środa, 25 czerwca 2008

Drugi dzień Kacpra w domu za nami

Dzisiaj jestem melancholijnie nastawiona. Mam bek na końcu nosa. Zdarza się Wam tak czasami?

Drugi dzień z Kacperkiem w domu był znowu do wytrzymania. Stara sie być grzecznym. Widzę, że w dużym stopniu rozumie jakie zachowania są przez nas uważane za grzeczne, a jakie nie. To cieszy.
Dzis dużo badziej dawał popalić Kamilio, bo niestety jest chory, a przez to bardzo marudny. Niczym nie można go było zająć, praktycznie cały dzień jedyne co go uspokajało to noszenie na rękach.

Ale przyzwyczaiłam, co?:)

Kacperek natomiast był fajny, a było mu wyjątkowo trudno, bo nawaliła telewizja i dziś nie było żadnego programu, a do tego wszystkiego byliśmy uwięzieni w domu, bo czekałam na extra ważną poranną dostawę z UPS - poranną którą dowieźli dopiero o 15.20 - niech ich drzwi ścisną.

Jedyne co mogłam zrobić to zabrać chłopców przed dom. Wyniosłam im tam piłkę, ciufcię na której jeżdzą i kredę.

Muszę się Wam pochwalić, że Kacperkowi bardzo spodobalo się bazgrolenie kredą. Przez 40 minut nie mogłam go oderwać od tego zajęcia. Też tego wcześniej nie akceptował. Mialam nawet sfotografować Wam jego malunki, ale bałam się, że gdy polecę do domu po aparat to jemu przejdzie ochota na malowanie i pobiegnie za mną.

Spodziewam się ciężkiej nocy przez chorobe Kamilka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz