czwartek, 3 lipca 2008

...

Przeczytałam kiedyś jak mama Baxtera (chłopca który pokonał chorobę) opowiadała jak bardzo ucieszyli się z mężem gdy Baxter zaczął ich okłamywać. No tak, dla rodziców zdrowych dzieci to jakaś abstrakcja, dla tych chorych to marzenie...


Wczoraj Kacperek siedział z nami przy obiedzie, a Kamil obok w foteliku. Marudził okropnie więc podsuwaliśmy mu pod nos różne ciekawe przedmioty. W końcu Piotrek dał mu kredki woskowe.

Gdy Kacper zobaczył kredki natychmiast porwał jedną i zaczął rysować po terakocie na podłodze. Podsunęłam mu kartkę papieru, ale nie była tak atrakcyjna jak podłoga. Nie interweniowałam.

Z uśmiechem na ustach patrzyliśmy oboje jak zaangażował się w tą zabawę. Pozwoliliśmy mu na zamalowanie całej podłogi w kuchni, w wielu miejscach.

Malowanie trwało około godziny i pochłonęło Kacperka bez reszty.

Oczywiście miałam świadomość tego co robię. Świadomość że tym samym stwarzam zagrożenie, że porysuje wszystko inne, że zniszczy sprzęty, że nie uczę dobrych nawyków. Ani jedno z nas nie zareagowało jednak i z uśmiechami obserwowaliśmy jak tworzył. Musieliśmy nasycić się chwilą:)

Właśnie...choroba sprawiła, że co innego ma teraz dla nas wartość.

3 komentarze:

  1. Ja tez się uśmiechnęłam :o)
    pozdrawiam,
    Reno

    OdpowiedzUsuń
  2. piekne, co piszesz
    czytam was czesto
    trzymam kciuki
    jestescie naprawde wielcy w tym, z jakim zaangazowaniem walczycie
    przede wszystkim ty i kacper

    OdpowiedzUsuń