowadzane masła orzechowe, a w etapie trzecim mąki orzechowe. Potem nasiona i owoce suszone, na koniec fasole. Weźcie jednak pod uwagę, z jak dużych kosztów zeszliśmy przestając kupować zwykłe jedzenie. Myślę, że wychodzimy w tej sprawie na zero.

Jednocześnie nie mogę nie zwrócić tu uwagi na fakt, że kuchnia, musi być w przypadku  SCD dobrze wyposażona. Jeżeli więc taka nie jest, to rzeczywiście z tym będzie wiązał się niemały koszt. Co jest nam potrzebne?

  • zamrażarka - cudownie byłoby, gdybyśmy mieli dużą zamrażarkę, niesamowicie ułatwia pracę, gdyż robiąc wszystko w podwójnych ilościach oszczędzamy sobie kawał czasu i pracy
  • blender kielichowy
  • blender ręczny
  • malakser
  • robot kuchenny
  • sokowirówka
  • jogurtownica lub przy jej braku możemy do robienia jogurtu użyć piekarnika (nowszego typu), poduszki elektrycznej lub wysokiej szczelności termosu
  • termometr do żywności
  • młynek do kawy (będziemy w nim mielić orzechy na mąkę, oczywiście można kupować gotowe mąki, ale wychodzi to dużo drożej)
  • dehydrator lub suszarka do grzybów (bardzo przydatna do robienia chipsów lub przypraw), na allegro widziałam suszarki poniżej 100 zł.
  • obieraczka do warzyw
  • filtry do kawy
  • gęsto tkana ściereczka
  • brytfanny, garnki, patelnie, sitka itp
Z wyżej wymienionych rzeczy, niezbędnym minimum będzie któryś z blenderów, malakser, coś do robienia jogurtu, i młynek do kawy. Nie wszystkie z tych rzeczy potrzebne są  też od razu.

Powinnam była jeszcze napisać o tym, że dieta leczy sama w sobie. Pozwala przestać brać drogie leki, zastępuje je. To też wpływa na obniżenie kosztów. Oczywiście nikogo nie namawiam, aby przestał słuchać lekarza i odstawił lekarstwa. Jeżeli poczytacie tego bloga dokładniej, zrozumiecie moje stanowisko w tej sprawie.
Leki mają w większości przypadków w składzie wśród substancji nieaktywnych takie produkty, które niweczą działanie diety. Elaine Gottschall, prekursorka diety wyraźnie podkreślała, że tego typu leków nie można przestać brać z dnia na dzień, wycofywać je można wyłącznie stopniowo i pod kontrolą lekarza. Czasem są też niezbędne, bo stan jest tak poważny. Zapewniam jednak, że dieta leczy i w biegiem czasu wyleczy przy dokładnym przestrzeganiu jej zasad. W sprawie konkretnych przypadków zapytajcie, postaram się pomóc. 

***

Przemyślcie sobie ten temat. Dieta SCD nie pomaga wszystkim dzieciom z autyzmem. Pomaga jednak bardzo wielu. Dajcie sobie trzy miesiące czasu. Prawdopodobnie po tym czasie nie będziecie już chcieli wrócić do starego sposobu odżywiania. Gdybyście nie widzieli jednak żadnej różnicy w zachowaniach dziecka, to z czystym sumieniem dietę przerwiecie, bo będziecie mieli już pewność, że to nie droga dla Was.

Trzy miesiące. Potraficie tyle zrobić dla swojego dziecka?




36 komentarzy:

  1. W moim przypadku niestety dieta ta jest droższa niż standardowe żywienie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu wprowadziłaś już mąki orzechowe? Jak się czujesz?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wprowadziłam migdałową. Wypróżnienia ok, bólu i przelewań po niej nie ma, ale chyba mam po serze, bo chyba z nim przeginam. Dziś odstawiam i zobaczę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zmieniając sposób odżywiania zmieniamy też świadomość samego odżywiania. Bo przecież często chorujemy od tego jedzenia (przynajmniej ja tak mam).
    Kwestia drogie czy tanie to jak zwykle względne. No bo czy w moim przypadku chodzenie po szpitalach z ropieniami jelita, przebywanie na zwolnieniach lekarskich z powodu jelit to jest tania opcja? Załóżmy, że normalne odżywianie złożone z prawdziwych produktów a nie przemysłowych jest droższe. Czy możemy policzyć koszty operacji, zabiegów, badań i leków?
    Wszystko jest względne ale dla mnie ten święty spokój od lekarzy, od lekarstw jest po prostu bezcenny:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam pytanie.Fajnie,ze jest napisane czego nie można ale interesuje mnie co mogę podawać na tej diecie?

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Żaneta:) Proszę tu masz link do posta na ten temat. Jednak przy tej diecie bardzo ważne jest aby iść etapami czyli nie wprowadzamy wszystkiego w linku poniżej na chybił trafił tylko wedle wzorca.
    http://myblog-agnieszka.blogspot.com/search/label/Dieta%20SCD%20-%20pomocne%20informacje

    OdpowiedzUsuń
  7. Mo fakt, ja jadłam po staremu to leki i suplementy brałam na trawienia, wzdęcia, wypróżnienia itp., więc pewnie w sumie koszt był podobny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć Agnieszko, ja myślę że u mnie dieta spowodowała jednak wzrost wydatków ( nawet to liczyłam)ryby są bardzo drogie a jem ich teraz znacznie więcej, mięsa też jem sporo bo codziennie kiedyś tak nie było wpadł obiad makaronowy itd... dużo owoców, ser z najwyższej półki, a oprócz tego kupuję normalnie dla reszty rodziny. Ale stwierdziłam że zamiast na lekarstwa wolę wydać na jedzenie :-)a przez tę dietę wprowadziłam też do menu domowego sporo produktów których nie znałam.
    Mam pytanie jadłam już dynie zwykłą chcę spróbować piżmowej (jak ją rozkroiłam zapachniało arbuzem chyba będzie dobra)czy mam ją traktować jako nowy produkt?myślę że upiekę ją w piekarniku skropię oliwą i posolę.
    wprowadziłam już awokado, dynię i pomidora... myślę że kolki mają coś wspólnego z cynamonem już go odstawiłam zobaczymy.
    Aga zbyt szybko rozkroiłam awokado nie jest jeszcze takie miękkie myślisz że mogę go ugotować np z klopsami mięsnymi chyba nie powinno mi zaszkodzić ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    mam pytanie do AniaK. Czy mogłaby Pani opisać jak dokładnie działa to urządzenie do utrzymywania stałej temperatury jogurtownicy? Czy ono ma jakąś sondę, którą trzeba włożyć do jogurtownicy? Wtedy nie byłaby ona domknięta. Niestety z opisu tego urządzenia niewiele można wywnioskować.
    Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź.
    Agnieszka G.

    OdpowiedzUsuń
  10. Monika tak dynie piżmowa traktuj jako nowy produkt. Z tym awokado to jeżeli nie jest dojrzałe to może zaszkodzić. Odpisuje późno wiec pewnie już wiesz czy zaszkodziło.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziś nie jadłam jogurtu i czuję się lepiej. Czy powinnam go odstawić czy może zmniejszyć ilość do minimum?

    OdpowiedzUsuń
  12. Aniu odstaw na kilka dni i zobacz czy to nie był przypadek.

    OdpowiedzUsuń
  13. Buraki też mi nie służą :'(

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj to nie fajnie:( Dawno wprowadziłas? Musisz je odstawić na jakiś czas. Aniu pamiętaj ze leczenie jelita to powolny proces, ale idzie do przodu. Będą się też okazjonalnie zdarzać okresy pogorszenia "flares". Cała masa ludzi na SCD je ma. Dużo już jesz produktów?

    OdpowiedzUsuń
  15. Buraki już od jakiegoś czasu, ale zawsze jadłam z czymś i nie byłam pewna, a dziś zjadłam same i balon po 10 minutach. Nie jem nadal owoców. Tylko banany, borówki i jeżyny (gotowane oczywiście). Jutro chciałabym wprowadzić mango. Dziwne, że kalafior mi nie szkodzi, a buraki tak.

    OdpowiedzUsuń
  16. No ja też się nie dziwię że grzyby są na tak wczesnym etapie Z gruszką też dużo osób ma problemy Moja ciotka dostała po gruszce skrętu jelit i ją ledwo wyratowali. Ale ta dieta jest madra. Spokojnie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Witaj Atena:) Niestety mikstura, która polecasz jest na diecie SCD zabroniona z tego względu, że w jej składzie występuję aloes. Jeżeli leczymy jelita to trzeba objąć konkretną drogę. Nie twierdzę, że jest jedna, ale jeżeli zdecydujemy się na leczenie dietą SCD to musimy ściśle przestrzegać jej zaleceń. W takim wypadku ta mikstura odpada. Nie dotarła do mnie na FB żadna wiadomość, nic nie mogę znaleźć. Może poślij jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  18. Przepraszam, jakoś umknęło mi pytanie o regulator temperatury. Działa to na tej zasadzie, że do prądu podłączamy ten regulator, ustawiamy maksymalną temperaturę, przy jakiej chcemy, by się jogurtownica wyłączała. DO regulatora podłączamy jogurtownicę, a do jogurtu wkładamy sondę (termometr). Gdy jogurt osiągnie temperaturę zaprogramowaną, urządzenie wyłącza jogurtownicę i włącza ją ponownie, gdy temperatura trochę spadnie. I tak w kółko. Mam nadzieję, że wyjaśniłam :0
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja mam jogurtownicę na słoiczki, więc po prostu jeden słoiczek, w którym jest sonda okrywam szczelnie folią aluminiową. Jeśli Pani ma jogurtownicę-kubełek, to tez można by górę jogurtowicy owinąć folią aluminiową.

    OdpowiedzUsuń
  20. Agnieszko,
    Zaryzykowałam i zjadłam wczoraj i dziś winogrona surowe. I jest ok. Żadnego wzdęcia i normalne wypróżnienie:)

    OdpowiedzUsuń
  21. GRATULUJE! Czy przed rozpoczeciem diety tez Ci nie szkodziły? Bądź ostrożna, przypominam ze obowiazuja 4 dni obserwowania reakcji organizmu na posiłek. Bardzo dobrze wróży ze nic sie nie stało dzisiaj, ale 4 dni sie obserwuj. Szkoda byłoby sobie zaszkodzic jeśli wlożyłas juz w to tyle ciezkiej pracy. Wyzdrowiejesz Aniu:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Właśnie przed dietą miałam po nich straszne wzdęcia. Tym bardziej się cieszę, bo już tęsknię do innych owoców. Przechodzę zresztą mały kryzys dietowy. W piątek zdawałam egzamin teoretyczny na prawo jazdy i z nerwów dostałam biegunki. Cóż za odmiana;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Jak narazie super po winogronach. I w ciągu 3 dni przytyłam 1 kg:) Jednak włączenie migdałów nie dało wzrostu wagi.

    OdpowiedzUsuń
  24. Aniu to że przytyłaś świadczy o tym że jelita lepiej przyjmują , gojenie postępuje. Ja też jem dużo orzechów i jestem szczupła 50 kg 168 cm. Po sobie widzę że tycie ma więcej wspólnego z węglowodanami, szczególnie jedzonymi wieczorem, bo jak z tego zrezygnowalam to schudlam. Tłuszczu jem dość sporo, głównie w orzechach, olej kokosowy, ghee I nie tyję od tego. Ale Kacper je jeszcze więcej orzechów ode mnie i całkiem dobrze sobie wygląda. Dużo też zależy od tego czy podstawą twojej diety na SCD są mąki orzechowe czy warzywa owoce i mięso. Nie przesadź z tymi winogronami. Jelita mogą troszkę wytrzymać ale jak je zarzucisz dużą ilością mogą nie dać rady i nastapi pogorszenie. Dalej trzymaj się ściśle zaleceń diety choć ja wiem że kusi i wydaje się że można więcej sobie pozwolić.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja wiem, że od węglowodanów się tyje i dlatego się cieszę :) Orzechów jem mało (30 g dziennie), bo są drogie. Jem za to 6 jajek dziennie i 4 banany. Prócz tego mięso i warzywa. Czasem ryba. Zauważyłam już, że migdały lepiej trawię, gdy wcześniej robię z nich mleko niż takie zmielone nawet po wcześniejszym namoczeniu. Co do winogron, to staram się nie zjeść wszystkich, które są w domu ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Bardzo dziękuję Aniu za odpowiedź (chyba lepiej w tej formie :)).Pozwolę sobie jeszcze o coś dopytać.
    Ja też mam jogurtownicę ze słoiczkami. Od góry jest jeszcze plastikowa przykrywka. Czy ta sonda jest cienka i giętka? Jak cienka?
    Mierzę w mojej jogurtownicy temperaturę w trakcie podłączenia i coś mnie niepokoi: w środkowych słoiczkach temperatura dobija do 46 stopni a w bocznych do 38 i więcej nie. Jak włożę tę sondę do środkowych słoiczków to te z boku nie osiągną właściwej temperatury. Tak samo jak rozszczelnię jogurtownicę przez włożenie sondy. Dlatego pozostanie mi chyba spisać te środkowe na straty i jadać jogurt tylko z tych bocznych.
    Proszę Cię Aniu jeszcze o odpowiedź :).
    Pozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości w diecie.

    Przy okazji dziękuję Ci Agnieszko za bloga. Korzystam namiętnie :).
    Pozdrawiam.
    Agnieszka G.

    OdpowiedzUsuń
  27. :) jeżeli mogę się wtrącić do rozmowy, to może pomogłoby przestawianie słoiczków miejscami co kilka godzin? 46 C to do wyrzucenia, a 38 dobrze, ale jak tylko spadnie na 37 to już trzeba doliczać czas. No i to jest o tyle niebezpieczne ze termometry mogą nie być dokładne do 1 stopnia. Proza życia. Nie mam jogurtownicy ze słoiczkami więc od strony praktycznej niestety nic tu nie doradzę.

    OdpowiedzUsuń
  28. Agnieszko G. u mnie temperatura we wszystkich słoiczkach taka sama. Myślę, że może dlatego, że stawiam jogurtownicę na podkładce do garnków (takiej okrągłej metalowej), żeby dodatkowo zapobiec przegrzewaniu. Sonda jest giętka i dość cienka. Temperaturę ustawiam na 42 stopnie, tak na wszelki wypadek. Ten termometr jest dość dokładny, bo porównywałam go z takim do żywności i rtęciowym.

    OdpowiedzUsuń
  29. Agnieszko G. jakiej marki masz jogurtownicę ?

    OdpowiedzUsuń
  30. Dziękuję za podpowiedź i odpowiedź :).
    Mam Jogurellę Ariettę.
    Spróbuję z metalową podstawką.
    Serdecznie Was pozdrawiam :).
    Agnieszka G.

    OdpowiedzUsuń
  31. Agnieszko G. i jak jogurt? Wyszedł?

    OdpowiedzUsuń
  32. Agnieszka, niezbedny, idealny, swietny post! Bede kierowac na niego moich czytelnikow, ktorzy pytaja mnie wlasnie o koszty. Rewelacja, ze wczesniej go nie przeczytalam, ach. Pozdrawiam Cie serdecznie! Magda ze zdrowiejzscd.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  33. Cześć Magda:) cieszę się że ci się podoba, Ja z Twojego bloga też lubię korzystać jest super buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
  34. Naprawdę śietnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  35. Osobiście na ten moment ja rozważam przejście na dietę wegetariańską, gdyż planuję zrobić małą rewolucję w moim życiu. Jak czytałem w https://www.milekcorp.com/pl/lifestyle/jak-bezbolesnie-przejsc-na-diete-wegetarianska.html to faktycznie można zrobić to w miarę bezboleśnie.

    OdpowiedzUsuń