czwartek, 27 marca 2008

Ach, co to była za noc...

Położyłam spać Kamilka jak zazwyczaj około 8.30, Kacperek wykąpany i w piżamce jeszcze się kręcił. Dawno już zrezygnowalismy z usypiania go, albo narzucania mu kiedy ma pójśc spać, bo zazwyczaj ma duże problemy z zaśnięciem, chce aby ktoś z nim leżał i można tak leżeć nawet dwie godziny, a on nie zasypia. Odpuściliśmy więc i pląta się tak długo, aż padnie. Najczęściej około 10 wieczór.

To jest trochę uciążliwe, bo kiedy nie śpi to ciągle czegoś potrzebuje. Ciągnie mnie za rękę do lodówki, to pić, to jeść. Wiadomo jak jest. A my chcielibyśmy mieć choć chwilę czasu wieczorem na odpoczynek.

Zaczęliśmy oglądać "You can dance", Kacperek patrzył na to trochę i usnął. Ulga. Wolność! Juhuu!!!

Pokręciliśmy się ze dwie godzinki i około północy położyliśmy się spać. Po dziesięciu minutach Kacperek przyszedł do nas i natychmiast zaczał płakać. To nie był płacz, to był ryk jakby go obdzierali ze skóry. Usiłowaliśmy go uciszyć, aby nie obudził Kamilka, ale nic to nie dało i za moment mieliśmy wycie dwóch syren okrętowych. Ja się rzuciłam uspokajać malucha, a Piotrek Kacperka.

Najtrudniejsze jest to, że nie wiadomo co się dzieje. Musimy się domyślać czy to ból, czy zły sen, czy widzimisię czy jeszcze coś innego. Nie ma możliwości tego poznać po Kacperku. On nie jest w stanie dać do zrozumienia, że coś go boli, a juz tym bardziej określić gdzie. Zgaduj zgadula- jak u niemowlęcia.

W grę wchodził brzuszek, gardło (bo mnie boli), zgaga (u niego częsta) albo inne niezydentyfikowane przypadłości. Równie dobrze mogło go nie boleć nic.

Czas mijał, a oni płakali coraz intensywniej. Kacper dostal lek na zgagę, nic to nie pomogło. Krzyknęłam do Piotrka aby mu zrobił ciepłej wody z miodem (jeśli to gardło to złagodzi, a na herbatę nie było czasu). Przeciwbólowego nie mogę nic podać, wszystko ma syrop kukurydziany w składzie. Oczywicie w sytuacji prawdziwego zagrożenia nie oglądałabym się na to, ale tu nie wiadomo było co się dzieje.

To są nieprzyjemne i trochę niebezpieczne chwile, bo teoretycznie może się dziać wszystko, a on nie potrafi przekazać czy sytuacja jest poważna. Nie wiem więc jak reagować. Wyraźnie oczekuje ode mnie pomocy, a ja nie potrafie pomóc. Z punktu widzenia dziecka mama powinna zaradzić na wszystko. Ta mama nie potrafi...

Piotrek wymyślił, aby włączyć Kacperkowi bajkę. Nie wiem co ja bym bez niego zrobiła. Podziałało jak magia. Natychmiast z rozdzierającego wycia uspokoił się i zasnał. Uff...

Kamilek jednak nie. Aż go szarpało. Trochę pomogło mleko, ale jeszcze przez dobre pól godziny musiałam go kołysać. Kiedy w końcu zasnął odetchnęlismy z ulgą.

Spokój trwał jednak krótko, bo historia się powtórzyła. Kacperek znowu obudził się z rykiem, na szczęście Kamilek spał już mocno.

Te atrakcje trwały długo. Zrobił się środek nocy. Dobrze, że teraz to są już tylko pojedyncze epizody. Kiedyś taka jazda była każdej nocy i nie kończyła się zaśnięciem dziecka tylko hiperaktywnością i bieganiem do białego rana.

Żeby nie przynudzać o samym spaniu pochwalę sie jeszcze jakie dobre wyszły mi dzisiaj

Kurczakowe kuleczki (etap 1)

- ugotowany kurczak (ilośc w zależności od naszego apetytu)
-SCD majonez domowy

Wystarczy wymieszać zmielonego w malakserze kurczaka z majonezem, sola i pieprzem tworząc coś na kształt kuleczek. Rozgrzać piekarnik do 170 C . Wyłożyć na natłuszczona blachę (użyłam pergaminu) i piec 35 minut.
Smacznego!

Ten talerzyk jest od filiżanki,  wiec mniej więcej macie pojęcie jakie małe powinny być te kuleczki.




Bardzo dobra przegryzka w trakcie oglądania telewizji.
Natomiast sama pasta, użyta jeszcze przed pieczeniem świetnie posłuży jako smarowidło do kanapki z chleba jajecznego.

Dieta SCD wcale nie jest przykra i niesmaczna. Znam GFCF aż za dobrze, Kacperek był trzymany ściśle na tamtej diecie około roku. Teraz je dużo smaczniej.

1 komentarz:

  1. A ja już 2-gi raz upiekłam takie kuleczki, może nawet jeszcze drobniejsze, bez majonezu SCD. Kurę z rosołu (taką prawdziwą, więc to mięso było twarde i trudne do zjedzenia), zblendowałam z ugotowaną cukinią, solą, pieprzem i odrobiną cynamonu. Tylko trzeba uważać, żeby nie przesadzić z cukinią, bo będzie za mokre. I potem małą łyżeczką wykładałam takie malutkie porcje na pergamin na blachę i piekłam. Świetne jako dodatek do zup, zwłaszcza do rosołu.

    OdpowiedzUsuń